O projekcie
Witaj na stronie Eksperymentalnego Projektu Literackiego!
wykup.slowo@gmail.com
(tu wysyłajcie słowa, imiona i frazy, które wybraliście)
https://www.facebook.com/pages/Wykup-S%C5%82owo/622668954512429?ref=hl
Wykup słowo to eksperymentalny projekt literacki polegający, w szerokim rozumieniu, na sprzedawaniu słów.
Marzyłeś kiedyś, by współtworzyć kulturę? Chciałbyś przyczynić się do powstania tekstu literackiego? Wymyślić imię jednemu z bohaterów albo zobaczyć wybrane przez Ciebie słowo w opowiadaniu? A może masz ulubione powiedzonko, złotą myśl lub jesteś autorem niebanalnej frazy, którą warto byłoby podzielić się z innymi? Teraz masz taką możliwość!
Dziesięć autorek podjęło wyzwanie. Czekają na Twoje pomysły. Liczą na nieszablonowość i odwagę. Niczym nieograniczoną swobodę i fantazję, kreatywność i nieprzewidywalność w doborze słów, imion, fraz.
Rzuć im wyzwanie! Wybieraj słowa trudne, nietypowe. Prokrastynacja? Czemu nie. A może zelota? Degrengolada? Rozedrgany Myślibór? Wszystko zależy od Ciebie. To Ty ukształtujesz tekst. Dla autorów najciekawszego słowa, imienia i frazy - wyjątkowe nagrody!!!
Celem projektu jest wydanie i promocja antologii opowiadań, zatytułowanej: „Autostop(y). Dziesięć opowiadań o wolności”.
Dlaczego autostop(y)?
• Autostop to wolność. To swoboda, ale też przygoda i ryzyko. To liczenie na łut szczęścia i przypadek. To spotykanie ludzi. To rozmowy z nieznajomymi.
• Stopy nie są tak oczywiste jak dłonie, są wyjątkowo kobiece, choć nie zawsze piękne i delikatne, ale zawsze nasze, osobiste.
• Autostop(y) to podróż w głąb siebie, to dialog z czytelnikiem, to gra podszyta podnieceniem. To wyzwanie.
Potrzebujemy 11000 zł
Na co?
Na wydruk 500 egzemplarzy książki, skład, łamanie, korektę, nagrody dla Was, prowizję dla PolakPotrafi.pl i serwisu transferuj.pl.
• zakładki z logo projektu, torby ekologiczne z logo projektu, kubki z logo projektu
• e-booki z opowiadaniami „Autostop(y)”, egzemplarze papierowe książki „Autostop(y)”
• możliwość wskazania: słów, imion, fraz, które pojawią się w tekstach
• możliwość umieszczenia logotypu sponsora na okładce książki
• 5 dodatkowych OPOWIADAŃ autorek w formacie PDF wysłanych na maila
• SPOTKANIE przy kawie i cieście marchewkowym z autorką projektu, Katją, w Warszawie lub w mieście, w którym przebywa na wygnaniu (być może w jej własnym mieszkaniu). Fotorelacja ze spotkania zostanie zamieszczona na stronie projektu na FB.
• Nagroda SPECJALNA za wpłatę 666,66 zł - możliwość wybrania imienia i nazwiska (ksywki, przydomku) bohatera GŁÓWNEGO, wskazanie trzech cech charakteru oraz trzech charakterystycznych cech wyglądu SPRZEDANA!
• Nagroda BARDZO SPECJALNA za wpłatę 777,77 zł – możliwość wybrania imienia i nazwiska (ksywki, przydomku) bohatera GŁÓWNEGO, określenie sytuacji rodzinnej (partner, dzieci), zawodowej (miejsce i rodzaj wykonywanej pracy) oraz postawy życiowej (pesymista, optymista) SPRZEDANA!
• oraz trzy UNIKALNE NAGRODY!!!
Dla najbardziej kreatywnych wspierających: za najciekawsze słowo, imię, frazę.
Na podstawie fotografii wspierającego, autorka zbuduje postać literacką, czyli wspierający stanie się pierwowzorem postaci literackiej!!!
• dodatkowo nazwiska autorów słów, imion i fraz zamieszczone będą w tzw. fiszce, poprzedzającej każde opowiadanie oraz w indeksie.
Pierwszy z gadżetów :-)
Lista wykupionych SŁÓW
1. Gęsta kosodrzewina - Idix
2. Katorga - Agnieszka G-a
3. Koromysło - dankier
4. Imponderabilia - Dariusz Kowalski
5. Przystojny sąsiad - Karolina123
6. Kontrawencjonalizacja - majkimajk
7. Mała ruda - dorka66
8. Konfabulacja - Marta Grzybowska
9. Glonojad syjamski - lucasso86
10. Dwojaczki - Prezes1
11. Bułgarski psotnik - sjaco
12. Zachuchani - michal.soltan
13. Jaja - Ironia Kowalska (nagroda w konkursie na rymowankę)
14. Słonko - barwal (nagroda w konkursie na rymowankę)
15. Dolina - A_niolek
16. Koprolit - JajkoPorodu
17. Poniewczasie - kruszki
18. Somnambuliczny - berow
19. Plemniczek - Puccini
20. Głębiny - Puccini :-)
21. Siurpryza - kleopatra
22. Dziurą w płot - KlaudiaAntonia
23. Degrengolada - cytrus
24. Honor - redneck
25. Heksakosjoiheksekontaheksafobia - federalless
26. Antycypacja, interlokutorka, przeintelektualizowany - Sfena
27. Świńmia - hueckel
28. Westchnienie - Puccini :-) :-)
29. Eskapada - Puccini :-) ;-) :-)
30. Garsonka - Pyszny
31. Organoleptyczny - agazgaga
32. Pypeć - JoaKu
33. Poohooj? - poohacz
34. Dihydroksyftalofenon - agau
35. Digi dongi - Moomu
36. Czytelna czcionka - Kasia Bulicz-Kasprzak
37. Pogrzeb w szczecinie - Piotr Kulpa
38. Prostopadłościanowaty - Iv Grodzka-Górnik
39. Punk rock - Seteczka
40. Kalokagatia - AnnaKaminska
41. Majaki - anulasp
42. Hołobla - ecas
43. Czerwin - iragrysz
44. Arszenik - AnnaMM
45. Prokrastynator - ArcyPupil
46. Szysze - SportowaGdynia
47. Psiapsiółki - Julcia
48. Ostrzeszów - Ewa Jedrzejczak
49. Dyftong - AgaKa
Lista wykupionych IMION
1. Kubson Ko - danibar
2. Gustaw - rasaam
3. Miecio - Zuzanna Muszyńska
4. Aśmardanut - dana123
5. Kunegunda Grzdyk - aga2
6. Szechina - RhinoCerus
7. Ironia Kowalska - Ironia Kowalska (tak, tak, to nie pomyłka :-))
8. Mark Justin - 1955ewaewa
9. Placuch - Placuchowa
10. Archibald - homofaberus
11. Julia - aniadowska
12. Niesforna Kasia - Alicja_T
13. Kazuko - Klaudiusz
14. Florian - JustaHa
15. Amon - olaozi
16. Tygrys i Pajton - weronika.zwolinska
17. Tymon - PiotrTomczyk
18. Truciciel Bodzio - kildo
19. Oleńka - maciejnaw
20. Arbuzo - FashionPlayer
21. Hrabia von Monterosso - monterosso
22. Madison Ko - dankaas
23. Olek B. - dankaas
24. Michalina - Misiaczki
25. Bokserka Kika - kikakola
Lista wykupionych FRAZ
1. Bydgoszcz - dwie rzeki, wiele serc. - barwal
2. Jak co niedziela, zjedliśmy leniwe śniadanie w My Place Cafe. - my place cafe
3. Są dni jak diamenty, są dni jak kamienie. - marwoj
4. Słonko, czas spędzany w wyjątkowo ciepłych klimatach Mazur Zachodnich, to mój najlepszy czas. - barwal
5. Jeśli Londyn cię męczy, jesteś zmęczony życiem. - Miecio (nagroda w konkursie na filmik-parodię)
6. Nie wyobrażam sobie nieba bez muzyki. - Misiaczki
Projekt skupia dziesięć kobiet, które wzięły sprawy w swoje stopy.
Poznaj nas bliżej!
Dorota Szelezińska – ma tendencje do niezauważania, że czas pomyka. Po prostu nie widzi strzałek. Jeśli ktoś serdeczny ich przed nią nie namaluje, to czas zaczyna wirować, podskakuje, kaprysi i znika. W takich chwilach pisze. I wtedy robi się pięknie. Przestrzeni też do końca nie ogrania. Jakiś czas temu gorący podmuch wydarzeń zdmuchnął ją na czerwoną ziemię Afryki Północnej. I pojawiły się strzałki. Jest dobrze. Tu i teraz.
Magdalena Niziołek - Kierecka (1977) – z racji wykształcenia wie sporo o biofizyce. Pracowała na uczelniach w Krakowie, Milwaukee, Salzburgu i Sztokholmie. Kiedyś eksperymentowała w laboratorium, teraz - podczas pisania. Miłośniczka gier planszowych, pilates i Woody'ego Allena. Z Kielc, gdzie obecnie mieszka, szykuje przeprowadzkę do Brukseli. Zadebiutowała opowiadaniem „Eliksir” w antologii „Lato Moralnego Niepokoju”. W tym roku jej teksty zostały wyróżnione na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału i Międzynarodowym Festiwalu Opowiadania. Właścicielka Broni.
Joanna Chudzio - zielonogórzanka, która oddała duszę Wrocławiowi. Nie potrafi pisać o sobie, dlatego wymyśla fabuły o innych. Zadebiutowała w 2011 roku opowiadaniem "Okazja" wydanym przez wydawnictwo Replika w antologii "Rozkoszne 2" pod panieńskim nazwiskiem. Laureatka kilku innych, internetowych konkursów literackich, w tym konkursu na opowiadanie erotyczne portalu e-tekst.pl (opowiadanie "Czucie"). Z zawodu lektorka angielskiego i tłumaczka, z zamiłowania pisarka i poetka. Niepoprawna i dobroduszna pesymistka, uwielbiająca wplątywać swoich bohaterów w beznadziejne historie miłosne. Autorka jednej, nieudanej książki spoczywającej na dnie szuflady i wielu innych, udanych, aczkolwiek jeszcze nienapisanych. Członkini facebookowej grupy "Jak minął Twój pisarski tydzień", gdzie poznała pozostałe autostopowiczki.
K.A. Kowalewska – tłumaczka, z pasji fotografka sportowa i uliczna. Dawno, dawno temu stwierdziła, że kiedy będzie duża, zostanie pisarką. Ukończyła studia lingwistyczne, edytorskie, kształciła się w sztuce pisania. Bywała nauczycielką, felietonistką, a nawet sędzią sportowym. Kiedy nie pracuje, gra w badmintona, uczy się hiszpańskiego, słucha punk rocka. Uwielbia ludzi, upały, swój czytnik e-książek, frytki, psy husky i Lizbonę. W tym roku ukaże się jej debiutancka powieść „Pijany skryba”.
Gabriela Szczęsna – urodziła się w 1976 roku na Podkarpaciu. Wykonywała w swoim życiu różne zajęcia: pakowała książki w drukarni, wkładała ulotki do pism, uwijała się na zmywaku, roznosiła piwo i pizzę, pisała recenzje, ma na swoim koncie kilka baz danych, kilka pomyłek, ale nie ma wśród nich kłamstwa. Lubi campari, szybką jazdę autem i leżenie na hamaku. Nie znosi tłumu, kolejek, whisky, owoców morza i smalcu.
Hanka V. Mody – pseudonim kobiety urodzonej w jesienne popołudnie 1981 roku w mieście niewątpliwie urokliwym. Może skończyła jakieś studia i posiada tytuły. Może gdzieś pracuje. A może jest tylko wytworem wyobraźni. Pewnie ma jakieś pasje. Uwielbia piękne zdania i melodyjne teksty, układające się w transową opowieść. Romantyczna do bólu. Debiutowała opowiadaniem „NIEwinność” w zbiorze opowiadań „Lato Moralnego Niepokoju”. Jest redaktorem działu Proza w Nowej Gazecie Literackiej. Obecnie pracuje nad dwiema powieściami. Skazana na sukces.
Zuzanna Muszyńska (1968) - emigrantka, gospodyni domowa, informatyk. Kolejność nieprzypadkowa. Typ nomadyczny. Sześć krajów zamieszkania to sześć kolejnych wcieleń. Nie żałuje utraconych domów i ogrodów. Woli kolekcjonować przeżycia, wspomnienia i nowe znajomości. Za najważniejszą uważa rodzinę - bez zmian. Ostatnio w jej szufladzie pojawiły się, obok dyplomów i starych listów, opowiadania. Tak zaczęła siódme życie - w krainie wyobraźni.
Marta Koton – Czarnecka – różne – śmieszne i smutne - rzeczy pisze dla siebie, ale zawodowo zajmuje się pisaniem artykułów popularnonaukowych, głównie dotyczących zdrowia i medycyny. Publikowała m.in. na łamach National Geogroaphic, Focus, Wprost, Gazety Wyborczej. Z wykształcenia jest biologiem, absolwentką studiów doktoranckich na Uniwersytecie Warszawskim. Lubi ludzi, jesień, tulipany i oczywiście książki.
K. B. Ambroziak – urodzona w 1985 roku w Warszawie, studiowała filozofię, kognitywistykę i neuronauki. Od czterech lat mieszka w Holandii, gdzie pracuje w instytucie badań nad mózgiem. W wolnych chwilach zagląda w głowy swoich bohaterów. Debiutowała opowiadaniem "Ostatni marsz czarnej królowej" w antologii ”Lato Moralnego Niepokoju”.
Katja Tomczyk – inicjatorka projektu. Urodzona w 1981 roku na Lubelszczyźnie. Eksperymentatorka, której nie można odmówić wyobraźni. Nieuleczalnie chora na empatię. Kłamczucha do kwadratu. Wielbicielka karykatury i groteski. Matka chrzestna irracjonalnych pomysłów. Wnuczka Leokadii. Wyróżniona na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Opowiadania. Żyje na wygnaniu w Piasecznie.
A tak widzi nas Miecio :-)
Dorota Szelezińska, Metro
W pociągu metra jakiś bachor wydarł się przeraźliwie. Matka przez jedną łagodną chwilę próbowała małego pocieszyć, ale szybko zaczęła na niego krzyczeć. Teraz dopiero dzieciak wpadł w histerię, zaczął się rzucać w wózku. Wrzask był okrutny. Pasażerowie poczuli się nieswojo. Ale pochylił się nad moim uchem:
- Patrz na nią - szepnął wskazując kierunek wzrokiem
Po drugiej stronie przedziału siedziała dziewczynka. Na oko dwuletnia. Jeszcze przed chwilą wesoło rozmawiała z rodzicami, teraz z przerażeniem zerkała w stronę płaczącego. Rodzicie dzielnie walczyli o uśmiech pociechy. Gdy mała prawie wybuchała płaczem, “brzuszek łakomczuszek”, pieścili się jeden przez drugiego, co skutkowało automatycznym, jakby wyuczonym wykwitem uśmiechu. Po chwili jednak docierały do uszu małej zaszyfrowane przed dorosłymi skargi chłopca, poważniała. I znowu uśmiechy dorosłych, wykrzykiwane obok nieszczęście, “gulu gulu malutka”, ból, rozpacz i żal, Koci koci łapki, smutno, smutno, źle...w końcu skołowana tym wszystkim zawyła przeraźliwie. Było ich już dwoje.
Na kolejnych stacjach, jak na złość, wjeżdżały następne wózki wypełnione małymi ludźmi. Iście wózkowe miasteczko pociągowe.... Od razu łapały się dzieciaki o co tu biega. Zbiorowe katharsis. Oczyszczenie.
Liczne małe gardła wypełniły przedział wrzaskiem, któremu wtórowały rodzicielskie pohukiwania. Wszystkie te czarne, latynoskie i białe mikro twarze nagle wykrzywił jednakowy skośnooki galaretowaty grymas. Mokry lament. Armia pomarszczonych karłów o rozmytych maskach. Podskakiwały histerycznie w swoich pojazdach kołowych, zdawały się nie widzieć nikogo oprócz siebie nawzajem. Przybywali nowi. Byli w większości. W większości siła. Trzymaliśmy się z Ale za ręce i zafascynowani obserwowaliśmy jak ci mali prawie ludzie na powrót przepoczwarzają się w wijące larwy. To już nie był przedział barcelońskiego metra, ale miejsce walnego spotkania obcych, którzy przybyli tu, aby wymienić informacje. Napełnić dyski danymi. Zanim znowu zapomną... Jasnym się stało, że rodzice, którzy tu przyprowadzili wózki, wypełnialii bezwiednie w góry zaplanowaną misję. Byli jedynie logistykami, obecnie całkowicie zbędnymi, niechcianymi na tym spotkaniu na szczycie pomarszczonych stworów.
Tylko jedna z obcych istot spała spokojnie w swoim małym wehikule, nieruchoma, sprasowana, wyłączona...Kierowca jej pojazdu miał równie niewzruszony wyraz twarzy. Nadzorcy? Buntownicy? Szpiedzy?
Zbiorowy wrzask miał swoje amplitudy. Momenty forte dźgały przestrzeń niewidzialnymi sztyletami, ranione nimi twarze pasażerów kurczyły się nerwowo. Nagłe chwile ciszy nie przynosiły ulgi, małe nerwowe oczka wibrowały w nieruchomych główkach w oczekiwaniu kolejnego smagnięcia batem fortissimo.
Dorośli doskonale wyczuli, że są tu intruzami. Zaczęli się kulić w sobie, z przerażeniem badać drogę ewakuacyjną wzrokiem. Niejeden uciekł z przedziału przed swoją stacją...Ale i ja nie należeliśmy do świata jednych ani drugich.
I w środku tego piekła, całowaliśmy się jak opętani.
Magdalena Niziołek – Kierecka, Kobieta i życie
(…)
Edward Kronberg siedział za biurkiem. Był już zmęczony. Kolejny sześciodniowy maraton. Pojechałby do domu, ale umówił się na rozmowę. Bronił się dwa miesiące. Kobieta nękała go mailami, które na początku ignorował. Potem zaczęła wysyłać po trzy dziennie. Chciała zrobić „coś w rodzaju wywiadu do książki”. Dołączyła CV. Weronika Kratowska-Nowak. Typowe. Pani doktor z dwojgiem nazwisk. Czy wszystkie baby po medycynie tak wydziwiają? Jego dentystka też ma dwa nazwiska.
(…)
Kronberg wyszedł zza biurka i uścisnął Kratowskiej dłoń. Metr sześćdziesiąt i 50 kilo, oszacował. Urodą nie powalała. Za to miała bardzo ładne oczy. Brązowe i bystre. Wskazał jej skórzaną sofę w rogu pokoju. Zanim zdążył zaproponować coś do picia, usłyszał
- Symbol seksu kobiet myślących.
Popatrzył zaskoczony. Grzebała w wielkiej torbie. Wysłużony dyktafon postawiła na brzegu stolika kawowego. Dawno nie widział takiego sprzętu.
- Nie rozumiem - usiadł w fotelu naprzeciwko.
- Tak o panu mówią. Symbol seksu kobiet myślących – powtórzyła, tym razem patrząc mu prosto w oczy.
- I co to znaczy?
- Nie wiem. Chyba, że jest pan przystojny inaczej.
Zatkało go. Co za babsko! To ma być niby śmieszne?
- Niech zgadnę. W rewanżu pomyślał pan właśnie, że jestem symbolem seksu myślących mężczyzn.
Kronberg nie wytrzymał i parsknął. Bingo.
- Ale takich mężczyzn nie ma, kapitanie – Kratowska uśmiechnęła się po raz pierwszy odkąd weszła do gabinetu. Usta też miała ładne.
Joanna Chudzio, Marta Dela
Odkąd skończyła trzy lata, jej ciało zaczęło się coraz bardziej otłuszczać, jakby dopasowywało się do imienia i nazwiska właścicielki. Policzki robiły się coraz bardziej okrągłe, brzuch porastały liczne wałeczki, nogi wyglądały jak parówki.
„Moje kiełbaski” – mawiała babcia, nieświadoma, że cementuje tym i tak już mocno ugruntowane kompleksy wnuczki.
- Marta Dela – wywoływano ją do tablicy, a ona szła wśród szyderczych spojrzeń rówieśników i deszczu papierków rzucanych w jej stronę.
- Chciałabym, żeby mój ojciec umarł – zwierzyła się Poli podczas palenia pierwszej w życiu paczki Marlboro.
- Mój nie żyje – Pola, jak zawsze, miała poważne oczy - to nie rozwiązuje problemu – Jej sine usta rozciągnęły się w uśmiechu.
- Co go rozwiązuje? – Marta spróbowała ponownie się zaciągnąć, ale zaczęła kaszleć. Jak jej ojciec to robił, że paląc paczkę dziennie, nawet nie chrząknął?
Na Polę zwróciła uwagę w pierwszej klasie gimnazjum, zresztą trudno było nie zauważyć tyczki, która siadając zawsze w pierwszej ławce, zasłaniała wszystkim tablicę. Dopiero rok później postanowiła się z nią zaprzyjaźnić.
- Może zaprosimy jeszcze Polę Dwicę? – podsłuchała na korytarzu plany imprezy dwóch koleżanek, na którą, rzecz jasna, z powodu tuszy i nazwiska, nie została zaproszona.
- Pola jest dziwna – skrzywiła się tamta. – Nie chcemy na party mięs – zachichotały, a Marta doznała olśnienia.
Czy to nie był dziwny przypadek, że los zesłał do jednej klasy dwie dziewczynki z tak podobnym problemem?
Jeszcze tego samego dnia zaproponowała Poli wspólnego szluga za górką w drodze do domu. Dobrze rano wyczuła, wyciągając go cichaczem z marynarki ojca.
- No więc co go rozwiąże? – powtórzyła, na darmo próbując opanować kasłanie.
- Ślub – Koleżanka zaciągnęła się petem tak profesjonalnie, jakby robiła to od urodzenia. - W twoim przypadku tylko ślub – zmierzyła Martę od stóp do głów – oraz solidna dieta.
K.A. Kowalewska, Take a walk on the wild side
Próbowała czytać książkę. Jako jedyna w barze, oprócz mnie. Byliśmy jedynymi klientami. Ale siedziałem tam od godziny i wcześniej przyjechał sprzedawca Biblii w pomiętym garniturze. Zjadł śniadanie. Napił się ciemnobrązowej smoły. Już po kolorze wiedziałem, że jest parszywa. Wyciągnął z walizki kieszonkowy tom. Przesiadł się na stołek przy kontuarze. Przerzucił kartki. Próbował znaleźć jakiś dramatyczny cytat, lecz właściciel baru, Meksykanin w koszulce z nadrukiem w kształcie wąsów idealnie skopiowanych pod nosem, interesował się wyłącznie Kryminalnymi zagadkami Los Angeles. Świętoszkowaty wymoczek spojrzał też na mnie, ale odpowiedziałem spode łba. Cisnął tom do walizki, trzasnął zamkiem i wymknął się jak tchórzofretka. Taki mam wzrok.
Na niej nie zrobił wrażenia.
***
Peter? – słyszę za plecami. Obłapia mnie z tyłu rękoma. Przylepia ciało do moich pleców. Ma na sobie T-shirt z hibiskusem. Hawaii Grand Resort. Żaden inny nie jest taki obwisły. Peter?
Jest niższa ode mnie o dwie głowy. Jeszcze nie widzi, co się dzieje. Ja opuściłem już ramię.
O kurwa.
Jak gorąco.
Czerwono, pomarańczowo i gorąco. Kolory niczym złota polska jesień, tyle że niebo jest pozbawione niebieskiego. Czerwone niebo. Bordowe fioletowe chmury.
Gdzie niebieski?
Co?
Brakuje niebieskiego.
Czuję jak jej ręce rozluźniają uchwyt. Opadają. Sam, najlepiej będzie, jeśli mnie jednak nie puścisz. Nie wychodź zza moich pleców. Zostań.
Gabriela Szczęsna, Śliwki
- Chodźmy na śliwki! – zawołała któraś z tych długonogich kobiet.
W odpowiedzi usłyszałem chichot i dudniące uderzenia stóp o drewniany mostek.
Poszedłem za nimi.
Było ich sześć, wszystkie mieszkały tutaj, niedaleko, prawie dom w dom. Dochodziła dziewiąta wieczorem, zmierzch zagęszczał powietrze. W powietrzu unosił się zapach skoszonej trawy i wilgotnej ziemi.
Kobiety zachłannie zbierały owoce, bose stopy rozgniatały te mniej atrakcyjne. Ślizgały się na nich, co pobudzało kolejne salwy śmiechu. Koszule falowały pod wpływem ruchów, zsuwały się z ramion, poszerzały dekolty. Niewpuszczone w spódnice poły spływały na pochylone twarze, odsłaniając fałdki tłuszczu i skóry, naciągniętej podczas ciąż. To jednak nie one, pomyślałem. Te młode, najjędrniejsze. Ale stałem tam. Zahipnotyzowany.
Błyszczącymi ustami oblizywały klejące się palce, sok ciekł im po mocnych nadgarstkach, co chwilę musiał pokonywać wzniesienia z napuchniętych żył. Mokre, klejące się dłonie odgarniały długie włosy z twarzy, odsłaniając jędrną jeszcze cerę, ale już bez młodzieńczego uśmiechu. Ich oczy, pośród rzęs z kurzych pazurków, błyszczały radością tak rześką, że poczułem, jak ślina zbiera się mi w ustach. Nagle jedna z nich rozgniotła dwie garści śliwek trzymanych w dłoniach.
Żółta galaretka wypłynęła między kreskami palców. Uniosła je do góry pośród gwizdów i wiwatów, sok lał się jej po łokciach, a kiedy dotarł do zagłębień pod pachami, szybkim ruchem roztarła słodką miazgę na twarzy rudej z pierzastą fryzurą. Powietrze eksplodowało radością. Kwiczały, łkały, wyły, ryczały z uciechy. Oszalały, pomyślałem.
Hanka V.Mody, NasTroje
Szum samochodów skutecznie zagłusza moją paplaninę. Nie słyszę nawet stukotu własnych obcasów, choć wiem, że czarne czółenka, które mam na nogach, na pewno taki wydają. Lllll, lekcja, leżeć, lis, liść, listopad. I nagle. Larwa. Oplata go jak bluszcz. Szeleści ten bluszcz płaszczykiem w kolorze jesieni. I szczebiocze, chichocze, żartuje. Staję, wrosłam w szarość ulicy. I warczę. Tak w sobie.
A do nich uśmiech. Lekki i zwiewny, sztuczny. Nie mogłam ich minąć. Szczebiotka, kokotka patrzy zdziwiona na Jana i jak larwa wciska się w niego jeszcze bardziej. Szepcze coś do ucha. Mam wrażenie, że wciska mu w nie język i wyobrażam sobie, że zacznie tam grzebać, ssać, ciągnąć i w końcu wyssie mu przez ucho cały mózg. Mój mądry mózg. I nienawidzę jej za to. I już się nie uśmiecham.
Miło cię widzieć, słyszę i wściekam się na te słowa. Tak sztuczne, nieszczere, bez sensu. Mi również, mówię wyciągając rękę w kierunku jego posiwiałych włosów. Cofam ją szybko, zawstydzona i tylko patrzę. Zmarszczki wokół oczu są może głębsze, a cera może bardziej szara, ale uśmiech ten sam. I ogniki w oczach. Jak kiedyś. Ja swoje zamykam, by nie widzieć ich rąk splecionych.
Zuzanna Muszyńska, Zanim skoczę za tobą w przepaść
Żegnasz się ze swoim samochodem? To straszne, ale chce mi się śmiać, i to bardzo! Wysiadając, głaszczesz go czule, niby mimochodem, ale znam cię przecież. No i co?! Rób to, jesteśmy już prawie wolni. Ja też za chwilę zrobię coś takiego, jeśli tylko starczy mi sił.
*
- Aniu, co się dzieje? Zwariowałaś? Przeziębisz się!
- No i co?? Umrę przeziębiona! – krzyczę, wykonując powolne, koliste ruchy.
Mam na sobie czarną, zwykłą bieliznę. Ludzie popatrują ze ścieżki. Ale już maj, a Anglicy są zahartowani, lubią poszaleć.
Woda w Cuckmere jest ciepła. Czuję, jak obmywa moje pokiereszowane przez chirurgiczne narzędzia ciało. Chrzest – po raz drugi – na koniec życia? Boże, wybaczysz mi, że chcę być pierwsza, zdążyć przed twoim ostatecznym wyrokiem? Że kocham jego bardziej niż ciebie?
*
Jesteśmy w połowie drogi. Nie mogę złapać oddechu. Trzymasz mnie mocno za rękę, jakbyś się bał, że tu zostanę, a ty pójdziesz dalej – sam.
- Wiesz, że Seven Sisters to Plejady, córki Atlasa, żony bogów, matki sławnych synów. Po śmierci swych sióstr, Hiad, popełniły samobójstwo i dobry Zeus zamienił je w gwiazdy...
- Daj mi wodę, proszę. – Nie mogę dalej iść.
- Plejady zjawiają się w maju, zapowiadając wiosnę i czas bezpiecznej żeglugi.
Uparty jesteś. Pomóż mi po prostu wejść na szczyt.
*
Oddycham głęboko. Powietrze jest tutaj wspaniałe. Powietrze, woda. Trawa, skały. Ty.
Marta Koton – Czarnecka, fragment powieści bez tytułu
Ze snu wyrwał ją ciężki dotyk dłoni Roberta na jej brzuchu, który chwilę potem przeszedł w natarczywe głaskanie. Na szyi, tuż przy uchu poczuła nieświeży, poranny oddech, w nozdrza wkradała się kwaskowata woń przepoconej piżamy. Spod przymkniętych powiek dostrzegła, że jaskrawe światło poranka sprytnie ominęło zaciągnięte rolety i wdarło się do sypialni bezlitośnie uwidaczniając wszystkie plamy na niemalowanych od sześciu lat ścianach i szpetne pęknięcia na suficie. Zapowiadał się kolejny upalny dzień. Zerknęła na zegar. Za pięć szósta. Robert uwielbiał seks o szóstej. To podobno typowe dla prawdziwych macho, wówczas poziom testosteronu osiąga swoje maksimum.
Poczuła na sobie ciężar jego zwalistego ciała, a jego oślizgły jęzor zaczął wpychać się do jej ust. Mimowolnie zacisnęła zęby, ale jęzor nie dawał za wygraną i przeciskał się coraz dalej. Niczym wielki ślimak penetrował wnętrze jej ust, pozostawiając w każdym zakamarku smak przetrawionego czosnku i taniego piwa ewidentnie wzbogacanego spirytusem. Spierzchnięta, szorstka dłoń rozpoczęła grubiańskie miętoszenie jej piersi. Czarne, kędzierzawe włosy na jego ciele przywodziły Jowicie na myśl małe, wijące się robaki. Za chwilę ogromny penis wdarł się między jej uda, zupełnie nie zważając na brak nawilżenia. Ruchy Roberta stawały się coraz mocniejsze, ale za wszelką cenę starała się nie pokazywać, jak bardzo są dla niej nieprzyjemnie. On tymczasem dyszał żądzą udowodnienia sobie i jej, że należy do niego i może z niej czerpać zawsze i wszędzie, kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota. Wielkie, okrągłe krople potu co chwila odrywały się od jego zmarszczonego czoła i jedna po drugiej kapały na piersi Jowity. Każde kapnięcie wzbudzało w niej dreszcz obrzydzenia. W pokoju robiło się coraz goręcej, wokół unosił się stęchły zapach seksu, ciało Roberta stało się lepkie i śliskie, a mokre włosy-robaki zbiły się w niewielkie pęczki. Jowita zaczęła cicho jęczeć w nadziei, że to pomoże mu szybciej skończyć. W tym momencie Robert naprędce wycofał się i ciepła, biała, kleista ciecz zalała jej podbrzusze. Co za ulga. Teraz tylko nie zerwać się zbyt szybko, odczekać parę minut, przybierając na twarzy łagodny uśmiech spełnienia. Jeśli dobrze pójdzie, to na jakieś dwa-trzy dni ma spokój.
K.B. Ambroziak, Pieścidełko
Tej nocy śnił mi się chłopak w czerwonej czapce, jadący na mechanicznym reniferze. Stałam na śniegu przed swoim domem w Warszawie, grzebiąc w ziemi patykiem, gdy zobaczyłam jak wyłaniają się z mgły: chłopak i renifer. Chłopak miał nieco krzywe zęby, które odsłaniał w ponętnym uśmiechu. „Przysłał mnie zarządca budynku” – powiedział. Nim się obejrzałam, siedziałam w siodle tuż przed nim. Czułam, jak dotyka ustami moich włosów i ucha. Ręce trzymał jednak za plecami. Jego obecność była tak realna, oczywista i słuszna jak moja własna. Zrozumiałam, że to na niego czekałam, stojąc przed domem. „Zepsuł mi się rower” - powiedziałam. Splunął na śnieg. „Wiem. Wiem wszystko.”
* * *
Następnym razem spotkałam Jaspera przy automacie do kawy. Czekał w kolejce tuż przede mną. Stanęłam nieco bliżej niż zwykle i przyglądałam się jego plecom. Był ubrany w ciemnozieloną koszulę, koszulę koloru mchu i choinek, a jego zapach przywoływał na myśl zapach ziemi. Przypominał świerk albo górującą nade mną skałę. Gdy przyszła jego kolej, naciskał guziki automatu bardzo szybko, a czekając na kawę odszedł kawałek na bok i stał tak zniecierpliwiony z wyciągniętą ręką jakby brał udział w sztafecie: naprężony i gotowy do startu.
Katja Tomczyk, Gorzka czekolada
Jedyna ramka z ich wspólnym zdjęciem stoi w sypialni, zaraz nad łóżkiem. Nie zastanawia się, czy może ją zabrać. Nie będzie pytać o zdanie. W końcu ona ma prawo. Ona. Była jego. Lata całe przysłuchiwała się w kuchni jak opowiada o teorii snu, zrozumiałej tylko dla niego; mrużyła oczy, kiwała głową, muskała ustami kark, obwąchiwała za uszami. Drażniła go, potrafiła oderwać od wszystkiego. To dla niej zapominał o pracy, spóźniał się i kłamał. Łgał jak pies, byle go nie wylali, a w duchu śmiał się, że warto było choć o chwilę, choć o dwie przedłużyć rozkosz. Nie może powiedzieć, że było im źle. Byłaby niesprawiedliwa. Ale któregoś dnia przypalony olej zaczął nieznośnie śmierdzieć. Musiała otworzyć okno.
***
Szkoda, że fotel jest ciężki i duży. Też był na liście. Nieważne, że parę razy rozlało się mleko, a tapicerka w jednym miejscu jest przegryziona. Ząbkowanie. To właśnie wtedy zaczęło cuchnąć. Zapach pieluch i przypalonych garnków długo maskował ten właściwy. Ale w końcu doszła do źródła. Zaciągnęła się tak mocno, że zachorowała. Dosłownie. Trzy tygodnie spędzone w łóżku, troska w jego głosie, nieznośne odgłosy kolki za ścianą, matki "a nie mówiłam?". Dwadzieścia jeden dni na decyzję. Oczko wygrywa.
***
Maciek obejmuje ją w pasie, całuje w miejsce, gdzie ucho jeszcze nie styka się z żuchwą. To miejsce na jego usta, tak mówił. Zresztą rościł sobie prawa do wielu miejsc. Między kciukiem a palcem wskazującym, tuż pod pępkiem, w kąciku, gdzie opadały zmęczone powieki, na udzie, gdzie swoją ścieżkę wytyczały rozstępy... Myślał, że zawsze będzie jego. Zabraniał się odchudzać, jakby dodatkowe kilogramy stanowiły gwarancję wierności. Naiwny. Bezbronny. Zbyt delikatny.
- Pociągnij mnie za włosy – prosiła. - Nie tak, mocniej!
- Mocniej będzie bolało.
- No właśnie.
Bo tylko w taki sposób można połączyć przyjemne z pożytecznym. My – Wam, a Wy – nam, to tak w skrócie. Każdy może dorzucić swoją cegiełkę i pomóc nam napisać opowiadania. Satysfakcja obustronna, gwarantowana!
Co jeśli pieniędzy będzie więcej?
· Za zebranie 130% kwoty – promocja książki.
· Za zebranie 160% kwoty – dodruk 500 egzemplarzy.
· Za zebranie 190% kwoty – zaproszenie wszystkich wspierających na spotkanie autorskie, połączone z wspólnym czytaniem tekstów, przedstawieniem autorów słów, imion, fraz oraz dyskusją na temat wybranych haseł oraz wolności.
Reguły gry, czyli o jednej zasadzie i kilka słów o prawie
1. Zasada jest tylko jedna: przy wyborze słowa, imienia, frazy pamiętaj, by nikogo nie urazić.
2. Możesz wybrać prawie każde słowo (patrz pkt.1), imię/ksywkę/przydomek/nazwisko dla jednego z bohaterów lub frazę (do 10 wyrazów, bez naruszenia praw autorskich).
3. Gdy dokonasz wpłaty, wyślij na maila: wykup.slowo@gmail.com potwierdzenie przelewu wraz z wybranym przez Ciebie słowem, imieniem lub frazą. Na bieżąco będziemy aktualizować listę słów, aby uniknąć duplikacji.
4. Teksty powstaną po zakończeniu projektu. Dajemy sobie 4 - 6 tygodni na napisanie opowiadań.
5. Wszystkie nagrody zostaną wysłane w momencie zakończenia "produkcji", tzn. po odbiorze książek z drukarni. Darmowa wysyłka na terenie Polski.
Napisali o nas
http://www.dziennik-literacki.pl/wydarzenia/371,Wykup-slowo-Eksperymentalny-projekt-literacki
http://www.gabrielaszczesna.pl/?=2003
http://kakowalewska.blogspot.com/2014/09/autostopy-moje-opowiadanie-w-antologii.html
http://korcimnieczytanie.blogspot.com/2014/09/wykup-sowo.html#more
http://1up-coaching.blogspot.com/2014/09/cel-czyli-jak-10-kobiet-wzieo-byka-za.html
http://www.lowcytrendow.pl/wykup-slowo-eksperymentalny-projekt-literacki/
Masz pytania, sugestie, uwagi? Napisz.
Kontakt: wykup.slowo@gmail.com
Odwiedź nas na facebooku!
https://www.facebook.com/pages/Wykup-Slowo/622668954512429?ref=hl
Mecenasi projektu
1. My Place Cafe
ul. Marynarska 21 (Mokotów), Warszawa
2. Michał Wawrzyniak
www.GuruKultu.pl
www.ZawszeiWszedzieMozeszWszystko.pl
mentalway.pl
Media o Twoim projekcie:
Ty też możesz kupić sobie słowo!
Heksakosjoiheksekontaheksafobia, imponderabilia, koprolit, Aśmardanut, Truciciel Bodzio, Tygrys i Pajton...to tylko niektóre słowa i imiona, które wspierający zaserwowali autorkom eksperymentalnego projektu literackiego "Wykup Słowo".
Czy kiedyś udało Ci się kupić słowo?
No tak po prostu, włożyć je do koszyka, podejść do kasy, zapłacić i mieć je dla siebie. Wziąć je ze sobą do domu, posadzić w żyznej ziemi, w doniczce na oknie i obserwować co z niego wyrośnie? Jakby tak można było - jakie słowo byś wybrał? Imponderabilia? Arachnofobia? Trufle? Lub czuły inkwizytor? a może wybrałbyś imię bliskiej Ci osoby? Albo po prostu frazę: Kraków - miasto, które kocham.
Idziemy na zakupy...czyli jak i gdzie można kupić słowo?
Heksakosjoiheksekontaheksafobia, imponderabilia, koprolit, zachuchani, Aśmardanut, Truciciel Bodzio, Tygrys i Pajton...to tylko niektóre słowa i imiona, które wspierający zaserwowali autorkom eksperymentalnego projektu literackiego o niezwykłej nazwie "Wykup Słowo".
„WYKUP SŁOWO” CZYLI JAKI DZIŚ MAMY WPŁYW NA ROZWÓJ LITERATURY
Bardzo, ale to bardzo lubię ideę User-generated content (UGC). W internecie jest mnóstwo stron internetowych, które opierają się na tej zasadzie. Chyba najbardziej klasycznym jej przykładem jest wikipedia. Do tej pory w zasadzie UGC rozpowszechniona była w internecie. Teraz dzięki projektowi „Wykup słowo” wkracza w sferę dotychczas zarezerwowaną dla pisarzy. Swój twórczy wkład (oraz wpływ na pracę pisarza!) możecie mieć na kilka sposobów.
Każdy może kupić słowo
Postanowiły wspólnie wydać antologię opowiadań, których motywem przewodnim jest wolność. Tylko jak to zrobić, nie mając pieniędzy ani znajomości w świecie literatury? Skorzystały z portalu, który umożliwia wspieranie społecznościowe - Polak Potrafi. Kasia Tomczyk, Kasia Kowalewska i Hanka V. Mody opowiedzą o projekcie "Wykup słowo".
Sprzedawanie słów
Wykup słowo to eksperymentalny projekt literacki polegający, w szerokim rozumieniu, na sprzedawaniu słów.
Wesprzyjmy „Autostopowiczki”!
Pragnę zarekomendować Czytelnikom „Nowej Gazety Literackiej” „Eksperymentalny Projekt Literacki – Wykup Słowo”, któremu patronuje m.in. nasza gazeta. Celem projektu jest wydanie i promocja antologii opowiadań, pt. Autostop(y). Dziesięć opowiadań o wolności.
Wykup Słowo
Czy kiedyś udało Ci się kupić słowo? No tak po prostu, włożyć je do koszyka, podejść do kasy, zapłacić i mieć je dla siebie. Wziąć ze sobą do domu, posadzić w żyznej ziemi, w doniczce na oknie i obserwować, co z niego wyrośnie? Jakby tak można było - jaki
Wykup słowo. Eksperymentalny projekt literacki
Czy chciałbyś, aby bohater książki nosił wybrane przez Ciebie imię? A może marzyłeś o dodaniu własnej frazy, żartu lub ulubionego słowa do opowiadania, które właśnie przeczytałeś? Teraz jest to możliwe poprzez wykupienie słowa w projekcie dziesięciu niezwykle pomysłowych autorek, które podjęły wyzwanie na portalu crowdfundingowym PolakPotrafi.pl
Cel - czyli jak 10 kobiet wzięło byka za rogi.
Jak to jest, że Bill Gates ma miliony, a Ty nie? A ten aktor na topie, który gra ostatnio we wszystkich filmach, nie ma wystającego brzucha, a Ty masz? No i nie zapomnijmy o przyjacielu, który wrócił z wakacji z Grecji i otwiera właśnie restaurację ze specjałami godnymi Zeusa. Też byś mógł. Jasne, że tak. Tylko dziś leci kolejny odcinek tego fajnego serialu, a jutro jest mecz. Może więc zajmiesz się tym pojutrze.
Wykup Słowo
Jest to inicjatywa dziesięciu kobiet, a mianowicie Doroty Szelezińskiej, Magdaleny Niziołek - Kiereckiej, Joanny Chudzio, K. A. Kowalewskiej, Gabrieli Szczęsnej, Hanki V. Mody, Zuzanny Muszyńskiej, Marty Koton – Czarneckiej, K. B. Ambroziak i Katji Tomczyk.
Polka potrafi- Wykup słowo
Marzyłeś kiedyś, by współtworzyć kulturę? Chciałbyś przyczynić się do powstania tekstu literackiego? Wymyślić imię jednemu z bohaterów albo zobaczyć wybrane przez Ciebie słowo w opowiadaniu? A może masz ulubione powiedzonko, złotą myśl lub jesteś autorem niebanalnej frazy, którą warto byłoby podzielić się z innymi? Teraz masz taką możliwość!
Wykup słowo. Eksperymentalny projekt literacki.
Tysiące liter, dziesięć kobiet i jeden eksperymentalny projekt literacki. Mowa o inicjatywie Wykup słowo na portalu PolakPotrafi.pl, która polega na... sprzedawaniu słów. Celem projektu jest wydanie i promocja antologii opowiadań, zatytułowanej: Autostop(y). Dziesięć opowiadań o wolności. Autorki chcą uzbierać 11 tysięcy złotych. Pieniądze są im potrzebne przede wszystkim na wydruk 500 egzemplarzy książki, jej skład, łamanie oraz korektę. Aby uzbierać tę kwotę, chcą sprzedawać słowa.