Miło Cię widzieć!

Ładowanie strony

O projektodawcy

piootr

piootr

Poznań

O sobie zawsze najtrudniej.
Mój pierwszy zawód to cukiernik..., drugi - trener psów (szkole psy i ich właścicieli do poszukiwania zaginionych osób), trzeci - zarządca nieruchomości i ostatni psycholog/terapeuta. Mam 40 lat i od prawie 25 chodzę w góry.
Najwyższe szczyty które dotychczas zdobyłem to dwukrotnie Mont Blanc 4810 m.n.p.m i Elbrus 5640 m.n.p.m. Udało mi się zdobyć jeszcze kilka alpejskich szczytów i zimą tatrzańskich.

Napisz wiadomość do Projektodawcy

3896 PLN z 3742 PLN

60 Wspierający

Udany! Cel osiągnięty

104%

Model finansowania: "wszystko albo nic". Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 29.08.2014.

Solowa wspinaczka na Ama Dablam 6812 m.n.p.m

Witam po powrocie z wyprawy

Dodano 04.12.2014, godz. 16:35

Witajcie,
wróciłem do Polski i zmagam się teraz z rzeczywistością :) powyprawową.
Kolejny raz dziękuję za wsparcie i za trzymanie kciuków.
Wspinaczka na Amę była wspaniałym przeżyciem zarówno sportowym jak i estetycznym.
Wiele osób pyta czy było ciężko? Nie wiem! obiektywnie, to tak. Schudłem i nie pamiętam abym kiedykolwiek był tak zmęczony jak po dotarciu do C2. Subiektywnie, obiecałem sobie, że nie prędko porwę się na taki wysiłek - ale słowo już złamałem :) i zaczynam planować kolejną wyprawę :).
A co do tej, która się skończyła, czuję, że zbyt mało o niej napisałem, więc szybko nadrabiam:
aklimatyzację zbierałem ponad dwa tygodnie. Zaplanowałem, że nie będę wspomagał tego procesu lekami aby nie zakłócać naturalnego rytmu organizmu. W ramach aklimatyzacji wszedłem na Czukung Ri i Island Peak. Podczas tego czasu uczestniczyłem w komercyjnej wyprawie prowadzonej przez Ryśka Pawłowskiego. Poznałem wspaniałych ludzi uczestniczących w tej wyprawie i razem przeżyliśmy wiele wspaniałych przygód. Podpiąłem się do nich dzięki uprzejmości Rysia. Pozwoliło mi to zaoszczędzić furę pieniędzy, bo nie musiałem sam pokrywać kosztów związanych z wyprawą (pozwolenie na wejście na szczyt, opłata za oficera łącznikowego, opłata śmieciowa, koszty yaków i portersów, wynagrodzenie dla sherpów i ich ubezpieczenie). Koszty rozkładały się na kilka osób.
Po zejściu z Island Peak rozchorowałem się tak, że przez tydzień byłem wyłączony z życia górskiego. Miałem odłączyć się od Rysia i jego ekipy w BC a tym czasem już w Pangboche się rozstaliśmy. Chłopacy pognali na szczyt a ja do łóżka. Tak się złożyło, żę w Pangboche utknął też Rysiu i Asia z jego wyprawy. Po przyśpieszonym leczeniu goniliśmy chłopaków i nasz sprzet, który yaki zabrały do depo przed C1.
Kiedy doszliśmy do bazy Rafał był już na szczycie a następnego dnia Janusz. Już wtedy nie było sensu robić sztucznego podziału i razem z Asią i Rysiem ruszyłem do C1 a potem do C2.
Przed wyjściem z bazy dostałem z góry od sherpów info, że nie ma w obozach miejsca na postawienie mojego namiotu. Interwencja Ryszarda też nie pomogła. Zresztą w podobnej sytuacji jak ja znalazło się kilku wspinaczy z Polski. Mogłem atakować z depo bez szans na nocleg w obozach pośrednich. Nie czułem się na siłach aby to zrobić. Decyzja: zabieram wszystkie moje graty oprócz namiotu i liczę, że jakoś to będzie. W obozie pierwszym spotykamy sherpów z Rysia wyprawy i Lhakpa przygarnia mnie do swojego namiotu. To przypieczętowało bezsensowność sztucznego podziału. Wyprawa uratowana! Wprawdzie nie udało mi się w pełni zrealizować aspektu związanego z wejściem w stylu alpejskim bo nie niosłem namiotu i skorzystałem z już stojącego no ale na pewne sprawy nie ma się wpływu. Sama wspinaczka to przyjemność nie do opisania. Prawie dwa kilometry ciągłego wspinania się w gorę! Liny poręczowe dawały komfort asekuracji i mogłem się wspinać cały czas. Przeszkadzał ciężki plecak, no ale tak ma być na wyprawie:). Podejście do C2 dało do myślenia - na następną wyprawę należy więcej potrenować kondycyjnie. Osoby, które korzystały z poręczówek do podciągania się twierdziły, że ten odcinek nie jest trudny. Wspinanie się jednak bez pomocy poręczówek daje w kość. Na Yellow Tower plecak musiałem wciągać na linie bo z nim nie pokonał bym najtrudniejszego fragmentu. Kolejna noc i start na szczyt. Rusza Lhakpa, potem Rysiu z Asia i za nimi ja. Zaspałem!... 30 min! hahaha a myślałem, że tylko do pracy zasypiam :)
Dogoniłem ich dosyć szybko. Solowo idzie się szybciej niż kiedy podchodzi zespół.
Kiedy wszedłem na szczyt oni już świętowali!:)
Na szczycie wielka radość i wzruszenie. Przez chwilę zostałem na nim sam. Ten moment był naprawdę niesamowity. A potem dwa dni zejścia. Całą drogę w dół zastanawiałem się jak ja tędy wlazłem na górę? To na prawdę trudne wejście.
Tak w skrócie to wyglądało.
A teraz pozostały filmy, zdjęcia i to co w pamięci.
Jeżeli ktoś z Was nie przesłał jeszcze namiarów abym mógł wysłać nagrody to proszę nadrobić to do 10.12.
Pozdrawiam
Piotr

Model finansowania: "wszystko albo nic"

Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 29.08.2014 18:06