Ostatni ultra akcent przewidziany w ramach przygotowań do majowej wyprawy mam już za sobą. Zatankowanego biopaliwa starczyło na nieco ponad 60 kilometrów, które obfitowały w liczne podbiegi, serpentynowe zbiegi, a także przenikliwie chłodne powiewy wiatru. Utrzymaniu sensownego rytmu przysłużyła się za to przykrywająca większą część trasy nawierzchnia asfaltowa. Na samopoczucie nie mogę generalnie narzekać, chociaż naruszone struktury kręgowe dają o sobie znać. Ból jest znośny, zatem dalsza realizacja planu przebiegnie według pierwotnych wytycznych. Zakładam, że mocne przetarcie wykonane nieco ponad miesiąc przed docelowym startem stanowić będzie wyraźny, a przy tym odpowiednio wczesny, więc i względnie bezpieczny sygnał dla organizmu, by podczas kluczowej próby już bez cienia zwątpienia przyjął na siebie bardziej ekstremalne obciążenia. Czwartkowy trening stanowił dla mnie wartość dodaną jeszcze z jednego powodu. Na ponad 10 kilometrowym odcinku pokrył się on bowiem z trasą kolejnej wyprawy wybitnego podróżnika i ultramaratończyka Piotra Kuryło. Pochodzący z Pruski Wielkiej (województwo podlaskie, powiat augustowski) laureat Kolosa 2011 za przebiegnięcie wokół kuli ziemskiej obrał kurs na Rzym, gdzie planuje uczestniczyć w kanonizacji Jana Pawła II. Czas wspólnej przeprawy przez Nowy Sącz i okolice był świetną okazją do wymiany wiedzy oraz doświadczeń. Trzymam kciuki za Piotra, by również tym razem dotarł do celu cały i zdrowy z mnóstwem pomysłów na nowe biegowe wyzwania.