Miło Cię widzieć!

Ładowanie strony

O projektodawcy

wzkarczewska

wzkarczewska

Wągrowiec

Jestem dwudziestosześcioletnią kobietą o blond włosach i zielonych oczach. Moją pasją są książki. Uwielbiam je czytać a także tworzyć swoje historie. Jedną z nich postanowić wydać. Mam nadzieję, że to marzenie uda mi się spełnić.
Jako zodiakalna ryba podobno jestem słaba i delikatna. Nigdy taka się nie czułam. Jako nastolatka trenowałam boks i kickboxing. Wiem co to ból fizyczny.
Cechuję się wytrwałością, dążeniem do celu i niezwykłą charyzmą.
Jestem wielką marzycielką, więc mam nadzieję, że to najwspanialsze marzenie się spełni.

Napisz wiadomość do Projektodawcy

65 PLN z 8000 PLN

3 Wspierający

Zakończony Cel nie został osiągnięty

Model finansowania: "bierzesz ile zbierzesz". Twórca Projektu otrzyma wszystkie środki, które zostaną wpłacone, bez względu na osiągnięcie kwoty minimalnej. Projekt kończy się 02.08.2020.

Pechowa dziewczyna. Debiutancja powieść.

O projekcie

O projekcie

Celem projektu jest zebranie pieniędzy na wydanie powieści "Pechowa dziewczyna".

Na co zbieram:

  • Powieść w wersji papieowej, 320 stron
  • Powieśc w wersji elektonicznej
  • Koszt: osiem tysięcy złotych

Co zrobię, jeśli uzbieram więcej pieniędzy:

  • Pieniądze przekażę na schronisko dla psów - Schronisko Cywil, ponieważ bohaterka mojej powieści bardzo lubi zwierzęta.

 

Kilka słów o mnie:

Cześć,

Nazywam się Weronika Karczewska-Kosmatk. Mam dwadzieśćiasześć lat, mam blond włosy, jasną cerę i zielone oczy. Od pewnnego czasu oprócz czytania różnych powieści, zajęłam się również ich pisanien.

Na początku pandemii odezwało się do mnie jedno wydawnictwo i zaproponowało współprace na zasadach współfinansowania. Muszę uzbierać osiem tysięcy by móc wydać swoją powieść. W między czasie odezwały się do mnie jeszcze dwa mniejsze wydawnictwa z podobną propozycją. . Mam nadzieję, że dzięki temu projektowi uda mi się zrealizować to marzenie. Zebraną kwotę w pełni przeznaczę na wydanie powieści przy inicjatywie wydawnictwa.

 

 

O Książce: "Pechowa dziewczyna"

Powieść "Pechowa dziewczyna" to opowieść o Basi, która uważa siebie za pechową. Do tej pory nie znalazła swojej drogi w życiu. Pracuje w restauracji swojej mamy. I choć zawsze marzyła o gotowaniu, zajmuje się parzeniem kawy i obsługą gości. 

Pewnego dnia, tuż po konfrontacji ze swoim byłym chłopakiem, dowiaduje się, że jej ciocia ma raka i prosi ją o pomoc w hotelu, który odziedziczyła po dziadkach dziewczyny. Basia podejmuje nie tylko pracę jako menadżer, ale również kształci się w zawodzie by móc lepiej go wykonywać. Poznaje miłego mężczyznę, w którym, przynajmniej tak jej się wydaje, zakochuje się. Niestety, Tomek, okazuje się tylko kobieciarzem, ale i kłamcą. Po ich wspólnej nocy, do jego mieszka przychodzi jego “dziewczyna”. Załamana Basia wierzy, że ma potwornego pecha do mężczyzn. Wchodzi do restauracji, zamawia kawę a przypadkowo spotkany mężczyzna oblewa ją gorącym napojem. Ich przypadkowe spotkanie sprawia, że Basia, choć nadal ma na swoim koncie wiele pechowych sytuacji, cieszy się życiem i stara się by pech nie przejął nad nią kontroli. Do tego uczucie do Maksa z dnia na dzień staję się coraz głębsze. Dlatego też gdy Basia myśli, że jest w ciąży, jest totalnie załamana. Nie jest pewna czy ojcem jej dziecka może być Tomek czy Maks. Do tego Maks staje się zimny i niewzruszony. A przynajmniej taki pokazuje się dziewczynie. Tylko, że Basia jest „pechowa”, a dwie kreski na teście wcale nie muszą oznaczać ciąży.

Przedstawiam krótki fragment swojej powieści

 

Prolog

 -        Basia! Już nasikałaś? - krzyczała Sylwia do zamkniętych drzwi od łazienki.

 

-        Tak - otworzyłam drzwi z prędkością leniwca – Teraz musimy poczekać kilka minut.

 

Moja mina mówiła wiele, ale nie było w niej ani krzty uśmiechu. W duchu liczyłam, że to wszystko nie dzieję się naprawdę, liczyłam na to, że jest to kolejny dowcip od życia.

 

Sekundy mijały, a my chodziłyśmy po łazience niczym lwy po wybiegu. Z nerwów ściskałam mocno palce. Szybciej!!! Krzyczałam w duchu, choć niewiele to zmieniało.

 

-        Ok. Chyba już minęły dwie minuty - Sylwia podeszła do umywalki, na której zostawiłam trzy białe patyczki.

 

Nie miałam siły spojrzeć sama, wolałam, żeby to ona przekazała mi wiadomość - dobrą lub złą. Widziałam, jak trzyma patyczek w ręce i spogląda na mnie z litością. Tak właśnie, z litością.

 

Czyli wiadomo, zła wiadomość.

 

-        Basiu? - chwila ciszy, która trwała wiecznie – Dwie kreski to... Wydaje mi się, że oznaczają...

 

-        Ciąże?

 

-        Chyba tak.

 

-        Ja naprawdę mam PECHA!!!!

 

 

 

 Rozdział piąty

 

-        Co dla Pani? - podeszła do mnie starsza kobieta, tak na oko miała jakieś pięćdziesiąt parę, może sześćdziesiąt lat, z burzą czarnych loków na głowie i przenikliwym jasno-zielonym spojrzeniem - Coś mocniejszego?

 

Musiałam wyglądać naprawdę źle, skoro zadała takie pytanie.

 

-        W sumie to mam ochotę na mocną kawę i alkohol, ale chyba nie podajecie niczego takiego - odpowiedziałam, a łzy znów zaczęły mi płynąć po policzku.

 

-        Facet? - potaknęłam głową - Karol, specjalna wersja na rozstania - krzyknęła do baristy stojącego bliżej monstrualnego ekspresu - A ty dziecinko usiądź sobie i  poczekaj na zamówienie.

 

Przysiadłam na stołku barowym, jednym z niewielu znajdującym się tuż przy barze, by poczekać na zamówienie. Bar nie był nowy, ale też nie obskurny, taki prosty, zwyczajny. Czarne, barowe krzesełka, kilka ciemnych stolików, na których paliły się czerwone świeczki. Wnętrze pomalowane na bordowo, gdzieniegdzie rozjaśnione beżową tapetą. Gdyby nie mocne światło przy barze i kilka kinkietów na ścianach, byłoby tu dość ciemno. Czekając na zamówienie, wyciągnęłam telefon z torebki i położyłam na blacie. Tak jak się domyśliłam, miałam kilka nieodebranych połączeń od Tomka.

 

-        Jak on śmie dzwonić do mnie po tym wszystkim! - krzyknęłam do siebie.

 

-        Proszę, to dla ciebie - starsza pani położyła przede mną ciemną, gęstą ciecz w filiżance i uśmiechnęła się do mnie.

 

-        Co to?

 

-        Wypij, na złamanie serce nie pomoże, ale trochę cię pocieszy i rozgrzeje - poklepała mnie po ręce i odeszła by obsłużyć kolejnego klienta.

 

Łyknęłam dziwną substancję z filiżanki. Była naprawdę mocna i gorzka, aż zakręciło mi się w głowie.

 

Chwyciłam filiżankę, zsunęłam się z krzesełka, chciałam usiąść przy stoliku i chwilę pomyśleć.

 

-        Przepraszam Panią - jakiś barczysty facet szturchnął mnie rękę akurat wtedy, kiedy próbowałam się obrócić. Kawa rozlała się po mojej, w sumie Sylwii sukience. Poczułam gorący płyn na żebrach. To, że sukienka była dopasowana jeszcze bardziej mnie zirytowało.

 

-        Nie widzisz jak chodzisz! - wrzasnęłam

 

-        Przepraszam, naprawdę nie chciałem.

 

Nie chciało mi się wysłuchiwać jego tłumaczeń. Jeden facet na wieczór starczy. Chwyciłam torebkę, chciałam wybiec z tego baru i jak najszybciej znaleźć się w domu, wtulić w przyjaciółkę, otworzyć butelkę wina i zapomnieć o tej całej historii.

 

-        Niech pani nie ucieka. Przepraszam. Pani Krysiu, jeszcze raz to samo dla tej pani - zwrócił się do starszej kobiety, która przed chwilą mnie obsługiwała - Proszę mi pozwolić się zrehabilitować. Zapraszam do stolika.

 

Nie chciało mi się już z nim kłócić, więc skinęłam tylko głową, a poza tym bardzo mi zasmakowała ta kawa, która teraz znajdowała się w dużej mierze na mojej sukience.

 

Owy facet zaprowadził mnie do stolika na samym końcu sali. Usiadłam naprzeciwko niego, powiesiłam torebkę na oparciu krzesła a telefon położyłam na stoliku. Ten znów się podświetlił, a wraz z nim wspomnienia związane z Tomkiem. Zamiast odebrać, znów się rozpłakałam.

 

Pani Krysia postawiła przede mną kawę i podała mi chusteczkę. Nawet jej nie podziękowałam, tylko przetarłam oczy. Ciemne smugi znalazły się na materiale, z pewnością wyglądałam jak panda, ale miałam to kompletnie gdzieś.

 

Wypije kawę i jadę do domu.

 

-        Maks jestem - facet naprzeciwko mnie wyciągnął do mnie rękę.

 

-        Barbara - odpowiedziałam.

 

-        Bardzo ładnie imię - uśmiechnął się do mnie popijając sok pomarańczowy.

 

-        Ładne? Daj spokój. Zwyczajne - odfuknęłam - Nie musisz mnie pocieszać. Pije kawę i wychodzę.

 

-        Facet? - nagle zmienił temat.

 

-        Co? A co cię to obchodzi?

 

-        Znów dzwoni - spojrzał na wyświetlacz.

 

Rzeczywiście dzwonił. Nawet wysłał sms-a. Drżącymi rękoma otworzyłam wiadomość, oczywiście od niego, w której napisał tylko dwa słowa KOCHAM CIĘ. 

 

-        Ty świnio!  -  krzyknęłam do telefonu.

 

-        Chcesz pogadać?  -  jego pytanie mnie mocno zdziwiło. Przecież się nie znamy. 

 

-        Nie!  -  niemal warknęłam do niego. 

 

Wypiłam kawę, która mocno mnie pobudziła.  Zaczęłam się zbierać do wyjścia i kątem oka zobaczyłam, że mój towarzysz również wstaje. Spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem, a on wpatrywał się we mnie ciemnym wzrokiem. Dopiero teraz dostrzegłam, że jest bardzo przystojnym i postawnym mężczyzną. Mimo czarnej, skórzanej kurtki, którą miał na sobie, dobrze było widać szerokie i mocno umięśnione ramiona. Był ubrany bardzo zwyczajnie. Miał na sobie ciemne dżinsy a spod kurtki przebijał biały T-shirt z czarnymi napisami. Kwadratowa szczęka z idealnie przystrzyżoną ciemną brodą dodawała mu charakteru. Jego ciemne włosy były niedbale rozrzucone po głowie, co Sylwia by nazwała artystycznym nieładem.

 

-        Odwiozę cię - to raczej nie było pytanie.

 

-        Nie trzeba, ale dziękuje - próbowałam się do niego uśmiechnąć, ale słabo mi to wyszło.

 

-        Chyba nie chcesz iść przez miasto w poplamionej sukience? - spojrzałam na siebie.

 

Wyglądałam okropnie i tak samo cię czułam. No i faktycznie, nie chciałam iść przez miasto w poplamionej sukience.

 

-        Chodźmy, zaparkowałem niedaleko - wskazał mi ręką drzwi i wyszliśmy - Podaj adres, żebym wiedział, gdzie jechać. 

 

-        Hotel Róże i Magnolie - odpowiedziałam zapinając pasy w jego srebrnym audi. 

 

Kiedy odpalił auto i ruszyliśmy w znanym mi kierunku, trochę się odprężyłam.  Wiedziałam, że za kilka minut będę w domu i utopie swoje smutki w alkoholu, reszta była całkowicie nieważna. 

 

Gdy dotarliśmy pod hotel wyskoczyłam z auto jak oparzona.

...... 

 Znajdziecie mnie na Facebooku jako Weronika(Zuza) Karczewska-Kosmatka, a także za pośrednictwem email: wzkarczewska@gmail.com

 

Model finansowania: "bierzesz ile zbierzesz"

Twórca Projektu otrzyma wszystkie środki, które zostaną wpłacone, bez względu na osiągnięcie kwoty minimalnej. Projekt kończy się 02.08.2020 22:10