O projekcie
Celem projektu jest (prawdopodobnie) pierwsze samotne przejście przez deszczowy las równikowy. Zamierzam wejść do lasu i w ciągu 3 tygodni pokonać ok. 150 km odcinek możliwie najbardziej surowego terenu.
Po wyprawie powstaną:
- film, będący dokumentem z wyprawy,
- książka o wszystkich moich afrykańskich podróżach, którą już zacząłem pisać, a której podsumowaniem i kulminacją będzie samotny trawers dżungli,
- prezentacja filmowo-zdjęciowa, z którą będę jeździć na festiwale podróżnicze w całym kraju.
Prawdopodobnie jest to projekt pionierski. Piszę o tym ostrożnie, ponieważ nie natrafiłem na podobną wyprawę, ale nie wykluczam, że ktoś coś podobnego zrealizował. Znane mi przejścia przez dżungle to albo wyprawy z lokalnymi przewodnikami, wieloosobowe, lub po mniej lub bardziej wydeptanych ścieżkach, ewentualnie krótkie, trwające kilka dni. Ja chcę zrobić coś dużo trudniejszego i jednocześnie ciekawszego. Ma to być ekspedycja realizowana w oparciu o trzy najważniejsze założenia:
, czyli bez wsparcia przewodników czy tragarzy, chcę być zdany wyłącznie na siebie. Zależy mi na tym, ponieważ bycie sam na sam ze sobą przez wiele dni to doświadczenie wyjątkowe i mało kto ma okazję tego doświadczyć. Do tej pory najdłużej bez kontaktu z drugim człowiekiem podróżowałem po Uralu Polarnym. Wówczas było to raptem 4 dni, ale było to doskonałe doświadczenie. Podejmowanie decyzji w oparciu wyłącznie o własną wiedzę i doświadczenie, ale też lęki, ograniczenia i wreszcie zdrowy rozsądek, pozwoliły mi przyjrzeć się lepiej samemu sobie. Może też polubić się za pewne cechy i powalczyć z innymi. Czyli poznać siebie i próbować rozwijać się. Teraz jestem gotów, co ja mówię: pragnę tego! - aby doświadczyć dłuższego okresu i w trudniejszych warunkach.
, czyli w terenie, gdzie nie ma żadnych ścieżek czy szlaków. To dużo ciekawsze, ale wiąże się z wielokrotnie większym wysiłkiem. Muszę być na to przygotowany kondycyjnie, ale przede wszystkim logistycznie. Będę miał w plecaku wszystko to, i tylko to, co będzie mi potrzebne do przeżycia w lesie przez 2-3 tygodnie. Wyjątkiem będzie sprzęt foto-wideo, bo jak zwykle chcę nakręcić dokument o tej wyprawie i w ten sposób podzielić się nią z innymi.
, czyli sam w lesie będę ok. 2-3 tygodnie (w zależności od tego jak szybko uda mi się dotrzeć na miejsce startu). Szacuję, że w tym czasie będę w stanie przejść odcinek ok. 100-200 km. Przy czym nie liczby są tu najważniejsze, ale frajda z obcowania z dziką i niedostępną przyrodą, a także sobą samym w tych jakże specyficznych warunkach.
Choć lubię samotne wyprawy, to absolutnie nie jestem typem samotnika. Zawsze po powrocie wielką radość sprawia mi dzielenie się wrażeniami z innymi. Nie ograniczam się do grona znajomych i z moimi prezentacjami jeżdżę na festiwale podróżnicze i inne publiczne spotkania. Tym razem chciałbym pójść krok dalej i namówić Ciebie na udział w tworzeniu tej najtrudniejszej z moich wypraw. Od Twojego wsparcia zależeć będzie, jaki ostatecznie kształt to przedsięwzięcie przybierze i jakie cele uda mi się osiągnąć.
Rzeczy trudne i pionierskie niestety wiążą się z dużymi kosztami. Większość z nich jestem gotów pokryć z własnych środków. Natomiast abym mógł zrobić świetny dokument z wyprawy, oraz żeby wyprawa była bezpieczna, a moi bliscy czuli się spokojnie, wreszcie żebyś mógł śledzić jej przebieg na bieżąco, będę potrzebował Twojego wsparcia.
- Jeżeli zbiorę 100% planowanej kwoty, przeznaczę ją na zakup sprzętu foto/wideo – Potrzebuję czegoś lekkiego i dającego jednocześnie świetny obraz filmowy i fotograficzny. Mam sportową kamerkę GoPro, ale traktuję ją jako dodatek. Chcę zakupić sprzęt podstawowy. Będzie to na pewno jakiś bezlusterkowiec (lekki, mały, o doskonałych parametrach obrazu). Marzy mi się najnowsze dziecko Sony A6300, choć myślę także o Olympusie OM-D 5 MarkII, czy jednym z modeli Panasonika. Możliwe jednak, że kupię nieco starszy model aparatu, za to dokupię dodatkowy obiektyw. Łącznie chcę na ten cel przeznaczyć ok. 5000 zł.
- Jeśli uda mi się zebrać 140% wsparcia, będę zaopatrzony w telefon satelitarny. Ten sprzęt pozwoli mi na wysyłanie smsów z wyprawy, które będą zamieszczane na moim profilu na FB. W ten sposób będziesz mógł na bieżąco śledzić moje poczynania! Dzięki temu moja rodzina będzie czuła się bezpieczniej, bo w razie, gdyby poszło coś nie tak, będę mógł wezwać pomoc.
- Natomiast, jeśli uda mi się zebrać 190% wsparcia, to zmienię trasę wyprawy tak, aby przejść dżunglą z jednego kraju do drugiego. Tak, to dość szalony plan, ale teoretycznie możliwy do realizacji. Wymagać to będzie zakupu droższego biletu lotniczego i drugiej wizy.
Pozostałe koszty, które pokrywam we własnym zakresie:
- Bilet lotniczy międzynarodowy – 4000 zł
- Transport wewnętrzny i inne koszty logistyczne na miejscu – ok. 3000 zł
- Wiza – 500 zł
- Prewencja malaryczna (Malarone) i apteczka – 600 zł
- ubezpieczenie – 300 zł
- Sprzęt biwakowy, ciuchy, buty, filtr do wody i liofilizaty - już mam.
Moją pasję podróżniczą zacząłem od podróży trampingowych. Potem, zafascynowany historią afrykańskiej podróży Kazimierza Nowaka ruszyłem w jego ślady i zrealizowałem samotną, 4-miesięczną podróż po Afryce Zachodniej (Maroko, Sahara Zachodnia, Mauretania, Mali). Krótko potem zostałem zaproszony do głośnego projektu "Sztafeta Afryka Nowaka", w ramach którego przepedałowałem trzy etapy, z czega dwa jako lider grupy (Libia, Czad). Na ostatnią rowerową podróż wybrałem się znów samotnie, tym razem na Ural Polarny. Wyprawa ta cieszyła się dużym powodzeniem na festiwalach podróżniczych, czego miłym efektem było zdobycie kilku ważnych nagród. Choć rower daje poczucie niezależności w podróży, to stawia jednak pewne ograniczenia. A mnie ciągnęły coraz bardziej dzikie, odludne rejony, gdzie nie ma żadych dróg. I tak w 2013 r. wraz z trójką kolegów zrealizowałem wyprawę "Aztorin Expedition", polegającą na spływie zupełnie dziką rzeką Dja płynącą przez środek kameruńskiej dżungli (uhonorowana na gdyńskich Kolosach m.in. Nagrodą Dziennikarzy).
To wówczas narodził się pomysł na samotną, pieszą wyprawę przez las równikowy. Latem 2015 roku wybrałem się do Konga (DRK) i podjąłem próbę samotnego przejścia przez dziewiczy w las w okolicach Parku Narodowego Salonga. Choć wyprawa okazała się arcyciekawa, to jednak głównego celu nie udało mi się zrealizować. Tym niemniej było to bardzo cenne doświadczenie i teraz już dokładnie wiem, jak należy się do takiej ekspedycji przygotować, aby zakończyła się sukcesem.
Wylatuję z końcem czerwca 2016, wracam po miesiącu. Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji co do kraju. W grę wchodzą Demokratyczna Republika Konga (Salonga National Park), Republika Konga (Odzala-Kakua), Gabon (Ivindo/Minkebe) i Kamerun (Nki/Boumba-Bek). Ciekawie byłoby pojechać do kraju, w którym jeszcze nie byłem, ale DRK wciąż kusi, żeby tam wrócić. W grę wchodzi jeszcze ten szalony plan, żeby "zaliczyć" dwa nowe kraje na raz, podczas jednej wędrówki, ale to zależeć będzie od wysokości wsparcia, więc od Ciebie!
Zapraszam na moją stronę http://dominikszmajda.com/,
oraz na mój profil na Facebook'u i moją facebookową stronę
Media o Twoim projekcie:
Dominik Szmajda: Mam obsesję na punkcie dżungli
- Im bardziej oddalam się od cywilizacji, tym bardziej miejscowi mają otwarte serca - mówi Dominik Szmajda, miłośnik ekstremalnych - pieszych i rowerowych - wypraw przez Afrykę, Azję i Ural, wydawca książek podróżniczych. Ostatnia wyprawa do Demokratycznej Republiki Konga, o której opowie na Ogólnopolskich Spotkaniach Podróżników Kolosy 2016 w Gdyni, potoczyła się zupełnie inaczej, niż zaplanował. Na kolejną - "samotny trawers dżungli" zamierza wziąć tylko 10 kg bagażu. Poznajcie Dominika Szmajdę.