Spektakl "Serdeczny" w ramach Festiwalu Okupacyjnego
Dodano 19.08.2014, godz. 12:013 listopada, g. 19.00
Jakubczak / Szekalski „SERDECZNY”
Oparta na faktach, rozpisana na trzy głosy opowieść, której osią jest narracja głównego bohatera, JA, usiłującego dotrzeć do własnych początków, zrekonstruować fakty i uporządkować obrazy z przeszłości po to, aby dojść do doświadczenia bazowego, konstytuującego to, kim jest i kim stał się na drodze do swoich marzeń o aktorstwie, pisaniu, o wielkim mieście. Próba rekonstrukcji łączy obrazy dzisiejszej Warszawy, dzieciństwa na Białostocczyźnie, odprysków rozmów i spotkań. Jakie znaczenie dla „tu i teraz” mają wydarzenia z dzieciństwa i wczesnej młodości? Mała wiejska parafia, grupa osób z nią związanych, które wzięły pod opiekę młodego chłopaka, pomagały mu rozwijać pasje, poznawać świat – mniej lub bardziej subtelnych przesunięć, nadużyć i możliwych dwuznaczności relacji opiekun-uczeń.
TEKST / DRAMATURGIA: Krzysztof Szekalski
REŻYSERIA: Aleksandra Jakubczak
OBSADA: Anna Gorajska, Dobromir Dymecki, Sebastian Stankiewicz
MUZYKA: Joanna Sokołowska
SCENOGRAFIA: Martyna Kander
"Urodziłem się w windzie. Między piętrami. Matkę wzięły skurcze już w karetce. Ojciec też był nieprzytomny. Koledzy przywieźli go z pracy na sygnale. Ojciec pracował w transporcie sanitarnym. Odnieśli go prosto do łóżka, tak był pijany. Matka poprosiła sąsiada, żeby wezwał inne pogotowie, bo koledzy ojca są niedysponowani. Dobijałem się już od południa. Od południa na dalekiej północy. Powieźli ją umęczoną do powiatowego szpitala. Dobijałem się w karetce. Nie słyszeli. Windą na 4 piętro. Między drugim, a trzecim albo trzecim, a czwartym w okolicy północy. Tuż przed północą. Pijany lekarz zatrzymał windę. Opieprzyli matkę. Że nie dotrzymała. Z windy do sali porodowej było kilka kroków. Nie dała rady. Dobiłem się. Potem żartowali z niej. Była obiektem kpin, jak to się mówi. Nie miała pieniędzy, żeby je uciszyć. Mówili do niej windziara. Między drugim a trzecim albo trzecim czy czwartym lekarz nie chciał odciąć pępowiny. Zębami nie będzie odgryzał. Musieli oczyścić windę z krwi. Strasznie się wkurwiły pielęgniarki, które musiały to robić. Nie mogła windziara dotrzymać, nie mogła? Jakby się zaparła, to by utrzymała, windziara cholerna. To teraz niech se leży i czeka. Bo my, jak tu już dwadzieścia pięć lat harujemy za pół darmo, to żeśmy krwi z windy nie zlizywały. A lekarze chętnie przyjmowali dary ze Wschodu i z Zachodu. Windziara nie miała żadnych darów. To niech czeka albo se dziurę zaszyje. Niech se główkę z powrotem zassie. Straszne ilości takich dzieci polskie państwo przyjęło i rosło w siłę. Już od pierwszej chwili się dziecko uświadamiało i hartowało, już od pierwszej chwili mały człowieczek państwowy był zapoznawany z oparami alkoholu przez służby medyczne. Dlatego polskie niemowlę po wychyleniu główki zaczynało krzyczeć głośniej, niż niemowlę zachodnie. W windzie przez pijanego lekarza. Syn windziary. To nie wróżyło nic dobrego." (fragment scenariusza)