Jarek formuje rząd – Minister Spraw Zagranicznych (fragment)
Dodano 18.07.2018, godz. 14:19Jojo… – Prezes oddawał się swojej ostatnio ulubionej rozrywce – formowaniu rządu… Choć do wyborów było jeszcze trochę czasu, ale po zwycięstwie Adriana i rosnących słupkach – niemożliwe stało się możliwe – mogli w końcu pokonać Donka a właściwie te sieroty po Donku czyli Ewkę i Spółkę
Bronek już liże rany w tej swojej Budzie… nomen omen Ruskiej, Wy też będziecie lizać… ale bynajmniej nie w letnich domkach tylko w wilgotnych celach – rozmarzył się…
Tak sobie myślę … – mruczał Prezes pod nosem, strzelając sobie długopisem po twarzach obecnego rządu na jakimś zdjęciu w gazecie…
Tak Prezesie? – dla Joja wygrana w wyborach była jeszcze bardzo daleko, zajęty nadzorowaniem ogólnopolskiej kampanii, nie miał czasu myśleć o niczym innym...
Tak sobie myślałem, jak byśmy jednak wygrali… zaczął w końcu.
Wygramy Szefie, wygramy… wszystko na to wskazuje przynajmniej…
Oby… powiedzmy, że pojawia się wtedy pewien problem – pomału, jakby namyślając się w trakcie, cedził słowa Jarosław
Niejeden Szefie – mając w głowie Plan Jarka szczerze odpowiedział Joachim
Ale jeden będzie taki duży…bo pewnie będzie tak jak Leszek mówił, jak już zaczniemy te nasze reformy tego wszystkiego, to zawyją tam w tej Europie, bo przecież pokładani są z tymi złodziejami tutaj…
Niewątpliwie – myślę nawet, że delikatnie to Prezes ujął. Będą ujadać strasznie i naślą na nas pewnie wszystkie możliwe komisje, pewnie też jakieś Trybunały międzynarodowe, jest tego trochę... – Jojo był akurat co do tego pewien i cały czas się zastanawiał, jak Prezes chce przez to przejść suchą stopą…
No właśnie... – zaraz okazuje się, miał się dowiedzieć – potrzebny nam będzie taki człowiek.
Minister Spraw Zagranicznych Szefie… o skórze grubości skóry słonia…taki Ławrow tylko nasz… co to z uśmiechem odpowie na wszystko i skłamie przed każdym Trybunałem, że mu nawet brewka nie drgnie… – Jojo wiedział, że w Polsce nie ma takiego niestety.
Mamy takiego? – Jarek był pozytywnie zaskoczony.
otóż nie mamy Szefie… nie ma takiego drugiego. nie nasza liga…
Szkoda – westchnął Jarek – a jakaś podróbka może? Ale w miarę dobra?
Myślałem kiedyś nad tym Szefie i jest u nas taki jeden… prawie taki powiedzmy – Jojo wiedział, że poprzeczka wisi bardzo wysoko.
Mów – Jarek się zniecierpliwił – zawsze mówisz takimi ogródkami...
Urodzony u nich, wykształcony na tych ichniejszych uniwersytetach, kolegów ma na stanowiskach na całym świecie, pięć języków, dogada się z nimi …może nie ze wszystkim, ale...
Nie zrozumiałeś mnie Jojo… – przerwał mu Prezes - po co nam wykształcony, co się z nimi dogaduje... jeszcze się dogada i nas sprzeda… – Jarek był konkretny
Jojo zrozumiał geniusz Wodza – w sumie racja Szefie.
Ano właśnie Jojo… – niepotrzebny nam goguś, co je makaron w pięciu językach i rozumie, po co przy stole są te wszystkie widelce… Jak np. ten… tu postukał w twarz ministra u Ewki, który był kiedyś Jego ministrem… jak ten zdrajca i zaprzaniec…
Prezes nienawidził Radka serdecznie, nikt go na przestrzeni lat tak nie podszedł, wkradł się w łaski i zaufanie i nikt go potem w takim stylu nie zdradził… Ci, co go zdradzali, to przeważnie siedzieli w miarę cicho, zakładali te jakieś tam partyjki, które i tak po jakimś czasie umierały śmiercią naturalną, ale zawsze Prezesa szanowali i na Jego temat się nie wypowiadali…
A ten jakby się wściekł… ciągle jakieś szpile wbijał i śmiał się z Jarka publicznie...
Co to ja mówiłem? Aaaa widelce – Prezes wrócił ze swojego kącika osobistej nienawiści do gabinetu… więc widelce… czyli jak najdalej od tego
Ma tak mówić, że jakby kto pytał ,to przecież mówił… a że go nikt nie rozumiał… co nas to obchodzi… jakby kto pytał, to pojechał, powiedział i wrócił… odczepcie się od nas…był, tłumaczył przecież, trzeba było słuchać –
i po cholerę mu te języki? Żeby się tłumaczyć jeszcze komuś? Nie zna, to się nie dogada – logicznie zakończył Prezes.
Ale to już może Prezesie w Europie nie wypada, żeby taki minister…
Uważaj Jojo – stąpasz po cienkim lodzie – ugryzł się Joachim w język, kiedy Prezes spojrzał groźnie
Ależ oczywiście Prezesie, są tłumacze przecież…
No właśnie, zawsze mogli coś źle przetłumaczyć, albo coś źle zrozumieć – Przecież nie wyrzucą nas za to z Unii… – ucieszył się Prezes
Za to akurat nie Szefie – powiedział – będą mieli mnóstwo innych powodów – to już pomyślał.
No więc właśnie… potrzebujemy takiego – Prezes wrócił do właściwego tematu tej rozmowy.
Aaaaaaa takiego… takiego to mamy spokojnie – Jojo miał go przed oczami, tą zakałę polskiej dyplomacji.
Jest taki jeden, nawet tamten co go Prezes tak nie lubi.. – tu Jojo pokazał zdjęcie ministra Ewki w gazecie – wyrzucił go kiedyś z pracy… – Jojo sobie przypomniał najistotniejszą pozycję w CV kandydata na kandydata…
Taaaak? Już go lubię – Prezes się rozpromienił – to musi być gość, że się postawił temu… temu.
Ale miał niestety rację akurat ten od Ewki, bo ten nasz gość to słoń w składzie porcelany Szefie…będzie dużo wstydu na salonach w Europie… – Joachim sobie właśnie zdał sprawę, że ów człowiek przypadkiem przez jego gadaninę może naprawdę zostać tym ministrem…
A wiesz gdzie ja to mam Jojo, jak to się mówi – nasza chata z kraja – Prezes się roześmiał – bardzo dobrze, podoba mi się … na początek wystarczy... Najważniejsze, że się z tymi gogusiami z tej Brukseli czy tfu! Z Berlina nie dogada…
Oby tylko zrozumiał, co my do niego mówimy – pomyślał zakłopotany Jojo.
(...)