Dzień ósmy: Półmetek
Dodano 06.07.2016, godz. 14:55Dziś rano o godzinie 07:24 udało się osiągnąć 50% całkowitej kwoty potrzebnej na realizację projektu! Chciałbym za to podziękować wszystkim, którzy się do tego przyczynili, a zwłaszcza pięciu osobom, którym nie miałem jeszcze okazji wyrazić wdzięczności, a dzięki którym w przeciągu tak krótkiego czasu projekt poczynił wielkie postępy.
Dziękuję panu Mirosławowi za jego znaczny wkład, co odbieram jako docenienie mojej inicjatywy i działania; dziękuję moim nauczycielom, którzy zaangażowali się i wsparli mój projekt , mimo iż jestem już absolwentem. Nade wszystko dziękuję moim koleżankom i kolegom, którzy sami nie mając jeszcze stałych dochodów, nie rezygnują ze wsparcia i wierzą we mnie. Wielkie dzięki dla wszystkich anonimowych wspierających, m. in. dzikuska1105.
Kwota 3500 zł w przeciągu tygodnia to niesamowity wyczyn, który został osiągnięty dzięki Wam, wszystkim wspierającym!
W ramach tej szczególnej okazji postanowiłem udostępnić kolejny krótki fragment powieści:
Skrytobójca zasiadł naprzeciwko swego rozmówcy, pomiędzy jednym z jego synów a bratem Ifran Hakima. Kupiec złożył ręce i zaczerpnąwszy głośno powietrza, powiedział:
-Cieszę się, że nasze drogi się skrzyżowały. Aż dziw mnie ogarnia, żeś jako członek swego osławionego zakonu pojawił się tak daleko na północy.
-Niewielu z nas zapuszcza się poza północne rubieże Ban Abairu- przyznał Ranayart. –Jesteśmy zgromadzeniem działającym jedynie w naszym kraju, rzadko ktokolwiek opuszcza granice. Nie o tym jednak chcielibyście rozmawiać, jak mniemam.
-Ależ oczywiście, proszę wybaczyć mą ciekawość. Po prostu się dziwiłem, choć tak naprawdę nie powinienem, skoro tyle niesamowitości dzieje się na świecie. Przejdźmy więc do sedna sprawy: wiem, że jako Skrytobójca dokonujesz zamachów na życie innych i nie boisz się ryzyka. Nasza propozycja, choć mijająca się z twym powołaniem, jest z pewnością dużo bardziej niebezpieczna, niż jakiekolwiek z twych uprzednich zleceń. Słyszałeś może kiedyś o miejscu znanym jako Lehom?
-Nie dysponuję wiedzą na temat niebezpiecznych miejsc ani nie jestem poszukiwaczem przygód- odparł zapytany. –Podróżuję gościńcami, trafiając do większych mieścin i miast, gdzie dostaję zadania. Nie interesuje mnie nic poza tym.
Handlarz pokiwał głową i cicho mruknąwszy, pogładził brodę.
-Cóż, my, kupcy, znamy się na mapach i świecie, ale skoro powiedziałeś, że Skrytobójcy nie opuszczają zwykle naszego kraju, trudno mi się dziwić, że nie znasz się tym. Sądzę, że nie bywałeś nigdy bardziej na północ, niż jesteś teraz?
-Nie, do Ethom przybyłem na krótki popas podczas mojej podróży na wschód. Kieruję się drogą prosto w tamtą stronę.
-Udajesz się do Eladioru, hmm…- zamyślił się handlarz. –Dobrze się składa, gdyż i my w drodze powrotnej mamy zamiar tam zawitać. Naszym celem jest jednak Lehom, stare, niewielkie miasto położone gdzieś w centralnej części Północnych Pól. Dziwne to miejsce, wielu zaś mogłoby rzec, że przerażające. Założone zostało ponad tysiąc lat temu w miejscu ruin dawnych talanturiańskich strażnic. Początkowo zamieszkałe przez zwyczajną ludność, z czasem stało się przeklęte. Ludzie żyją tam w wiecznym strachu i wiecznej mgle, spowijającej nie tylko samo miasto, ale i olbrzymie tereny mokradeł, które zaczęły stopniowo pokrywać cały obszar, na którym Lehom się znajdowało. Podobno sam ten widok powoduje nieuzasadniony niepokój. Na tych moczarach znajduje się nie tylko sama osada, ale i starożytne ruiny, wzgórza ze starymi kopalniami i ponure kurhany. Okalają one miasto, stanowiąc niemalże jakąś mroczną barierę, utrudniając ludziom zarówno przedostanie się tam, jak i opuszczenie tamtego miejsca. To prawdziwa oaza dla tych, którzy uciekają ze swoich krain, bądź zgłębić chcą tajemnice Lehom i innych starych budowli leżących na mokradłach, choć wielu, których próbowało dostać się do miasta, lub zobaczyć jakieś mroczne pozostałości z dawnych czasów, zwykle przepadało bez wieści. Jeśli wierzyć przekazom, ci, co dostać się tam najbardziej potrzebują, znajdują właściwą drogę. Niewiele wiadomo o tym, gdzie konkretnie miasto to leży. Z opowieści ludzi, którym rzekomo udało się dostać do Lehom i stamtąd powrócić, niewiele można wywnioskować. Nigdy nie potrafili zaznaczyć Lehom na mapie, przynosili za to stamtąd różnorakie opowieści, którymi raczyli ludzi z różnych krajów. I tak powstały rozmaite legendy… W wielu krainach o miejscu tym się nie opowiada, chcąc chyba uniknąć jakiejś klątwy, w innych zaś rzadko jest to wspominane. Niekiedy uważa się, że to jedynie wymysł, lecz my trafiliśmy na takich ludzi, którzy dokładnie nam o wszystkim opowiedzieli i posądzać ich o łgarstwa byłoby nie sposób. W samym mieście ponoć wprost roi się od wszelkiej maści kanciarzy i oszustów, łowców skarbów, zbiegów, fałszerzy, czarownic i czarowników oraz wędrownych mrocznych wojowników. Wątpię, by to miejsce od co najmniej pięciu stuleci zaznało prawdziwego handlu, jakim tętnią nasze miasta. Złaknieni są zapewne mieszkańcy różnych normalnych towarów z innych części świata, postanowiliśmy zatem pokonać strach i przesądy, ruszając tam w celu sprzedaży wielu dóbr po rozsądnych cenach.
-Po rozsądnych cenach?- spytał Ranayart z nieco ironicznym uśmiechem, słuchając uważnie wywodu kupca.
-Ludzie muszą mieć tam dużo starożytnego złota, które tkwi w tym mieście, nie opuszczając jego murów. Pora, by jego znaczna część trafiła w ręce uczciwych ludzi z innych krajów- uśmiechnął się kupiec. –Poza tym kieruje nami ciekawość.
Zabójca cicho zaśmiał się i pokiwał głową.
-Ciekawość… Ona tylko śmierć przynosi. Lecz bez ciekawskich świat nadal byłby dla nas zagadką. Wasz pomysł być może i jest obiecujący, ale nic mi do tego- rzekł. –Po cóż wam będę, skoro moją specjalnością nie jest handel, a zabijanie?
W poprzednich aktualnościach podziękowałem wszystkim, którzy przyczynili się do aktualnego sukcesu projektu, podobnie zresztą zrobiłem dzisiaj (na samym początku aktualności). Dotyczy to wszystkich, zarówno wspierających projekt finansowo, jak i rozpowszechniających informacje o nim. W wyszczególnionych podziękowaniach uwzględniłem zaś tych, którzy wsparli mnie bezpośrednio.
a ja?