Utknąłem na Spitsbergenie...
Dodano 09.04.2016, godz. 14:52Można powiedzieć, że jedną nogą jestem już prawie na biegunie, prawie bo od kilku dni to prawie = 1300 km... Tkwimy dalej w Longyearbyen i czekamy na to aż Rosjanie nareperują pas startowy, w którym co chwilę powstają nowe szczeliny. Dziś mieliśmy biec ale na tą chwilę start przesunięty jest na wtorek...
Zapraszam na bloga, gdyż w wolnych chwilach a jest ich bardzo dużo wrzucam nowe wpisy: http://www.run-passion.pl/2016/04/07/utknalem-na-spitsbergenie/
Jeszcze raz dzięki dla wszystkich, którzy mnie wsparli finansowo, gdyż każde opóźnienie w starcie wiąże się z bardzo wysokimi kosztami, które niestety sam muszę pokryć. Przedłużenie doby hotelowej, przebukowanie biletów, przedłużenie urlopu, jedzenie... tu wszystko jest kilka razy droższe niż na kontynencie, więc jeszcze raz DZIĘKI ZA POMOC !!! Gdyby nie WY, leciałbym we wtorek do domu...
WALKA TRWA !!!