Miło Cię widzieć!

Ładowanie strony

O projektodawcy

Teatr EKIPA

Teatr EKIPA

Warszawa

Stowarzyszenie Teatralne EKIPA to zespół profesjonalnych aktorów, aktywnie uczestniczący w życiu kulturalnym Warszawy i całego kraju od 2011r. Jest to teatr prywatny, niezależny i poszukujący. Teatr, który szuka bezpośredniego kontaktu pomiędzy widzem a aktorem.

Zależy nam aby widz dobrze się czuł na naszych spektaklach, nie traktujemy go jako klienta ale towarzysza wieczoru.

Nasze spektakle „Urban Sounds", „Opowieść wigilijna – słuchowisko radiowe na żywo” oraz „Miłość szuka mieszkania”, stanowią oryginalną, lekką rozrywkę na najwyższym poziomie.

Napisz wiadomość do Projektodawcy

6563 PLN z 6500 PLN

64 Wspierający

Udany! Cel osiągnięty

100%

Model finansowania: "wszystko albo nic". Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 14.12.2018.

Miłość szuka mieszkania. Komedia z Getta.

RSS

Byczki w tomacie, kaktus i miłosne przepychanki-Anna Czajkowska Dodano 01.01.2019, godz. 16:55

 

Teatr EKIPA, korzystając z gościnności Teatru WARSawy, prezentuje widzom spektakl, którego historia jest niecodzienna, bardziej intrygująca niż sama treść komedii Jerzego Jurandota. Twórczość Jurandota, a właściwie  Jerzego Glejgewichta, autora licznych tekstów piosenek, mniejszych utworów wierszem i prozą, skeczy, scenariuszy, librett, dialogów filmowych (na przykład „Ada! To nie wypada!”), zna wielu Polaków. Wielbiciele starego kina i przedwojennych, niezapomnianych szlagierów, a także tych późniejszych, równie zabawnych, mistrzowsko napisanych utworów, z upodobaniem nucili i nucą takie przeboje jak – „Nie kochać w taką noc to grzech”, „Jak za dawnych lat”, „Taka noc i walc i my”, „Jest taki jeden skarb”. Nie wszyscy wiedzą, że w 1940 roku Jurandot wraz z żoną Stefanią Grodzieńską trafił do warszawskiego getta. Tam, w 1942 roku, za zgodą konspiracyjnych władz Związku Artystów Scen Polskich, został kierownikiem literackim rewiowego Teatru Femina. Przez długie lata ów epizod z życia wybitnego artysty nie był znany. Zachowała się wprawdzie pisemna relacja Jurandota z tego okresu, jednak Stefania Grodzieńska zastrzegła, że rękopis może ukazać się dopiero po jej śmierci. Po wyjściu z getta, w którym Jurandotowie przeżyli dwa lata, małżonkowie znaleźli schronienie w domu Zofii i Gabriela Kijkowskich. Tam Jerzy spisał swoje wspomnienia i zakopał w szklanym słoju w ogrodzie. Do zapisków dołączona została napisana w getcie komedia „Miłość szuka mieszkania”. Rękopis przetrwał, ocalał też tekst sztuki (przechowany w zbiorach Archiwum Ringelbluma), jednak nikt nie spieszył się z jego publikacją. Po 1945 roku Jurandot wydobył szklany słój z rękopisem, ale zachował go dla siebie.

 

„Miłość szuka mieszkania” to przeróbka radzieckiej sztuki Walentyna Katajewa „Kwadratura koła” z 1928 roku. Typowa farsa z piosenkami, opowiadająca o kłopotach dwóch par małżeńskich, przymusowo zamieszkujących jeden pokój o niewielkich wymiarach, cieszyła się ogromnym powodzeniem w wojennym teatrzyku. Warto wspomnieć, że w tych ciężkich czasach teatr był dla widzów rodzajem oazy, dzięki której choć na chwilę mogli zapomnieć o okupacyjnej codzienności, a zdrowy śmiech pomagał im w walce z głodem, strachem, niosąc odrobinę nadziei .

Ada i Mundek, świeżo po ślubie, cieszą się z przydzielonego im w biurze kwaterunkowym malutkiego pokoiku. Niestety, okazuje się, że w mieszkaniu zakwaterowano również Mariana ze Stefcią, którzy przybywają do swego wymarzonego gniazda wprost z ceremonii zaślubin, ciągnąc ze sobą walizkę z krawatami i ukochany kaktus Stefci. To początek zabawnych perypetii i rzecz jasna kłopotów. Ukazane w komedii życie za murami nie wydaje się takie ciężkie, zwłaszcza dla młodych, zakochanych ludzi (jak bohaterowie sztuki), z głowami pełnymi marzeń i planów. Trochę im ciasno w skromnym, słabo umeblowanym pokoiku, ale jeśli własne cztery ściany są nieosiągalne, nie warto się smucić. W gromadzie weselej. Zawsze znajdzie się coś do jedzenia – nawet, jeśli będzie to dżemik jabłkowy z buraczków, albo szczupak z końskiej polędwicy czy lichy chlebek zapijany żołędziową herbatą słodzoną sacharyną. Do tego słoik ogórków przyniesiony przez hulakę Józka i coś mocniejszego. Skąd taki obraz, skoro okupacyjna rzeczywistość wydawała się znacznie gorsza? Trzeba pamiętać, że życie getcie było wystarczająco przerażające, a wizyta w teatrze rozjaśniała nieco smutne dni – humor pozwalał na chwilę zapomnienia i ratował przed szaleństwem. Stąd typowo rozrywkowa, niewymagająca forma przedstawienia. Jurandot, jedyny autor sztuk wystawianych w getcie,  i Iwo Wesby, kierownik muzyczny teatru, nieśli mieszkańcom nikły promyk radości i normalności.

Komedia „Miłość Szuka Mieszkania” jest w miarę zgrabnie napisana, w miarę zabawna, jednak przewidywalny rozwój akcji oraz mało zaskakujące zachowania bohaterów czynią ją nieco nużącą. Z pewnością zawinił tu pośpiech autora. W getcie sztuki grano nie dłużej niż dwa tygodnie. Publiczność Teatru Femina domagała się nowości i Jurandot musiał nieustannie zmieniać repertuar. Ponadto spektakl sprawia wrażenie niepełnego, czegoś w nim brakuje. Wiadomo, że Jurandot wzbogacił treść zapożyczonej farsy oryginalnymi piosenkami, co z pewnością nadawało jej inny charakter, ożywiając całość. Strona muzyczna ubarwiała oczywisty ciąg wydarzeń, przydając sztuce dramatyzmu, zwiększając dynamikę i wplatając garść aluzji do życia w getcie. Niezmiernie żałuję, że nie mogłam usłyszeć owych śpiewanych kupletów, autorstwa tak znakomitego tekściarza. Spektakl Teatru Ekipa to historyjka zbudowana z humorystycznych dialogów, zabawnych gagów rodem z komedii sytuacyjnej, satyrycznych monologów, ale bez piosenek. Choć trzeba przyznać, że zmysł satyryczny autora, niezwykle poczucie humoru i życzliwe spojrzenie na ludzie wady i przywary widoczne są i w tym przedstawieniu.

Jurandot bardzo plastycznie odmalował sylwetki mieszkańców kamienicy w getcie warszawskim. Każda z postaci jest mocno zarysowana, z przesadą, wręcz groteskowo. Występujący w spektaklu aktorzy znakomicie portretują swoich bohaterów, nadając im nietuzinkową osobowość oraz unikalne cechy wyglądu i zachowania. Stworzenie ról charakterystycznych, typowych dla farsy, wymaga sporego dystansu, wyczucia konwencji i technicznej sprawności. Posługując się takimi środkami jak gest, sposób poruszania się, modulacja głosu, manieryczność języka, aktorzy Teatru Ekipa bawią widza słowem i obrazem. Dagmara Bąk w roli Ady, pedantycznej, gospodarnej młodej żony, od razu budzi sympatię. Ta płaczliwa, trochę niepewna siebie osóbka potrafi być bardzo namiętna i bardzo zdecydowana, gdy serce mocniej drgnie. Maciej Nawrocki jako Mundek jest nieco zmanierowany, ujmująco niemożliwy i trochę nadto kochliwy. Barwnie odmalowana postać muzyka bałaganiarza ma swój pierwowzór w osobie Iwo Wesbiego, współpracownika Jurandota. Jędrzej Taranek, czyli grubasek Marian, wzruszy i rozczuli niejedną kobietę. Jego żona z jednodniowym stażem – artystka Stefcia – bywa nieznośna, ale trudno jej nie pokochać. Monika Kaleńska z werwą i humorem oddaje charakter  mało praktycznej, nieco rozmarzonej, giętkiej niczym trzcina Stefci. Pełna energii Ewa Bonecka w roli Niusi jest równie urocza, a Sławomir Doliniec jako Józek dzielnie jej partneruje. Do łez śmieszy Paweł Ferens w roli przezabawnej, groteskowej Gospodyni. Reżyser spektaklu, Jan Naturski, sprawnie prowadzi aktorów, a przy okazji gra niewielką rolę Pana Zylbermana, sprytnego Żyda, jednego z mieszkańców kamienicy w żydowskim getcie.

Komedia „Miłość szuka mieszkania”, choć lekka i niewymagająca, przybliża nieco realia życia w getcie. Sam tekst nie jest dziełem wybitnym, Jurandot ma w swym dorobku dzieła o wiele ciekawsze, jednak spektakl Teatru EKIPA – jako pełna prostego humoru i ciepła historia o manewrach miłosnych – może rozbawić zmęczonych szarą codziennością widzów.

https://teatrdlawszystkich.eu/byczki-w-tomacie-kaktus-i-milosne-przepychanki/?fbclid=IwAR3NibBr7iq1fWdvYzaQwhWnYteBQUgkfQ_6woPCPMPtJJNtGQE_6eCZG44

Anna Czajkowska – pedagog, logopeda dyplomowany oraz trener terapii mowy. Absolwentka Pomagisterskiego Studium Logopedycznego Uniwersytetu Warszawskiego, a także Podyplomowych Studiów Polityki Wydawniczej Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z wydawnictwami edukacyjnymi (Nowa Era, Edgard) oraz portalem babyboom.pl, dziecisawazne.pl i e-literaci Instruktor metody PILATES. Recenzje teatralne pisze od 2011 roku.

 

Miłość. Nie przeszkadzać! - rude rude girl. Dodano 01.01.2019, godz. 16:49

Sytuacja polskich Żydów w czasie wojny budzi bardzo smutne skojarzenia i zapewne mało kto wpadłby na pomysł, żeby na kanwie tych wydarzeń tworzyć komedię. A jednak powstała i to właśnie w czasach wojennych. Wiele jest w polskiej literaturze dzieł powstałych "ku pokrzepieniu serc" - sztuka "Miłość szuka mieszkania" napisana przez Jerzego Jurandota miała taki właśnie cel. Utwór wyśmiewający codzienność życia w warszawskim getcie bez wątpienia musiał działać pokrzepiająco. Choć sytuacja, w jakiej znajdowali się główni bohaterowie, nie nastrajała pozytywnie, to jednak ich perypetie i cała seria komicznych wydarzeń sprawia, że bez problemu zapominamy o okolicznościach, w jakich powstał ten niezwykły utwór. 

 

 

Nie od dziś wiadomo, że śmiech jest lekarstwem na całe zło. Wyśmianie problemu czyni go mniej problematycznym - jeżeli nie znacie tej metody oswajania smutku, to koniecznie ją wypróbujcie. Jurandot śmiechem chciał leczyć ból, smutek i strach mieszkańców getta, którzy każdego dnia mierzyli się z biedą, głodem i widmem śmierci. Sztuka była wystawiana dla żydowskich widzów na scenie ówczesnego Teatru Femina i sądząc po jej humorystycznej, a momentami wręcz groteskowej konwencji, z pewnością dodawała im otuchy.

Pewnie nigdy nie zetknęłabym się ze sztuką Jerzego Jurandota, gdyby nie Teatr Ekipa. Grupa złożona z młodych, bardzo zdolnych aktorów postanowiła tchnąć ducha w to zapomniane dzieło. I tak oto komedia "Miłość szuka mieszkania" po wielu latach powróciła na scenę, choć tym razem ugościł ją Teatr WARSawy. Sztuka w reżyserii Jana Naturskiego jest nie tylko śmieszna, ale także bardzo... autentyczna. Wbrew pozorom, getto i wojna są w tym utworze tylko tłem dla historii, która - jak sama nazwa wskazuje - porusza temat uczuć. Ok, kwestii lokalowych również. Oba te aspekty - miłość i schronienie - to absolutnie uniwersalne potrzeby każdej istoty żyjącej. Nieważne, czy za oknem szaleje wojna, czy panuje pokój - każdy pragnie mieć swój bezpieczny kąt, najlepiej z ukochaną osobą u boku. Dokładnie tak, jak bohaterowie sztuki Jerzego Jurandota...
Małżeństwo Ady (Dagmara Bąk) i Mundka (Maciej Nawrocki) poznajemy w chwili, gdy z radością przestępują próg swojego świeżo wynajętego mieszkania. Co prawda, entuzjazm młodej pary usiłuje ostudzić gderliwa gospodyni (Paweł Ferens), wyliczając im całą listę reguł panujących w budynku, jednak ani zakaz grania na skrzypcach, ani limit czasu na korzystanie z łazienki nie są w stanie zgasić ich podekscytowania na myśl o nowym, samodzielnym życiu.
Beztroską radość burzy dopiero pojawienie się kolejnego lokatora, Mariana (Jędrzej Taranek), który ku rozpaczy Ady i Mundka zostaje zakwaterowany w tym samym lokalu. Mało tego, intruz ciągnie za sobą świeżo poślubioną żonę Stefcię (Monika Kaleńska), dawną przyjaciółkę Mundka, w której  w przeszłości kochał się skrycie. Sytuacja komplikuje się, gdy Ada zaczyna czuć miętę do Mariana. Nieoczekiwany splot wydarzeń wywołuje masę komicznych sytuacji, a wyraziści bohaterowie sprawiają, że pozornie banalna fabuła angażuje widza bez reszty. Poza głównymi bohaterami na scenie zobaczycie także namolnego pana Zylbermana (Jan Naturski), poczciwego pijaka, Józka (Sławomir Doliniec) i uroczą Niusię (Ewa Bonecka), przyjaciółkę Ady. 
Miarą jakości sztuki komediowej jest stopień rozbawienia publiczności. Perypetie bohaterów granych przez Teatr Ekipa sprawiły, że widzowie płakali ze śmiechu, a to najlepszy dowód, że artyści stanęli na wysokości zadania. 
Spektakl zachwyca wizualnie. Scenografia idealnie "zagrała" ciasne mieszkanie w kamienicy czynszowej, w którym przyszło mieszkać dwóm młodym parom. Świetnym pomysłem okazała się szafa pełniąca rolę drzwi do mieszkania. Bohaterowie wyłaniający się z jej czeluści wyglądali nad wyraz komicznie. Muszę także pochwalić kostiumy, które idealnie wpisywały się w ówczesną epokę. Imponująca estetyka i dbałość o najmniejszy detal sprawiły, że spektakl ogląda się z ogromną przyjemnością. Gdyby ktoś mnie zapytał o pierwsze wrażenia wizualne, powiedziałabym, że sztuka jest po prostu bardzo... ładna. Walory estetyczne, o które zadbała Monika Gościniak, w połączeniu ze świetną grą aktorów, doskonale działają na odbiór sztuki. Współczesne produkcje teatralne coraz mniejszą uwagę przywiązują do otoczenia, koncentrując się maksymalnie na tekście. W spektaklu Jana Naturskiego oba aspekty zostały dopracowane do perfekcji.
Jestem oczarowana talentem Teatru Ekipa. Nie przepadam za komediami, ale ten spektakl oglądałam z nieskrywaną przyjemnością. Finezyjna, swobodna gra aktorów dodała sztuce lekkości i pogłębiła komiczny przekaz utworu. "Miłość..." w wykonaniu artystów Teatru Ekipa to bez wątpienia jedna z najlepszych komedii, jakie miałam okazję oglądać na przestrzeni ostatnich lat. Spektakl jest doskonałym dowodem na to, że śmiać się można zawsze i wszędzie - bez względu na okoliczności. Szczery śmiech działa czasem lepiej niż najsilniejsza tabletka przeciwbólowa, a na pewno pozwala odciąć się od przykrych doświadczeń i spojrzeć na nie z dystansem. Mieszkańcy getta to potrafili - powinniśmy brać z nich przykład.

 

Powiedzieli miłość Dodano 10.12.2018, godz. 9:15

Widzieliście nasz plakat? Dodano 05.12.2018, godz. 15:11

Autorem jest Grzegorz Jarzynowski.

Model finansowania: "wszystko albo nic"

Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 14.12.2018 22:10