Miło Cię widzieć!

Ładowanie strony

O projektodawcy

Krasnoludek

Krasnoludek

Kraków, Polska

Dwudziestoczteroletni domorosły filozof, entuzjasta fantastyki, gier fabularnych i komputerowych, a także początkujący pisarz. W swoich tekstach stara się skupiać na przeżyciach wewnętrznych postaci, ich emocjach oraz motywacjach, a także na tragicznych wyborach, konfliktach wartości i sytuacjach tragicznych, w których bohaterowie są zmuszeni dokonywać niemożliwych wyborów i radzić sobie z ich konsekwencjami.

Napisz wiadomość do Projektodawcy

5318 PLN z 5000 PLN

53 Wspierający

Udany! Cel osiągnięty

106%

Model finansowania: "wszystko albo nic". Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 25.07.2018.

Wydanie zbioru opowiadań low-fantasy 'Cena honoru'

Mapa świata

Dodano 22.06.2018, godz. 20:17

Zbiórka nieco zwolniła, ale nadal jest jeszcze dużo czasu - dlatego wciąż gorąco proszę wszystkich o wsparcie! Jeśli liczycie na ukazanie się "Ceny honoru" wspomnijcie znajomym, mamie, tacie, cioci i psu - może któreś z nich również się zainteresuje - obecnie mogą zdobyć książkę w promocyjnej, bardzo niskiej cenie, Gardło Sobie Podrzynam.

 

 

Dziś w ramach aktualizacji zaprezentuję pięknie wykonaną przez ilustratorkę Zytę mapę królestwa krasnoludów wraz z paroma rozszerzonymi informacjami na jej temat - stanowi ona w końcu jedynie fragment szerszego świata, który będę starał się rozwinąc i lepiej zarysować w przyszłych książkach.

 Fragmenty księgi „Przygody, strzelba, dobry alkohol i strzelba, czyli moje podróże po Vorgaardzie”, pióra Svathraka Żelaznostopego, starszego odkrywcy Gildii Poszukiwaczy:

 

„Kazar Rhunkor, Niezłomne Królestwo. Lśniący klejnot Vorgaardu, ojczyzna dumnego, pracowitego i bitnego ludu. I mój dom. Wykuto go w ogniu bitew z arlokkami, ludożerczymi bestiami z gór. To właśnie wojna z nimi zjednoczyła trzy Wielkie Klany pod berłem króla Ordrunna Iskrzącego Młota. I choć jedność ta została potem zniweczona przez chciwość, zdradę i krew, Kazar Rhunkor wciąż trwa – i zgodnie ze swym mianem trwać będzie wiecznie, aż do skończenia czasu, gdy świat strącony ręką znudzonych bogów runie w otchłań mrocznego bezkresu…”



„Ludzie z Lysthor są naszymi najstarszymi partnerami handlowymi i sojusznikami. Nauczyliśmy ich wiele, zresztą od początku wiele nas łączyło. Mimo wszystko jednak Lysthor jest królestwem sprzeczności. Bo czyż nie jest idiotyzmem, że trzymają swoje kobiety w domach, zaplątane w długie, ozdobne suknie, wiecznie pochylone nad haftami i takimi tam, a te, które zdecydują się chwycić za broń i towarzyszyć swym mężom na polu bitwy skazują na hańbę i potępienie? Jak najbardziej. A z drugiej strony, mają taką kastę wojowników, którzy namaszczeni przez kapłanów ich bogów składają uroczyste przysięgi odwagi i lojalności, obrony słabych i walki ze złem oraz wierności zasadom honoru. Nazywają ich rycerzami i cholera wie, skąd dokładnie u nich takie przywiązanie do koni, ale mniejsza nawet o to – nie wypada nie pochwalić czegoś takiego. Mają innych bogów, inne prawa i dziwaczne zwyczaje, ale w sercu wielu z ich bohaterów odnaleźć można ten sam jaśniejący płomień honoru, który oświetla duszę najświetniejszych z krasnoludów.”



„Człeczyny… tam gdzie znajdziesz trzech ludzi, tam znajdziesz też pięć różnych opinii na temat tego, którym bogom winieneś się kłaniać, którym władcom masz obowiązek być posłuszny i która ścieżka jest ścieżką cnoty. O ile nasze relacje z Królestwem Lysthor od wieków były głównie pokojowe, o tyle ludzie z północy, nazywający siebie Antheirończykami, nierzadko przysparzali nam kłopotów. Jestem bogobojnym krasnoludem – stając do walki proszę Uroggara, by prowadził moje ramię. Gdy moja żona była w połogu, wznosiłem modły do Vendry, by zapewniła jej zdrowie i by moje dziecko urodziło się silne a w przyszłości napełniło mnie dumą. Ale w życiu nie przyszłoby mi do głowy, by obijać ryje człeczyn z Lysthor za to, że wykuwając miecz nie składają dziękczynienia Angazowi. Znalazłoby się przecież wiele lepszych powodów, żeby im wpierdolić. A jednak w Antheiron to się zdarza. To, a powiadają, że czasem nawet więcej. „Jedyny”, tak na niego mówią. Powiadają, że śmiertelnicy nie znają jego prawdziwego miana, a choćby nawet je znali, niegodni są jego używania. Każdą pracę, każdy trud jaki ponoszą, każde życie jakie odbiorą – wszystko to czynią w imię Jedynego. Wielu królów Antheironu straciło trony, a nawet i głowy, bowiem w oczach kapłanów nie wykazali się odpowiednią pobożnością. I choć oficjalnie Wielka Świątynia Jedynego zaprzecza, jakoby odmawiała uznania istnienia bogów, którym kłaniają się mieszkańcy innych królestw, stawianie im świątyń jest w Antheiron zakazane. Ciekawe, prawda?”



„Eldana’Lhanis. Elfy powiadają, że gdy to mówię brzmię jak ktoś w krańcowych stadiach śmiertelnej choroby gardła. Czy to moja wina, że ich język brzmi jak śpiew kastrata? Długousi są… dziwni. Uśmiechają się głupio na widok bród naszych kobiet, a nie przyszło im do głowy by zastanowić się, jak głupio wyglądają oni sami, nie mając na twarzy ani jednego włosa. Ba, gdy w trakcie moich podróży po ich wyspach odwiedziłem jedną z ich łaźni, przekonałem się, że całe ciała elfów są gładziutkie jak pupcia niemowlęcia. Tak, także tam. I wtedy jakoś to nie im było do śmiechu. Ich mężczyźni wyglądają jak kobiety, ich kobiety wyglądają jak tyczki z rękami. A jednak widziałem ich wojowników w trakcie walki, a ich umiejętności mimo wszystko wzbudziły mój szacunek – zręczność, szybkość, pęd strzały… To nie są słowa, które opisują żołnierzy Niezłomnego Królestwa, a jednak elfy skomponowały z nich pieśń, która rozbrzmiewa na polach bitew z zatrważającą precyzją i śmiertelnym skutkiem. Kochają morze, a ich flota nie ma sobie równych – i może winniśmy być im za to wdzięczni, gdyż to właśnie ona stoi na drodze drakkarom barbarzyńców z północy… i pomiotowi Pradawnego, któremu ci pierwsi się kłaniają. Ostatecznie, gdyby się tak zastanowić, elfy nie są takie złe. A kiedy dasz takiemu wódki i patrzysz, jak rzyga pod stołem i myśli, że go otrułeś stwierdzasz, że właściwie Vorgaard byłby nudny, gdyby ich nie było.”



„Al-wahdat Aleazina. Musiałem przepisywać to z mapy i uważać, żebym się nie pomylił. Potrafię to wypowiedzieć, chociaż orkowie, z którymi rozmawiałem niezmiennie powtarzali mi, że moja wymowa jest tak nieprawidłowa, że ciężko ją zrozumieć. Cóż znaczą te słowa? Z tym też są problemy – najeźdźcy ze wschodu twierdzą, że w językach innych ras nie ma odpowiednich słów, by oddać znaczenie filozofii, której poświęcają życie. „Ziemie Wielkiej Jedności”, podobno to najbardziej przybliżone znaczenie tego terminu. Orkowie twierdzą, że chcą ujrzeć świat zjednoczony ku wspólnej pomyślności, świat w którym wszyscy są braćmi i siostrami – ork, człowiek, krasnolud, nawet śmierdzący arlokk, psia jego mać. Rozmawiałem z ludźmi, którzy mieszkają na podbitych przez orków terenach, należących niegdyś do Lysthor. Większość z nich mówiła, że są szczęśliwi, że orkowie pozwalają im czcić własnych bogów bez przeszkód i nie czynią im krzywdy, a po przepracowaniu określonej liczby lat każdy mieszkaniec ich ziem, niezależnie od tego czy jest orkiem, człowiekiem czy jeszcze kimś innym, może zostać wybrany do miejscowego Zgromadzenia i wpływać na życie społeczności. Dziwnym zbiegiem okoliczności, ludzi niezadowolonych z panowania orków nie znalazłem. Jeśli o mnie chodzi – prędzej zgolę własną brodę niż nazwę arlokka bratem, co zaś do jedności – jestem wobec niej cokolwiek nieufny, gdy przynosi się ją na ostrzach mieczy i w lufach dział.”



Ponadto dziękujmy serdecznie kolejnym wspierającym o nickach:

 
- Izabela Maria Falewicz


- kereyeth

 

Model finansowania: "wszystko albo nic"

Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 25.07.2018 22:10