Miło Cię widzieć!

Ładowanie strony

O projektodawcy

Anna Gajowniczek

Anna Gajowniczek

Ząbki, Polska

Robienie czegoś z niczego od zawsze sprawiało mi ogromną przyjemność, ale dopiero po odkryciu książek o wiedźmach, tajemnicach i magii okazało się, że to historia i właściwości ziół są właśnie tym, czym powinnam się zainteresować. To była jedyna namacalna rzecz, która łączyła świat realny z pisanym, a po przeczytaniu ledwie kilku pierwszych podań o właściwościach tych niewielkich roślin okazała się ogromną inspiracją do stworzenia mojego własnego, mistycznego świata.

Napisz wiadomość do Projektodawcy

2837 PLN z 10000 PLN

33 Wspierający

Zakończony Cel nie został osiągnięty

28%

Model finansowania: "wszystko albo nic". Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 13.06.2017.

Trygrunn Jesteśmy Jednym - powieść fantasy

O projekcie

 

CEL PROJEKTU

JAK WESPRZEĆ?

Moim celem jest wydanie książki fantasy „Trygrunn Jesteśmy Jednym”

Jeśli sięgniecie po powieść przeczytacie o tym, do jakiego stopnia powinno się ufać swojemu przeznaczeniu.

1. Wybierz nagrodę -->

2. Zarejestruj się.

3. Wybierz kanał płatności.

4. Potwierdź wybór :)

PAMIĘTAJ! Jeśli projekt nie osiągnie 100% pieniądze do Ciebie wrócą!

 

STRESZCZENIE

 

"To miejsce jest inne niż ziemia, którą zna człowiek. Długość życia istot je zamieszkujących jest zdecydowanie dłuższa, a pory roku swoją nieregularnością dodają ich egzystencji losowości, o której ludzie nie maja pojęcia. Dwa słońca ogrzewające powierzchnię uzupełniają się, wschodząc zawsze jedno po drugim. Noc oświetla jeden z trzech księżyców, które, co kilkadziesiąt zachodów zmieniają się na nieboskłonie, żeby sto dwudziestej nocy spotkać się w Złożonej Pełni. To ciężki czas dla bliźniaków wychowanych pośród rasy nie znoszącej magii. Grønn i Blodig urodzili się pełni niezwykłej mocy, która z całych sił stara się z nich wyrwać każdego dnia. Podczas Złożonej Pełni jednak, kiedy trzy księżyce wspólnie królują na nocnym niebie, całe Trygrunn przestaje nad sobą panować. A więc i oni.

Z dwojga rodzeństwa to Grønn nie jest w stanie nad sobą panować, więc jej ojciec postanawia chronić przed nią świat podczas każdej schadzki księżyców. Po wielu latach dziewczyna godzi się ze swoim losem i poddaje sile, która w niej drzemie. Rodzi to poważne konsekwencje. Niesiona furią zabija istotę najbliższą jej sercu, po czym pod wpływem paniki, ucieka. Początkowo nie ma pojęcia, co robić dalej a zagubienie potęgują uporczywe wizje. Po uwolnieniu swojej mocy zaczyna stykać się z magią na każdym kroku, a jej powiązanie ze światem duchów staje się coraz bardziej intensywne.

Wciągnięta do świata cieni przez jednego z nich zaczyna powoli odkrywać, kim tak naprawdę jest, a po powrocie do zimnej rzeczywistości spotyka na swojej drodze mężczyznę, który sprawia, że Grønn wszystko sobie przypomina. Świadomość tego, co było i co może się stać przytłacza ją, więc postanawia zrobić jedną, jedyną rzecz, która przynajmniej sprawi, że jej serce odzyska spokój po tym co zrobiła."

O MNIE

Od zawsze było tak, że praca paliła mi się w rękach. Jako dziecko nie bardzo mogłam zdecydować się co będę robić i chwytałam się wszystkiego po kolei. W końcu jednak okazało się, że najbardziej fascynują mnie... zioła. 

Może nie do końca i może nie tak bardzo jak powinny w sensie zdrowotnym lub kuchennym, ale jednak. Tak naprawdę zaczęło się od książek opowiadających o wiedźmach i historiach osadzonych głównie w obrębie Skandynawii, w różnych czasach. Pochłonęły mnie opowieści o polowaniach na niczemu niewinne kobiety, które nie miały nic wspólnego z magią. 

Zaczęłam w końcu szukać elementu, który łączyłby te opowiadania z czasami współczesnymi i doszłam w końcu do wniosku, że są to właśnie rośliny - dokładnie zioła. 

Skończyłam ziołolecznictwo, a chęć zdobywania informacji o tych roślinach i historie, na które trafiałam natchnęły mnie do napisania własnej powieści, którą chciałabym Wam, z ogromną przyjemnością, przedstawić. 

PROCES POWSTANIA KSIĄŻKI

Pierwszy rozdział pisałam sześć razy. Nic mi się nie podobało, a treść wymyślonych wydarzeń nie miała sensu: imiona, dynamika, dialogi...

Rozczarowana zrezygnowałam z kontynuowania powieści mimo tłoczących się w głowie pomysłów. W końcu jednak zaczęłam czytać na temat sposobu pisania i porządkowania informacji – zmieniłam wreszcie podejście i to był strzał w dziesiątkę!

Pisałam sceny i fragmenty sytuacji, które akurat miałam w głowie, niekoniecznie chronologicznie, niekoniecznie też wiedząc, dlaczego mój bohater zachowuje się w ten czy inny sposób. Po czasie okazywało się, że opowieść pisze się sama, a wszystkie fragmenty po kolei wskakują na swoje miejsce. To niesamowite uczucie.

Pomysł na historię Grønn zrodził się szybko, ale szczegóły świata przedstawionego w książce przychodziły do mnie stopniowo. Siedziałam przed komputerem dzień w dzień, czasem po kilka godzin, a czasem czekałam, aż myśli poukładają mi się w głowie. Jak tylko taki moment przychodził pisałam dalej.

Trygrunn jest miejscem fikcyjnym, ale jakże prawdziwym dla mnie i moich bohaterów – jest światem stworzonym z emocji i obrazów, które zrodziły się w mojej głowie podczas kilku lat pisania. Świat ziemski, realny dla każdego z nas przeplata się z magicznym otoczeniem Trygrunn łącząc kilka pozornie nie związanych ze sobą historii.

Na szczęście dla mnie kilka bliskich osób wytknęło mi błędy, których patrząc na swoje dzieło nie widziałam - zupełnie nieświadomie traktowałam je bezkrytycznie, a to był największy błąd. Odłożyłam więc wszystko na kilka miesięcy, po czym sięgnęłam po Trygrunn raz jeszcze i zaczęłam je poprawiać - zdanie po zdaniu, strona po stronie. NIe obyło się bez łez z powodu wyrzuconych, zbędnych fragmentów. To wszystko miało znaczenie i wreszcie jestem gotowa pokazać wszystkim książkę, która jest mi tak bliska. 

DLACZEGO POLAKPOTRAFI.PL?

Ponieważ to niesamowite, motywujące miejsce :)

Wydawcy rzadko decydują się na podjęcie współpracy z debiutantem, więc postanowiłam działać na własną rękę. Okazało się to jednak zbyt dużym finansowym przedsięwzięciem...

Trafiłam na temat crowdfundingu już dawno temu, ale bardzo bałam się, że nikt projektu po prostu nie zauważy. Po jakimś czasie zaczęłam czytać na ten temat więcej i powoli dotarł do mnie ostateczny argument: jeśli nie spróbuję, będę tego żałować!

DLACZEGO MIELIBYŚCIE MNIE WESPRZEĆ?

Proszę Was o pomoc w spełnieniu mojego marzenia, ale Wy też na tym zyskacie!

Jeśli weźmiecie do ręki powieść „Trygrunn Jesteście Jednym” przeżyjecie zupełnie nową przygodę z bohaterami, którzy wzbudzą w Was wiele emocji – niekoniecznie tylko pozytywnych. Powieść jest osadzona w świecie fantasy z nutą science fiction i romansu, który mimo ogromnej wagi, nie jest tak oczywisty jak w wielu opowiedzianych już historiach.

Magia fikcyjnego Trygrunn miesza się tu z twardym, surowym światem ludzi, a pozornie niepołączone ze sobą losy bohaterów tworzą swoistą całość.

Złożona Pełnia trzech księżyców sprawia, że Grønn w końcu traci kontrolę nad swoją mocą popełniając zbrodnię, której nigdy nie będzie sobie w stanie wybaczyć. Przeznaczenie ma dla niej plan, którego wykonanie skończy się śmiercią jej duszy – kiedy to do niej dociera postanawia oprzeć się jego przytłaczającej sile.

BUDŻET

Kwota 10 000zł jest duża, ale jest poparta konkretnymi obliczeniami.

  • około 4000zł to redakcja i korekta w sprawdzonej firmie, która jest warta swojej ceny

  • trochę ponad 1000zł pochłonie skład i łamanie książki

  • kolejne 3000zł to koszt druku 500 egzemplarzy w miękkiej oprawie

  • 500zł to koszt sklepu, w którym będę mogła udostępnić Trygrunn

  • pozostała część pieniędzy zostanie przeznaczona na prowizję portalu i wysyłkę nagród jeśli tylko uda się uzyskać 100% kwoty!

     

Jest tego więcej, ale z resztą jestem w stanie poradzić sobie sama :)

  • Jeśli osiągniemy 150% wydrukuję dodatkowe 500 egzemplarzy i przeznaczę pieniądze na reklamę

  • Jeśli osiągniemy więcej ( :) ) to wszystkie pieniądze przeznaczę na promocję i dalszy rozwój swojej pasji pisarskiej!  

NAGRODY

     

Jeśli wszystko się uda i osiągniemy 100% (!!!!) nagrody powędrują do Was tak szybko jak to tylko będzie możliwe - na redakcję, korektę, skład, łamanie i druk potrzebuję około półtora do dwóch miesięcy. Potem szybkie pakowanie i nagrody wędrują wprost do Waszych rąk :) 

Zdjęcie użytkownika AGM Rękodzieło.

GDZIE MOŻNA MNIE ZNALEŹĆ?

Zapraszam na moją stronę anngronn.weebly.com

Na fb znajdziecie mnie pod nickiem Ann Gronn 

 NA KONIEC ZAPRASZAM NA DWA FILMY I DWA FRAGMENTY POWIEŚCI!

FRAGMENT I

Wokół ziem Trygrunn i głęboko pod nimi panowała ciemna woda zwana przez mieszkańców tego świata Głębiną. Na jej czarnych, budzących grozę falach istniały dokładnie trzy całkowicie zależne od niej lądy. Jedynie ptactwo i inne stworzenia posiadające skrzydła mogły w pełni podziwiać obraz Trygrunn zniewolonego przez jej niepokojące odmęty.

Świat tworzyły trzy części: Nedre, mniejszy kontynent osadzony bliżej południowego zachodu, Stor – większy, stanowiący główny element świata i wyspy usytuowane na północnym wschodzie - dokładnie trzy, tworzące osobliwą całość, dlatego mowa tu o trzech częściach Trygrunn. Wyspy były miejscem magicznym, tajemniczym i przede wszystkim dostępnym tylko dla wybranych.

Dwie części całości, leżące bliżej Stor, były odrobinę mniejsze od trzeciej, okazałej, zielonej wyspy. Pierwsza z nich połączona była z kontynentem niezwykłym mostem, przez który można było przejść tylko wtedy, gdy miało się ku temu poważny powód. Wiatr w tamtym miejscu osiągał taką moc, że nieproszony gość spadłby w Głębinę zanim zdążyłby na dobre postawić nogę na przejściu. Most był prawie całkiem przezroczysty – jeśli więc ów przypadkowy wędrowiec nie wiedział, że przejście znajduje się właśnie tam, nie skierowałby się nawet w jego kierunku.

Jeśli zaś podróżnik znał cel swojej wędrówki i był to wystarczający powód by go wpuścić, wtedy Most Północny nabierał delikatnej barwy, nie tracąc przy tym do końca swojej przejrzystości. Został stworzony z kryształu – słońca odbijały w nim swoje mocne promienie czyniąc z mieniących się, kunsztownie wykonanych elementów budowli barwny, świetlisty obraz. Wiatr cichł na czas przeprawy, po czym zaczynał stopniowo narastać, by w końcu uderzyć ze zdwojoną siłą podczas gdy Most powoli zanikał.

Wyspa, do której prowadził, wyglądała jak pustynia: cała pokryta śnieżnobiałym, drobnym niczym mąka piaskiem, w którym również dało się dojrzeć błyszczące, odbijające światło drobiny. Była pusta – idealnie gładki piasek dochodził do samych jej granic, ale ani jedno jego ziarenko nie spadało do Głębiny; była tez nienaturalnie cicha, jakby po wejściu na jej teren wokół wędrowca zamykała się szklana kula - nie przelatywało tamtędy ptactwo, nie chodziły żadne zwierzęta czy istoty magiczne. Przynosiła spokój i odprężenie, a w żadnym razie nie budziła uczuć negatywnych. Wokół niej unosiła się mleczna mgła, która nadawała jej mistycyzmu.[...]

Przez gęste, wilgotne opary można było, z pewną dozą wysiłku, dostrzec kolejną wyspę, nieznacznie większą od pustynnej. Na całej jej powierzchni porozrzucane były skały i głazy monumentalnych rozmiarów, które grupując się tworzyły doskonałe nisze dla źródeł krystalicznie czystej wody, mającej swój początek w Głębinie, tuż pod wyspą. Ze względu na pochodzenie wody nie znalazł się w historii Trygrunn jeszcze żaden śmiałek, który spróbowałby się jej napić - przypisywano jej najróżniejsze właściwości: dla jednych źródła miały być miejscem cudownych uzdrowień, dla innych były najpotężniejszą trucizną. Na skalistej wyspie nie było jednak roślinności, co podtrzymywało tezę o szkodliwości źródeł.

Właściciele Wysp nie zamierzali zdradzić ich tajemnicy, a im nikt sprzeciwić się nie chciał i nikt nie miał odwagi kwestionować ich milczących postanowień. Nikt też nie brał pod uwagę, że Właścicieli mógł po prostu bawić fakt, że stworzenia Trygrunn tak uwielbiają wszelkie niewiadome. 

W północnej części drugiej wyspy znajdowały się jaskinie. Zimne, niegościnne wnętrze szybko schodziło w dół zamieniając się w bogato zdobione, okazałe stopnie, które jakby kręcąc się w nieskończoność prowadziły wędrowca wciąż niżej i niżej. Mimo przestronności schodów niejeden podróżnik miewał ataki paniki, bo odnosiło się wrażenie, że koniec podróży znajdował się w czarnych wodach Głębiny. Nie było tak jednak. W pewnym momencie otoczenie łagodnie zmieniało się w korytarz: ściany tunelu były zimne i gładkie, pozbawione tak charakterystycznych dla podziemi zwisających korzeni i zapachu wilgotnej ziemi. Korytarz był jałowy i pozbawiony jakiegokolwiek życia.

Idąc nim kilka godzin docierało się do kolejnych schodów, tym razem prowadzących w górę, ale już nie tak przestronnych jak poprzednie. Były zadziwiająco zarośnięte i pokryte ogromną ilością korzeni, dzięki którym nieuważne stworzenie mogłoby zrobić sobie krzywdę. Po pokonaniu wszystkich stopni wychodziło się wprost do dżungli. Korony ogromnych drzew znikały daleko w górze, a kolorowe ptactwo przypominało bardziej małe smoki niż papugi. Po podłożu pełzały potężne węże ignorujące intruzów - mogły przepełznąć po stopach, zgniatając boleśnie kości - nigdy jednak nie atakowały bezpośrednio.

Zwierzęta były magiczne i na tamtej wyspie żyły w pełnej harmonii. Co by było, gdyby znalazły się poza wyspą? Tego nie wiedział nikt. Podobne do kota i do wilka stworzenie z pazurami wielkości ręki człowieka, kłami w podobnych rozmiarach i żółtymi, wszystko widzącymi oczami najpewniej nie przeszłoby obojętnie obok nikomu niewinnej, delikatnej zwierzyny spokojnie skubiącej trawę. Wszystko tam rządziło się własnymi prawami, to znaczy prawami Właścicieli, zwanych tez Bogami czy Władcami. A było ich dwoje, Ona i On.

Eiereen i Eigandi na stałe zajmowali trzecią wyspę, zwaną Saari, jednak na piaszczystej Sandur i na kamiennej Rokk bywali wystarczająco często. Poza wyspy udawali się tylko w nadzwyczajnych sytuacjach, a te zdarzały się niezwykle rzadko. Trzy wyspy, które kompletnie się od siebie różniły, stanowiły samowystarczalny mały świat, któremu kontakt z resztą Trygrunn nie był w zasadzie do niczego potrzebny. To Trygrunn potrzebowało kontaktu z Wyspami.

Eiereen swoją osobą powalała na kolana najbardziej zatwardziałych osobników; ani płeć ani rasa nie miały żadnego znaczenia. Była uosobieniem kobiecości i całą swoją postawą to okazywała - jednak to władza, nie wdzięk, jaki posiadała emanowała na wszystko, co żyło. W żaden sposób nie można się jej było przeciwstawić. Stalowe oczy, blade, pełne usta, przejrzysta cera i lśniące, jasne włosy, które kończyły się zanikając delikatnie w powietrzu były jej niekwestionowaną ozdobą. Smukłe ciało zakrywała przerzuconym przez ramię, przewiązanym w pasie miękkim suknem. Była półprzezroczysta, przec co wyglądała jak marzenie senne; na jej twarzy prawie nieprzerwanie igrał szelmowski uśmiech, który nawet Eigandiego przyprawiał o dreszcze, a na niego jej aura zwykle nie robiła wrażenia, gdyż byli sobie równi.

Eigandi przypominał jej brata bliźniaka. Idealnie zbudowane, prześwitujące ciało, długie białe włosy… tylko oczy miał inne; zimno zielone tęczówki przywodziły na myśl smoka. Eiereen i Eigandi przybierali właśnie postaci smoków, kiedy podróżowali na Trygrunn. Zawsze też podróżowali razem. Mogliby uchodzić za parę kochanków i czasami, jeśli cel był tego wart, oddawali się uciechom cielesnym z wielka przyjemnością. Nie byli jednak obciążeni potrzebami ciał – prowadzili wyższą egzystencję, mająca na celu istnienie w harmonii ze światem, który ich otaczał; ich przeznaczeniem było tam być i oboje przyjmowali to z wdzięcznością i spokojem.”

  FRAGMENT II  

Mimo niezbyt wygodnej drogi przez las dotarła do celu dosyć szybko. Tego dnia ścieżki były wyjątkowo nieprzejezdne, a połowę drogi musiała przejść pieszo, więc po całej wyprawie wyglądała gorzej niż marnie. Odgarnęła włosy z czoła i przebiegła kilka ostatnich metrów zatrzymując się tuż przed swoim schronieniem.

Żałosny szałas chylił się ku upadkowi już wieki temu, tak więc Njal nie było wcale żal, że będzie musiała go opuścić. Dwie oparte o siebie spróchniałe ściany przykryte mchem... wzdrygnęła się. Koniec tego dobrego pomyślała i zaczęła działaćZbierała swoje rzeczy niedbale, bez większego pośpiechu. Jeszcze tylko uzupełnić zapasy na dzisiejszą noc… zostawiła konia samopas, nie uwalniając go jednak z siodła.

Raz dwa trzy kroki na północ. Już blisko do skrytki. Raz dwa trzy cztery kroki na wschód szeptała pod nosem stawiając delikatnie bose stopy na wilgotnej jeszcze ziemi. Była ciepła, delikatna wiosna; wysokie, ciemne drzewa dawały Njal schronienie, jakiego potrzebowała. Uklękła i zaczęła kopać kawałkiem drewna. Jest. Rozłożyła zawiniątko na ziemi i uśmiechnęła się półgębkiem myśląc o tym, że zawartość zaprowadziłaby ją na stos w natychmiastowym tempie. Na szczęście większość ludzi bała się wiedźm i konsekwencji, jakie niosły za sobą czyny skierowane przeciwko nim i jeśli już ktoś miał odwagę na którąś z nich donieść, nie robił tego otwarcie.

Na ziemi, na kawałku starego płótna leżały kości kota wraz z pokruszoną czaszką, kilka pudełeczek wypełnionych po brzegi mazidłami, w kilku przypadkach leczniczymi, ale w większości mniej lub bardziej trującymi, korzeń belladonny i mandragory, korzeń lulka czarnego, kilka pęczków ususzonych pędów dzikiej róży i złoty wisiorek z czarnym, bezkształtnym kamieniem. Bez zastanowienia wzięła do ręki wisiorek i zawiesiła sobie na szyi. Trzymała go chwilę w zamkniętej dłoni, po czym zwinęła wszystko w zgrabny tłumoczek i wstała.

- No, idziemy dalej! – krzyknęła głośniej niż zamierzała.

Koń zastrzygł uszami i podniósł łeb.

- Nie patrz tak na mnie, co ja Ci poradzę, że tu tez mnie nie chcą?

Zwierzę nie zareagowało powracając do skubania trawy. Njal podeszła, szybko wskoczyła w siodło i zmusiła wierzchowca do kolejnej wędrówki.

- To tylko kilka dni podróży przez las i odpoczniemy sobie wygodnie w jakieś gospodzie – szepnęła już bardziej do siebie.

Z ciężkim westchnieniem skierowała się na najbliższą, dostatecznie przejezdną ścieżkę. Czy ja wciąż nie jestem w jednej wielkiej podróży? Kilka miesięcy odpoczynku tu, kilka tam... to są już chyba tylko postoje myślała zrezygnowana. Zirytowana i zasmucona wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że znów ma szukać kolejnego miejsca do spania. Na noce w gospodach długo liczyć nie mogła, bo w swojej sakwie już dawno zobaczyła dno. Ale nie mogę się poddać, przecież nie byłabym sobą, gdybym to zrobiła… odrzuciła szybko złe myśli i zajęła się opędzaniem od owadów i zdejmowaniem z twarzy pajęczyn zerwanych z połamanych przez nią gałęzi. Niedługo trwała jazda, kiedy to las stał się znowu zbyt gęsty, żeby mogła poruszać się po nim konno. Zeskoczyła na ziemię, złapała za uzdę i zaczęła iść. Czuła pod bosymi stopami ziemię, gałązki i mech – odetchnęła głębiej podniesiona na duchu bliskością natury. Ciepły wiatr omiatał jej twarz zabierając z niej splątne włosy; liście cicho szumiały jej nad głową przynosząc chwilowe ukojenie skołatanych nerwów. Myślała o tym, że życie jest niesprawiedliwe, bo jak na jedną osobę może spadać tyle nieszczęść? Nie miała swojego kąta na ziemi, swojego punktu, gdzie mogłaby się zelaksować i odpocząć; musiała uciekać lub być niewidoczna, co z jej temperamentem było bardzo trudne.

Polowanie na Czarownice było dla niej czymś zgoła niepojętym. Przecież nie była aż takim zagrożeniem, żeby ją od razu prowadzić na stos, albo ranić gorącym żelazem… albo topić. Tragiczne było to, że większość skazywanych kobiet w była zupełnie niewinna, a ich podejrzane postępki były jedynie próbami sprowadzenia na siebie szczęścia dzięki niegroźnym, często bezużytecznym amuletom czy modlitwom do ich bóstw.

Bo czym dla człowieka jest amulet? Pomocą, której od wieków szukał i na wieki szukał będzie. Duża część ludzi zdawała sobie sprawę, że amulety nie miały żadnej mocy, ale dawało im to, mimo wszystko, odrobinę nadziei. Inni jednak pokładali w tym całe swoje nadzieje i wtedy było to już bardzo niebezpieczne, bo sami wierząc w to co robili sprawdzali na siebie stos. Prosty człowiek zapytany przez Strażnika o to, po co w jego domostwie, w oknie, wisi splecione ze sznurka kółko, będzie się plątał w odpowiedzi. Przecież nie powie, że to łąpacz snów, bo go skażą na śmierć za czary, ale nie powie też, że to nic nie znaczy, bo wtedy może będą chcieli to zabrać i te wszystkie złe sny znajdą drogę do niego i do jego bliskich! 

Njal byłą wiedźmą najprawdziwszą. Nawet teraz, idąc z koniem u boku, przez leśne ścieżki, otoczona słońcem i trelem drobnego ptactwa jej widok mógł zafascynować i bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Nie należała do wybitnych piękności, ale czarne, splątane włosy i szarozielone oczy ze złotą obwódką nie pozostawiały wątpliwości co do tego, że bratała się z diabłem.”

Model finansowania: "wszystko albo nic"

Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 13.06.2017 13:01