Miło Cię widzieć!

Ładowanie strony

O projektodawcy

Fundacja Centaurus

Fundacja Centaurus

Wrocław, Polska

Fundacja Centaurus działa w imieniu zwierząt od 2006 roku. Jest międzynarodową organizacją non profit, która koncentruje swoje działania i projekty wkoło dobroczynności wobec zwierząt w wielu aspektach.

Stado 800 ocalonych koni, 50 osiołków, paręset psów, liczne zwierzęta gospodarskie i domowe to zasługa 400 000 Darczyńców z całego świata, którzy zaangażowali się w działalność organizacji.

Napisz wiadomość do Projektodawcy

13015 PLN z 85000 PLN

119 Wspierający

Zakończony Cel nie został osiągnięty

15%

Model finansowania: "wszystko albo nic". Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 28.11.2016.

Przykryć skrawek końskiego nieba.

O projekcie

Bo deszcze niemiłosierne, sroga zima lada dzień, zaś Kasztanka elegancka była dama i w zmokniętej fryzurze chrap na dwór by nie wystawiła. Bucefał zresztą nie inaczej, mokry ogon nie przystoi w domowym zaciszu. Chodź Kasztanka i Bucefał pogalopowały dawno z wiatrem, w Polsce, kraju ułanów stare, ocalone Baśki i Gniade stanęły dziś przed wyborem - albo strzyżemy na łyso grzywy i ogony, albo zbierzemy na swój dach wśród polskich Dam i Kawalerów. 

Teraz zamknij oczy ....

Jest rok 1885. Przechadzasz się po pięknym dworku, mijasz ogród zimowy i niewielki park, który ponad 100 lat później zostanie uznany za zabytkowy. Zatrzymaj wzrok na przepięknym Pałacu wzniesionym przez Gottfrieda Schneidera, jesteś gościem w Spittendorf, gdzie na przełomie XX wieku będą zjeżdżać na PGR ludzie z całej Polski. Mijasz kolejne zabudowania, możesz oczyma wyobraźni podziwiać ich doskonałość i świetność, której dziś pozostały jedynie okruchy. Dochodzisz do budynku przy głównej bramie, otwierasz oczy - jest rok 2016. Swój łeb wystawia całkiem współczesny koń, wilgotne chrapy, skronie przypruszone siwizną, wydaje Ci się tak stary jak cały dworek. Wszystko spowleka mgła i jesienna słota. Mijasz kolejne końskie chrapy, jedna za drugimi wyglądają jakby były tu zawsze. Bo dla Szczedrzykowic czas się zatrzymał. Kiedy przychodzi jesień, czuje się to najmocniej. Każdy, kto nowy, kiedy nas odwiedza robi podróż w czasie, szczególnie w otoczce polskiej, złotej jesieni.

Kiedy spojrzysz w górę, zobaczysz, czemu tu jesteś. Miejsce jak każde inne dla jednych, ale szczególne dla innych. Miejsce, gdzie wiele uratowanych koni, w kraju ułanów, znalazło swoją bezpieczną przystań. A teraz to bezpieczeństwo ginie w jesiennych ulewach.

A było tak...

Za górami, za lasami, w województwie dolnośląskim, kilkadziesiąt kilometrów od Wrocławia, kilka od Legnicy, w maleńkiej miejscowości Szczedrzykowice mieści się największe w Europie schronisko dla koni. Na starym, zabytkowym folwarku przebywa prawie 400 dużych koni, kucy, osiołków i wiele innych zwierząt gospodarskich i domowych.

Miejsce od rana do późnych godzin wieczornych tętni życiem, zawsze jest coś do zrobienia. To tutaj cała energia i czas poświęcone są opiece nad często bardzo chorymi zwierzętami. Codzienna rutyna, karmienie, wypuszczanie na padoki, ścielenie boksów, zabiegi weterynaryjne, wszystko w swojej kolejności są gwarancją spokojnej egzystencji mieszkających tu zwierząt. Nawet szalona Niezapominajka dała się uwieść tej rutynie i dzisiaj grzecznie stoi przy codziennej zmianie opatrunków. Szczedrzykowickie zabudowania to stary, poniemiecki folwark, wymagający ciągłych nakładów finansowych. Tu spadnie dachówka, tam wykruszy się zaprawa między cegłami, jak to w starych obiektach. Zwierzęcy Folwark został nabyty w 2012 roku, za środki z 1%, żeby powiększające się stado miało swój własny kawałek nieba. Bo Centaurus działając ponad 10 lat nigdy wcześniej nie miał nic własnego do zaoferowania swoim zwierzętom - nieustanne dzierżawy i włóczęga po całym kraju zakończyły się właśnie w tym magicznym miejscu. 

Folwark kupiony / 2012 rok:

Folwark ogarnięty / 2016 rok:

Chwilę po zakupie w wyniku wadliwej instalacji kominowej w budynku dla pracowników doszło do pożaru. Spaliło się poddasze i dach. Blisko trzy lata pracowaliśmy aby go odbudować, dach był w potrzebach na końcu (mimo, że to jedyne miejsce mieszkalne dla pracowników) – pierwsze zawsze były zwierzęta. Przez te kilka lat zostało wykonane wiele koniecznych remontów i napraw tak, aby obiekt był bezpieczny dla zwierząt i ludzi przy nich pracujących. Utwardzona została część terenu, postawione nowe boksy, budynki w środku zostały przystosowane na stajnie, zostały częściowo wymienione drzwi i okna, zrobiona została melioracja na padokach, wygrodzone wybiegi i wiele innych. Dziś Szczedrzykowice nie przypominają miejsca, które w 2012 roku nabyliśmy. A cała fundacja prowadzona przez Ewę, to jedyne takie miejsce na ziemi.

Oto Ewa:

Ewa, młoda studentka miała marzenia, że będzie pomagać i przekuła je na rzeczywistość. Trudne początki fundacji, gdy do rangi problemu urastało nabycie worka owsa, dziś są wspomnieniem i brukowaną wieloma łzami drogą, którą przeszła. Najpierw stajnia i mieszkanie w garażu wraz z czerpaniem wody z rzeki, bo brakowało nawet na opłaty. Potem kolejne, coraz większe i uparte poszukiwanie funduszy - bo Centaurus nigdy miał nie zapewniać minimum, i miał nigdy nie marudzić. Ewa udowodniła, że wszystko jest możliwe - z zupełnego zera wybudowała potężny azyl dla zwierząt, obecnie jedyny taki w Polsce. Bo Polak co jak co – ale jak bardzo chce, to potrafi. Przez dekadę działalności, z dziewczyny z marzeniami i kilkoma chorymi końmi utworzyła największe w Europie schronisko dla koni i zdobyła zaufanie wielu darczyńców i jednocześnie twórców fundacji. Bo tak naprawdę to małe niebo dla zwierząt w pod legnickiej wsi to wspólny sukces każdego, kto pomógł. Dziś, Fundacja Centaurus ma na liczniku blisko 1000 ocalonych koni, kilka setek psówwiele kotów i innych zwierząt.

"Kasia, wybuduję koniom potężną klinikę, i będą miały basen do rehabilitacji, zobaczysz" - mówiła Ewa mając na koncie 144 zł, w 2007 roku, po roku działalności, kiedy z logicznego punktu widzenia nie miało to szans. Wtedy jeździło się za drobniaki zebrane po kieszeniach, kroiło marchewkę na 10, miało się rumieńce na widok weterynarza któremu nie zapłaciło się rachunków, zaprzęgało się Kubusia aby jechać skosić trawy na siano dla koni na łączce obok. Dziś jeszcze basenu co prawda nie ma. Na klinikę już jest wybrana stajnia. Na razie są pilniejsze rzeczy i mnóstwo zwierząt.

"Żałuję czasem, że nie mamy czasu na kampanie medialne, ale na pewno znajdziemy sposób i na to, jak na wszystko. Bo przede wszystkim trzeba zmieniać świadomość społeczną, do momentu, aż takie organizacje jak Centaurus nie będą już potrzebne, bo wszystko będzie regulować się w społeczeństwie samo. Póki co jednak, praktyczne potrzeby naszych zwierząt pochłaniają większość naszego budżetu i czasu. Ponad 2000 projektów, edukacja w szkołach, eventy gdzie promujemy prawa zwierząt, sale sądowe gdzie chronimy ich prawa do godnej egzystencji - to wszystko niezmiernie ważne. Ale najpierw i priorytetowo zawsze dbamy o zwierzęta za które wzięliśmy odpowiedzialność - a 400 koni na folwarku to ogromna odpowiedzialność" - dopowiada Ewa.   

 

Te najbardziej schorowane kopytne, mieszkają właśnie w Szczedrzykowicach, zdrowe znalazły (i ciągle znajdują – za co adoptującym bardzo dziękujemy) dobre domy, a część już niestety odeszła za Tęczowy Most – bo śmierć jest nieodłącznym elementem każdego życia. Ale odeszły otoczone miłością i troską i co ważne, odeszły w swoim własnych domu, tu gdzie żyły i miały przyjaciół. W Szczedrzykowicach. Raz jest lepiej, raz gorzej. Ot, życie...

Kłoda pod nogami:

więcej zdjęć dachu dostępnych jest TUTAJ...

Dziś pod nogami kolejna kłoda. I to niestety dużego kalibru, bo czasu na reakcję jest mało. Liczyliśmy, że jeszcze w tym roku nie będzie trzeba.. że jeszcze wytrzyma... ale niestety, nad jedną stajnią jest dach do wymiany, a wielkimi krokami zbliża się jesień, a później zima... Stajnia jest zajęta przez kilkadziesiąt końskich emerytów i nie mamy alternatywnego dla nich miejsca. Musimy na szybko remontować, bo kolejnej zimy nie przetrzyma. Dziś, gdy pogoda dopisuje konie mogą zostawać na noc w wiatach, ale fundacyjne staruszki, choć całkiem dziarskie, gdy przyjdzie mróz czy słota, muszą mieć porządne schronienie. Muszą mieć ciepło i sucho aby jak najdłużej korzystać z uroków życia. I Mojra ze zwyrodnieniem kręgosłupa musi mieć się gdzie schować, i stary Herkules którego dopadł reumatyzm musi mieć dach nad głową. Emeryka Czarna też chce dalej mieszkać w swoim prywatnym boksie. Dla schorowanej Belli to też nie jest czas na przeprowadzki. Te kilkadziesiąt zwierząt choć ocalone, znowu proszą o pomoc. Wiele wspólnie zrobiliśmy. Wiele przeszliśmy.

Wiele żyć ocaliliśmy dzięki Wam i ludziom, którzy żyją wkoło Was. Wiemy, że zwierzęta mogą na Was liczyć więc wierzymy, że i tym razem się uda. Wierzymy, że wspólnymi siłami w tak krótkim czasie dokonamy znowu niemożliwego. Wiemy, że gdy spadną pierwsze płatki śniegu, a ziemię ściśnie mróz, szczedrzykowickie konie dalej będą w swoim własnym domu miały się gdzie schronić.

Czarna i jej przyjaciółka - Spinka

 Mojra z przyjaciółmi

Czego wymaga dach ?

Generalnego remontu. Kiedy kupiliśmy folwark, remontu wymagał każdy walący się budynek. Palmę pierwszeństwa otrzymały budynki, które miały być zamieszkiwane przez zwierzęta. To ogromne koszta - wie każdy, kto remontował nawet mała łazienkę albo altankę. TU są tego kilometry. Wszędzie doprowadziliśmy wodę, prąd, zamontowaliśmy część automatycznych poideł, żeby konie miały dostęp do świeżej wody kiedy tylko mają ochotę. Dla 400 koni zbudowaliśmy boksy - wewnętrzne i zewnętrzne. Robiliśmy wybiegi - grodzenie, melioracja, wielokrotne żwirowanie. Remonty dachów odkładaliśmy zawsze na koniec - do dziś pamiętam, jak nasze dzielne chłopaki siedziały w kuchni, po pożarze kiedy "zabrało nam poddasze i cały dach”. Siedzieli razem, mając lat od 18 do 70, i pili kolejną kawę bo ledwo widzieli na oczy, a na głowę kapała im orzeźwiająca woda. Czekaliśmy na mróz z utęsknieniem - było wtedy bardzo zimno, ale przynajmniej sucho w całej kuchni. Było mi bardzo przykro, że nie mogłam zaoferować moim ludziom suchego kąta, na który zasługiwali po ciężkim dniu pracy, ale otrzymałam od nich szczodre zrozumienie - i dopiero po 3 latach nadszedł na czas na prowizoryczny dach tymczasowy. W tym czasie całkiem nieźle radził sobie dach na stajni nad staruszkami - dopiero ostatniej jesieni zaczął mocniej przeciekać, plandeka była coraz bardziej porwana i tańczyła z wiatrem, ale dla koni nie było to jeszcze odczuwalne, bo nic na głowę się nie lało. Zrobiliśmy zatem w pierwszej kolejności "przełożenie dachu" nad stajnią "wałaszków i niewidomych" - koszt ogromny, zbiórka się udała, dach przełożony, bo groził całkowitym obsunięciem się. Mieliśmy nadzieję, że wytrzymamy z kolejnymi dachami do wiosny- a tu kilka dni telefon "szefowa, koniom leje się na głowę". No to przeprowadzka. Mamy kilka boksów wolnych, kilka koni wyjechało do naszych znajomych stajni, kilka poszło na biegalnię. Ale to staruszki. Będą musiały tu za chwilę wrócić. Tu czują się bezpiecznie, od 4 lat mają te same boksy i tych samych sąsiadów, część nie może żyć bez siebie. Znają dokładnie drogę na swój wybieg i swoje miejsce w szeregu. Ostatnie, czego im teraz potrzeba, to "zmiana" nawet na moment. Dla nich czas biegnie już bardzo szybko. Jednak wyjścia nie było - obiecałam sobie, ze szybko tu wrócą. Pozostałe stacjonują na biegalniach - ale biegalnia to nie miejsce dla staruszka. On potrzebuje ciszy, spokoju, własnej przestrzeni. Czasem nie może wstać, czasem dłużej poleży, czasem mocniej wyciąga nogi, czasem dojada kolację przez wiele godzin. Komfort staruszka jest bardzo rozbudowany ;) i oznacza wiele zachodu dla ludzi wkoło. Nie wyobrażam sobie tej zimy przy obecnym stajnie dachu. Konstrukcja jest zgniła, może runąć w każdej chwili. Woda wlewa się już wszelkimi dziurami. Wszystko jest tak stare, że podczas rozbiórka nie zostanie nawet drzazga. Nie ma również stropu, bo poprzedni właściciel rozebrał go wyprzedając stalowe szyny podtrzymujące konstrukcję. Jeśli runie dach, runie cała stajnia, stracimy dom dla prawie 50 starych koni, które prawdziwego domu nigdy wcześniej nie miały. To ich jedyne miejsce na ziemi, gdzie mogą się podziać. Kwota jest potężna, i zbiórka na portalu społecznościowym to jedyna szansa na nowy dach. W ich imieniu bardzo proszę o wsparcie projektu "dach emeryta". 

Ewa Mastyk

 

Co zrobimy za 85.000 zł ?

  • dokonamy rozbiórki starego dachu 
  • postawimy nową konstrukcję dachową
  • odeskujemy konstrukcję
  • położymy papę, czyli nabijemy papę podkładkową, zrobimy opierzenie, położymy papę wierzchnią, zrobimy podbitkę i rynny

Wymiary dachu: 15m x 40m

Co zrobimy jeżeli uzbieramy więcej funduszy?

Jak to co zrobimy ? To oczywiste – wybudujemy basen rehabilitacyjny dla koni. Dzięki Wam, u nas to co niemożliwe, staje się możliwe.

 

PS.  W 2006 roku Fundacja Centaurus to Ewa studiująca akurat socjologię, jej 20 uratowanych koni i kilku wspierających znajomych i przyjaciół dzielących życie na filantropię, studia i pracę. Po ponad 10 latach Centaurus to setki aktywnych działaczy i wiele ośrodków na terenie Polski, w tym trzy młode Damy: Aleksandra (ta urocza blondynka ;)), Joasia (równie urocza trochę ruda) i Ada (ta charyzmatyczno urocza). Wszystkie trzy postawiły sobie za punkt honoru, aby pomóc zebrać środki na remont dachu - i nagrały swoją odę do dachu ;)

Poznaj: nasze konie, psy, koty, polub nas na fb tutaj i tutaj.

Model finansowania: "wszystko albo nic"

Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 28.11.2016 13:01