Miło Cię widzieć!

Ładowanie strony

O projektodawcy

Martin

Martin

Sheffield

Pisarz, publicysta, grajek, radiowiec. Prowadzi radio Kontestacja i videocast Odwyk.com. Znany z ironicznych, satyrycznych piosenek, które rozeszły się po internecie jak wszy po gaciach (ponad 9 milionów odsłon na YouTube).

Jego życiową pasją są trzy rzeczy: Bóg, wolność oraz robienie sobie jaj. Przy czym często wszystkie te rzeczy łączy razem w jedną, przedziwną całość.

W 2009 roku zrezygnował z pracy programisty, żeby zająć się wymyślaniem, tworzeniem, pisaniem i ogólnie zmienianiem świata na lepsze. Albo na weselsze. Co często na jedno wychodzi.

Napisz wiadomość do Projektodawcy

3200 PLN z 1500 PLN

61 Wspierający

Udany! Cel osiągnięty

213%

Model finansowania: "wszystko albo nic". Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 29.06.2011.

Droga wojewódzka 666

Wypijmy za półówkę!

Dodano 06.06.2011, godz. 18:30

Ludzie! Jeszcze 23 dni do końca, a już mamy połowę! Jestem pod wrażeniem. A ja rzadko kiedy jestem pod wrażeniem.

Tym niemniej to jest to ta łatwiejsza część. Teraz, niczym pijak o pierwszej po południu, trzeba poszukać drugiej połówki.

A w międzyczasie, jako że projekt, choć dziki, okazał jest zdecydowanie realny, zabieram się już powoli za przygotowania. No, za połowę przygotowań.

Na liście mam między innymi:

- poćwiczyć pisanie tekstów
- zrobić listę hosteli
- zaprojektować wyjątkowo fajną widokówkę
- przygotować sobie stronę projektu, jakąś bazę danych na maile, system do wysyłania maili, i takie tam (żeby w trakcie podróży nie tracić czasu na techniczne sprawy)
- kupić pieczątkę z napisem "you are so special". Albo może: "dla wyjątkowego/wyjątkowej [tu wpisz swoje imię]"
- iść do fryzjera (pod kaskiem i bez włosów strasznie w łeb gorąco)
- kupić bagażnik do motorka, świecę, klucze, zestaw do łatania opon i takie tam
- zrobić porządny przegląd (wątpię, że Chińczycy przewidywali, że ktoś będzie ich motorowerem robić tysiąc-kilometrowe podróże)
- poszukać firmy, która w razie czego przyjedzie lawetą zabrać to co zostało z motorka, kiedy się rozpadnie

Jak na razie poszedłem do fryzjera.

Było warto.

Aha, i jeszcze mała errata do opisu. Właściwie nie errata, tylko wyjaśnienie.

10 dni w podróży to jest absolutne, najabsolutniejsze, super-minimalne minimum. Jest to minimum przewidziane na okoliczności całkowicie ekstremalne. Na przykład takie, że Polskę nawiedzi tajfun i zaraza. Lub, że na mój dom spadnie UFO i CBŚ będzie kategorycznie wymagało mojej obecności w celu przesłuchania. Lub też, że wszystkie pieniądze w porywie serca i pod wpływem odurzenia alkoholowego wydam na bezdomnego, którego historia życia wzruszy mnie bardziej niż historia ukrzyżowania Jezusa, zaś opowiadanie, które o nim potem napiszę, zdobędzie specjalnie na tę okoliczność ustanowioną nagrodę Dobrego Serca imienia Donalda Tuska.

Po prostu jestem przewidujący.

Gdyby jednak jakimś cudem te okoliczności nie nastąpiły, będę jeździć to tu, to tam, tak długo, aż napiszę tyle fajnych opowiadań, że uznam, że starczy. Albo jak się skończą pieniądze, co jest o wiele bardziej prawdopodobne. W wyliczeniach założyłem bardzo, bardzo duże obcinanie kosztów, ale wszystko kosztuje. Na ile więc starczy - na tyle będzie. Im więcej dacie - tym więcej (i lepiej) napiszę.

Ale minimum musi być osiągnięte! Dlaczego, że jak coś zaczynam to kończę. Wyliczyłem więc sobie wszystko realistycznie. Bo nie chcę być potem w sytuacji firm stających do przetargu na budowę drogi, które zaniżają cenę po to, żeby wygrać przetarg, by potem stanąć z robotą w połowie drogie, z braku funduszy. Inaczej mówiąc: nie jestem kompletnym idiotą, który uważa, że przy dozie optymizmu można sprawić, że 2 plus 2 wyniesie 15 plus VAT.

Albo też może nie jestem studentem. Co czasem zresztą na jedno wychodzi.

I dlatego też ci, którzy od czasu do czasu wyskakują tu i tam z komentarzem, że 1500zł to jest o wiele za dużo na taki projekt, niechaj się pukną w to, co chroni to coś, co im wyrosło zamiast mózgu. W głowę, znaczy.

Bo jak mówi moje ulubione przysłowie: wszystko jest możliwe - pod warunkiem, że nie wiesz o czym mówisz.

I tym nader optymistycznym akcentem kończę, nawołując do wspierania. Namówcie tam kogo się da. Będzie co śledzić, będzie co czytać, i będzie co powiesić na lodówce.

Czy nie fajnie będzie popatrzeć, że raz się coś dla odmiany w Polsce udało? No przecież fajnie.

Więc oby nam się!

Więc oby nam się - uzbierało!

Model finansowania: "wszystko albo nic"

Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 29.06.2011 20:08