Jarek wzywa przyszłego Ministra Szkolnictwa Wyższego...
Dodano 05.07.2018, godz. 10:28(…)
Jarek – Ty wiesz, że się do nas w zasadzie nie nadajesz – zaczął Prezes z grubej rury – bardzo nie lubił
tego krakowskiego bufona, niby Prezesa kanapowej federacji kanapowych ruchów…
tego zbiorowiska odszczepieńców wszelkiej maści chyba tylko oprócz faszystów i lewaków
od Che Guevary trzymających się chwilowo razem ze zdrajcami wyrzuconymi w zasadzie z każdej
partii w tym kraju. Potrzebował go jednak… Bo jestem ze starej krakowskiej inteligencji? – Długi Jarek czuł się źle, siedząc tu na miejscu petenta
u człowieka, który jego zdaniem nie dorastał mu do pięt i nie chodziło tylko o wzrost… Bo jesteś zdrajca, kombinator, lawirant i karierowicz – Prezes nie zamierzał owijać w bawełnę. Nie teraz, choć doskonale wiedział, w jakim stopniu może sobie pozwolić na obrażanie niebelwederskiego
Profesora. Jak Pan może Panie Prezesie… – Jarek poczuł się jeszcze bardziej urażony… – myślałem, że
mieliśmy porozmawiać o wyborach, a widzę, że jestem tu tylko po to, żeby mnie obrażać… Porozmawiamy o wyborach, chciałem, tylko żebyś wiedział, co o Tobie myślę, nic tego nie zmieni…
– kontynuował Prezes. Porozmawiamy o wyborach, jak zdasz sobie sprawę, że u mnie takie numery, jakie wyprawiałeś u
Donka… Ci nie przejdą, tym bardziej teraz. – mówił dalej, wbijając wzrok w Długiego Jarka . Nie łudź się, że kiedyś puszczałem zdrajców wolno, jakichś Zbyszków czy innych, tych od Leszka
z Kancelarii…że dalej tak jest… jak chcesz być z nami… teraz będzie jak w wojsku… za zdradę
kula w łeb – zakończył zadowolony z ładnej i groźnej metafory Prezes. Jak to kula w łeb – Jarek był przygotowany na ciężkie negocjacje, na duże ustępstwa, bo wiedział,
że bez Prezesa nie przeskoczy tych wyborów, ale kula w łeb? Eee – nie mówi tego poważnie – pomyślał, straszy, ale też nas przecież potrzebuje… Przejdziemy wybory na jego listach, a potem się policzymy i zobaczymy, co się bardziej opłaca...
– uśmiechnął się w duchu, wiedział swoje, niejedne wybory tak przeszedł... Profesorze niebelwederski...– z przekąsem zaczął Jarek – to może taka metafora z tą kulą w łeb,
ale jednak w miarę bliska prawdy. Jeśli pójdziemy razem do wyborów, a potem mnie zdradzisz obojętnie, kiedy… na początku, w
połowie czy na końcu…to zgnijesz w więzieniu… tak będziemy zmieniać prawo, że spokojnie Cię
wsadzę i będę trzymał, ile chciał. – wyraźnie upajał się tą myślą… Zastanów się dobrze … to jest one way ticket – jakby powiedzieli Amerykanie. – Jarek był
śmiertelnie poważny Zastanów się Ty i ta Twoja banda odszczepieńców… bilet w jedną stronę… pamiętaj... Do widzenia – dokończył i wstał, dając do zrozumienia, że spotkanie skończone… Długi Jarek znał Prezesa od lat… ale takiego go nie widział nigdy… Wiedział od byłych kolegów z
Partii Jarka, że tam nie ma przelewek, ale żeby zaraz do więzienia? Noooo… żarty się skończyły widocznie – przestraszony nie na żarty, wyszedł z gabinetu… Muszę się przewietrzyć… co za człowiek... – pomyślał.