trzeci fragment książki
Dodano 18.09.2018, godz. 11:09"W naszej psychice funkcjonują kody. Utrwalone lęki są właśnie takimi kodami. Zadaniem psychoterapii jest ich odkodowanie. Ale czasami łatwiej jest złamać kod dostępu do skomplikowanego urządzenia, nawet kod Enigmy, niż kod ludzkiego umysłu.
- Rzeczywiście – przyznał nasz pacjent podczas kolejnej wizyty w gabinecie psychoterapeuty. – To są właśnie takie kody, które funkcjonują w umyśle pomimo racjonalnych argumentów przeczących zakodowanym sygnałom. Potwornie trudno ich się pozbyć, bo wyrzucane z głowy wracają z natrętną uporczywością.
- A czy zauważył pan, kiedy zwykle nachodzą pana te natręctwa? – zapytał psychoterapeuta.
- Raczej nie ma reguły – odpowiedział Psychozof po krótkim namyśle. – Zazwyczaj rano w drodze do pracy. Albo już w pracy przed południem. Czasami w porze obiadu. Kiedy jestem już w domu, wieczorem ogarnia mnie harmonia wewnętrzna.
- Czyli że dysharmonia wiąże się z jakimiś stresującymi zadaniami do wykonania?
- Nie. Mam spokojną pracę. Pracuję przecież w bibliotece. W ogóle moje życie płynie dość spokojnie. Nie mam żadnych problemów życiowych. Szczęśliwa stabilizacja – można by rzec. Dlatego trudno mi zrozumieć te moje zaburzenia. Wygląda mi to na jakiś paradoks.
- Być może nadal rezonuje przeszłość. Przykryta teraźniejszą codzienną prozą życia. Ta proza ma jednak pewne rytuały, do których dołączony jest kod, o którym już mówiliśmy.
- Rzeczywiście są w moim codziennym życiu takie rytuały – przyznał Lękoś.
- Należałoby więc pomyśleć, jak je zmienić. Wyrwać się z nich.
- Ale czasami dzieje się to poza rytuałami. Kiedyś wyjechałem na wakacje do ulubionego ośrodka. I tam w tym raju na ziemi, na łonie pięknej przyrody, którą kocham, nagle dopadły mnie moje demony.
- Bo pojawiła się przestrzeń. Nie tylko ta dosłowna, lecz także przestrzeń do rozmyślań, refleksji.
- To też racja. Dobrym lekiem jest kontakt z ludźmi, zwłaszcza z najbliższymi. Kiedy wracam do domu z pracy i cała rodzina już tam jest, wciągam się w rozmowy i w atmosferę domu, wtedy toksyczne myśli nie mają siły przebicia. Najlepiej jest, kiedy się czymś zajmę. Kiedy coś mnie wciągnie.
- To rzeczywiście jest najlepszy lek. Ma pan jakieś hobby?
- Mam wiele pasji, które mnie pozytywnie nakręcają. Ale zauważyłem, że najczęściej wystarczy proste zajęcie. To może być gra w ulubioną grę, robienie zakupów albo latanie obiadu…
- Latanie obiadu?
- Oczywiście miałem na myśli gotowanie obiadu – sprostował ze śmiechem.
Zabawne przejęzyczenie. Ale czy rzeczywiście może wzbudzać jedynie wesołość? Według Freuda nasze przejęzyczenia raczej nie są przypadkowe i mogą mieć istotny, choć ukryty głęboko sens. Mogą skrywać wyparte pragnienia bądź urazy. Co zatem może znaczyć „latanie” zepchnięte w głąb podświadomości Lękowskiego? Obawę przed podróżowaniem drogą powietrzną? Czy może marzenia o szybowaniu podniebnymi szlakami?…
W gabinecie zapanowała cisza. Psychoterapeuta celowo ją przedłużał, celowo nic nie mówił. Chciał, aby ta cisza krzyczała swym niedomówieniem. Aby zagrała na strunach ukrytych w głębi duszy Psychosia. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, struny wydały się poruszone, choć w pokoju nadal panowała cisza. Oto pacjent do tej pory powściągliwy w okazywaniu emocji, wstał z krzesła i..."