Miło Cię widzieć!

Ładowanie strony

O projektodawcy

Jacek Kurzątkowski

Jacek Kurzątkowski

Warszawa

Pół wieku na najwyższych obrotach! Najpierw bardzo trudne studia farmaceutyczne, potem siedem lat kariery naukowej. Do skromnej pensji naukowca dorabiałem handlując w Mongolii, Chinach, Tajlandii, Singapurze, Turcji, a także zbierając jagody w Szwecji, roznosząc ulotki w Norwegii. Potem 12 lat w korporacji; od najniższego stanowiska do jednego z najwyższych. Nie zapomniałem jednak o własnym rozwoju: zdobyłem najwyższe uprawnienia nurkowe (własny sklep i baza nurkowa), dwie licencje lotnicze (polską i australijską, 800 godzin nalotu, w tym akrobacje), w 2013 roku wziąłem udział w Mistrzostwach Świata w Łucznictwie Konnym w Korei, uplasowałem się w połowie stawki. Po współpracy z kaskaderami pozostała mi umiejętność palenia się, serio! Jestem pilotem paralotni swobodnych, z napędem, także tych z wózkiem. Latam w tandemach. Mam zawodowe uprawnienia do pilotowania dronów. Hodowałem konie, koty (Neva Masquerade) i planuję hodowlę psów Saluki.

Napisz wiadomość do Projektodawcy

593 PLN z 55000 PLN

13 Wspierający

Zakończony Cel nie został osiągnięty

Model finansowania: "wszystko albo nic". Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 21.08.2015.

Wyciągarka paralotniowa

O projekcie

Chcemy zbudować wyciągarkę paralotniową wraz ze ściągarką, dającą możliwość holowania z nawrotami, a także prowadzenia holi za motorówką. Brzmi zbyt technicznie? Cóż, taki właśnie jest nasz cel.

Tu trzeba podkreślić, że może on służyć bardzo szerokiej grupie osób. Szkolenie paralotniowe można rozpocząć już około 15. roku życia, a górnej granicy nie ma. Nie trzeba też być supermanem, ogólnie dobry stan zdrowia jest wystarczający, by rozpocząć podniebną przygodę. Co więcej, postęp technologiczny powoduje, że dysponujemy coraz lepszym i tańszym sprzętem do latania. Zapewnia on bezpieczeństwo porównywalne z innymi dziedzinami sportu. W ten sposób spełnia się sen Dedala i Ikara. Teraz każdy z nas może zrealizować to odwieczne marzenie.

Wyciagarka, którą chcemy skonstruować, może służyć zarówno bardzo zaawansowanym paralotniarzom, jak i osobom, które przy jej pomocy chcą dopiero rozpocząć tę fascynującą przygodę.

Powoli się rozkręcamy. W poniżej cytowanym materiale zostały wykorzystane ujęcia  ze strony www.paralotniarz.com.pl.

Panorama TVP o naszej akcji

My, paralotniarze, podobnie jak orły, sokoły, jastrzębie, możemy godzinami szybować i podobnie jak te duże, drapieżne ptaki możemy pokonywać setki kilometrów. Jest to możliwe dzięki prądom wznoszącym. Powietrze nagrzane od ziemi uwalnia się w postaci olbrzymich bąbli, te z kolei łączą się z innymi. Tak powstają kominy termiczne. Dla nas są to windy w przestworza, lub jeśli wolisz – stacje tankowania paliwa. Dla paralotni wysokość jest tym samym, czym benzyna dla samochodu. Dla miłośników fizyki: ze wzrostem wysokości rośnie energia potencjalna, którą bez trudu możemy zamienić na energię kinetyczną.

Kłopot jednak w tym, że kominy termiczne objawiają swą moc dopiero na pewnej wysokości, musi więc być jakiś sposób, by pokonać pierwsze kilkaset metrów. Właśnie do tego potrzebna jest wyciągarka.

Zasada działania

Widziałeś kiedyś narciarza wodnego? Gdyby doczepić mu profil aerodynamiczny, to uniósłby się w powietrze. To jest właśnie zasada działania wyciągarki. Jeden koniec liny połączony jest z paralotniarzem, drugi natomiast nawijany jest na bęben. Dzięki szybkości powstaje siła aerodynamiczna, która wynosi nas na pewną wysokość. Oczywiście po chwili musimy wyczepić holującą końcówkę, opada ona na ziemię na małym spadochronie. Brzmi pięknie? Niestety nawet zbyt pięknie. Sam zresztą zobacz.

 

W tym przypadku wysokość nie jest zbyt imponująca, zazwyczaj za mała, by nawiązać kontakt z termiką. Dodatkowym kłopotem jest miejsce upadku końcówki holującej (szara przerywana linia), jest ono w bardzo dużej odległości od miejsca startu. By skorzystał z niej kolejny pilot, trzeba jakość dostarczyć mu linę. Tradycyjnie do tego celu używa się zdezelowanych "maluchów", albo "cienko ciętych". Dlaczego zdezelowanych? Ano jak może wyglądać samochód, który jeździ tam i z powrotem po trawiastym polu wzlotów, często zniszczonym przez kretowiska. Jak widać z powyższej ryciny, by wyholować 50 paralotniarzy, takim samochodzikiem trzeba pokonać dystans 100 km! Po kretowinach. Dodatkowo dostępne wyciągarki są wielkie, ciężkie i nieporęczne. Już sam transport nastręcza problemów, a w ogóle nie ma mowy, by zainstalować takie urządzenie na motorówce. "Na motorówce?" - zapytasz - "Czyż to nie nadmiar luksusu?". A właśnie, że nie! Woda jest nam potrzebna do treningów bezpieczeństwa. Trudnych zadań uczymy się właśnie nad wodą, na wypadek gdyby coś poszło nie tak. Lepiej zrobić 'plum' niż 'bach', prawda?


Jacek Kurzątkowski - z zawodu farmaceuta, pilot samolotowy i szybowcowy, zawodnik jeździectwa, instruktor nurkowania, fotograf, obieżyświat, autor filmowych felietonów podwodnych emitowanych w telewizji (np. cykl "Z archiwum Jacka K." w programie "Mogę wszystko" w TVP2), autor niezliczonych artykułów publikowanych w prasie. Oczywiście lata na paralotniach, zarówno z napędem, jak i swobodnie. Jest w trakcie uzyskiwania uprawnień operatora dronów.


Wojtek Pierzyński - znany i bardzo ceniony konstruktor sprzętu paralotniowego, produkował paralotnie i spadochrony, następnie zajął się konstruowaniem napędów oraz tzw. "trajek", czyli wózków, które umożliwiają start z kół zamiast z nóg. Na jego sprzęcie latają czołowi polscy zawodnicy. Prekursor i oczywiście także instruktor paralotniarstwa w Polsce, utytułowany zawodnik w tej trudnej dyscyplinie lotniczej. Jest właścicielem szkoły paralotniowej Dynamic Sport. Skoczek spadochronowy z olbrzymim doświadczeniem, wykonał ponad 1500 skoków. Jego dodatkową pasją jest strzelectwo, a także latanie dronami.

Oczywiście jest i blog. Ściślej dwa blogi na "Warszawa Lata". Pierwszy z nich będzie dotyczył samego projektu i jego realizacji. Tu opiszemy wszystko co będzie działo się przez kolejne miesiące, także po zakończeniu zbierania funduszy. Przecież wtedy nastąpi najciekawsze, czyli realizacja nagród, właśnie wtedy będziemy z Wami latać! . Link do tego blogu:

Blog Warszawa Lata - Wyciągarka paralotniowa

Drugi blog, mimo iż związany z projektem będzie dotyczył wyłącznie współpracy z PolakPotrafi oraz rozwijaniu kampanii crowdfoundingowej. Zamysł jest prosty. Otóż do nas inspiracja przyszła z wcześniejszych ich projektów, gdyby nie to, nie przyszłoby nam do głowy, że tak też można! Teraz my pałeczkę przekazujemy dalej. W tym drugim blogu pokażemy Wam jak działamy, być może będzie to inspiracją dla kolejnych osób. Link jest tutaj:

Blog Warszawa Lata - nasz "crowdfounding"


Najlepiej najpierw obejrzeć krótki filmik, naszą rozmowę na temat projektu:

Jak widzisz, ten pomysł eliminuje szereg ograniczeń; umożliwia hole z nawrotami, ściąganie liny do miejsca startu oraz zastosowanie sprzętu na wodzie. Wszystko będzie nieporównywalnie mniejsze od konstrukcji naszych zachodnich sąsiadów, do tego znacznie tańsze.

Teraz bardziej szczegółowo

Konstrukcja tej wyciągarki umożliwi wykonywanie nawrotów, jedynie ta technika pozwala uzyskać wysokość, dzięki której możemy pogadać z chmurami. Ideę wyjaśnia rycina:

Na początku wszystko odbywa się normalnie. Paralotniarz wznosi się na tradycyjną wysokość 200 – 300 m. Tu jednak nie wyczepia się, lecz wraz z liną holującą robi zwrot i oddala się od wyciągarki. To jest newralgiczny moment, ponieważ jakiekolwiek utrudnienia związane z wywijaniem liny powodują szybką utratę wysokości. Konstrukcja Wojtka zapewnia jednak, że bęben będzie pracował z pomijalnie małymi oporami, umożliwi to odejście paralotniarza na znaczną odległość i ponowne wywinięcie holu. Tak więc po zwrocie w kierunku wyciągarki i cały proces można powtórzyć. W ten sposób wysokość ograniczona jest jedynie długością liny, a że ma ona 1000 metrów, więc niemalże taki pułap można osiągnąć.

To jednak dopiero początek. Drugi moduł systemu jest nazywany "ściągarką". Ściągarka będzie w miejscu startu. Wyeliminuje ona konieczność korzystania ze zdezelowanych samochodów i bardzo usprawni pracę. Lina holująca od razu po wyczepieniu będzie ściągana bezpośrednio na start, nie trzeba będzie czekać, aż na małym spadochronie opadnie na ziemię, tak więc dodatkowym zyskiem będzie czas. Z naszych szacunków wynika, że wydajność systemu przynajmniej podwoi się. Ta koncepcja ukazana jest poniżej:

 

Choć "dwa w jednym" to modny slogan reklamowy, my jednak chcemy zrobić jeszcze więcej! Konstrukcja dodatkowo umożliwi holowanie paralotniarza nad wodą. Ściągarka, dzięki rozwiązaniom technicznym będzie pełniła także funkcję wyciągarki montowanej na motorówce. To teraz rozumiesz dlaczego niewielkie wymiary i mała masa są aż tak ważne. To autorskie podejście otworzy drogę do treningów bezpieczeństwa szerokim rzeszom paralotniarzy. Do tej pory skazani byliśmy na bardzo drogie kursy, zazwyczaj organizowane w Alpach. Tam po starcie z wysokiego szczytu można dostać się nad akwen i wykonać ćwiczenia. Teraz "Alpy" będziemy mieli za miedzą, bo jezior ci u nas dostatek.

Koncepcja jest prosta. Płynąca motorówka holuje paralotniarza, a wywijająca się lina zapewnia wysoki hol. Po wyczepieniu jest ona zwijana przez ściągarkę. Wygląda to mniej więcej tak:

Skoro poznałeś już naszą ideę, porozmawiajmy teraz o finansach. Chcemy skonstruować dwa urządzenia; wyciągarkę i ściągarkę. Potrzebujemy więc z grubsza: dwa silniki spalinowe, dwa układy zapłonowe oraz także dwa układy związane z zasilaniem paliwem. Sprzęgło, hamulec, bęben nawijający linę, wreszcie miejsce dla osoby obsługującej urządzenie - wszystko razy dwa. Ponadto dwa kilometrowe odcinki najlepszej jakości liny. Gdy to już skompletujemy, to wiele godzin spędzimy w warsztacie, składając to wszystko w całość i spawając elementy konstrukcji. Koszty oszacowaliśmy skromnie, jednak tak by z całą pewnością zrealizować projekt. Dość powiedzieć, że konkurencyjne urządzenia są ponad dwukrotnie droższe. Oczywiście uwzględniliśmy koszty podatkowe oraz te związane z obsługą projektu. Przy pierwszych szacunkach za każdym razem dochodziliśmy do sumy około 60 tys. zł. Jednak chcemy by nasz projekt był na 5, dlatego tak długo pracowaliśmy nad preliminarzem, aż zapięliśmy go na dwie piątki. Tak więc prosimy Was o wsparcie tego pomysłu kwotą 55 tysięcy złotych. I z góry dziękujemy! Mając w świadomości jak dużo jest to pieniędzy, zaproponowaliśmy adekwatne nagrody i właśnie chcemy byś sam to sprawdził.

Kolejne cele akcji

Jeśli osiągniemy 120 %, to zbudujemy czterokołowy wózek do paralotni. Zazwyczaj używa się wózków trójkołowych, konstrukcja jest prostsza. Czwarte koło zwiększa stabilność przy lądowaniu i sterowaniu.

150 % pozwoli nam na wyposażenie tego wózka w najlepszą na świecie paralotnię tandemową, a my ozdobimy ją logiem Polak Potrafi. To logo pozostanie tam, aż do zużycia paralotni.

200 % - marzenie! Opisany powyżej zestaw wyposażymy dodatkowo w napęd oparty na bardzo dobrym silniku, będzie on zawierał szereg elementów karbonowych. Co więcej, po uzyskaniu stosownych zgód, obaj polecimy tym zestawem (a więc z logo Polak Potrafi nad głowami) przez Warszawę wzdłuż Wisły, zadbamy o odpowiedni PR oraz fotografów, którzy będą czekali na nas na poszczególnych mostach. Będzie się działo. O!

Dlaczego crowdfounding?

A to dlatego, że zależy nam zarówno na "founding" jak i na "crowd". Projekt jest odważny i nowatorski, i on tego też właśnie wymaga od nas oraz od Was, czyli od sponsorów. Z drugiej jednak strony przyświeca nam bardzo szlachetna idea. Wspólnie zrealizujemy coś, co będzie służyło nie tylko środowisku paralotniarzy w Polsce centralnej, ale także młodzieży i wszystkim innym. Wyciągarka będzie udostępniana na obrzeżach Warszawy, będzie można przy jej zastosowaniu realizować loty tandemowe. Również pobudzi ona rozwój sportu paralotniowego na Mazowszu, a poprzez współzawodnictwo - w całej Polsce. Tak więc sam sprzęt to jedno, a świadomość jego dostępności w społeczeństwie to drugie. Jest i trzeci powód. To prestiż "Polak Potrafi" i nasze identyfikowanie się z ideą, że... Polak potrafi :D.

Koledzy, rozpoczynamy fajny projekt. Chcemy zbudować wyciągarkę i holować paralotniarzy w okolicach Warszawy, choć nie tylko. Wyciągarka będzie wypasiona i z bajerami, a nawet będzie można ją podpiąć do motorówki i holować się nad wodą, jakby ktoś chciał przejść trening bezpieczeństwa pod okiem Dynamita. Planujemy też gościć z naszą windą na innych lotniskach i jak tylko czas i warun na to pozwoli, holować lokalne grupy lataczy, które nas zaproszą. Oprócz nagród za wsparcie naszego pomysłu, każdy, kto się zaangażuje w nasz projekt, będzie miał możliwość własnym organizmem przetestować nasze ustrojstwo przynajmniej jeden raz za free.

/tekst dzięki uprzejmości Przemo Boosh/

 

Procedura "paka"

zaproszenie na seminarium i przełożenie zapasu

Procedurę „użycia spadochronu” zaczynamy od treningu chwytania rączki spadochronu. Rozróżniamy przy tym dwie sytuacje: „klamka” jest w zasięgu wzroku lub nie. W obydwu przypadkach istotne jest wykształcenie pamięci mięśniowej, jednak w tej drugiej sytuacji trening jest niezbędny. Przy ćwiczeniach koncentrujemy się na sięganiu do uchwytu niezależnie od naszej pozycji w uprzęży. Symulujemy różne sytuacje w locie, np. zakręty i w każdym z tych ułożeń ciała pracujemy nad pamięcią mięśniową. Ćwiczenia prowadzimy na ziemi, podwieszeni uprzężą w odpowiednim miejscu. Ponieważ ten etap jest niezbędny, uznajemy, że jest to pierwszy punkt procedury: TRENING (T).

Teraz najtrudniejszy punkt: DECYZJA (D). Problem polega na tym, że poruszamy się tu w „odcieniach szarości”. Ta metafora nawiązuje do faktu, że niektóre sytuacje definiujemy jako „białe”, czyli pozytywne, inne jako czarne, czyli krytyczne, negatywne. Zarówno „białe” jak i „czarne” dają nam jasność sytuacji i pewność co do tego jaką decyzję podjąć.

Jeśli jest „białe” to znaczy, że wszystko jest OK i wyprowadzamy skrzydło. Jeśli jest „czarne” to nic nie jest OK i od razu przechodzimy do kolejnego punktu procedury. Jednak w każdym z tych przypadków podjęcie decyzji jest łatwe i oczywiste. Pojęcie „poruszamy się w odcieniach szarości” oznacza, że są także takie okoliczności, których ocena nie jest jednoznaczna lub jest bardzo trudna. Wtedy dodatkowo szybkie podjęcie optymalnej decyzji jest utrudnione przez inne czynniki (brak doświadczenia, panika bierna, myślenie życzeniowe itd.) 

Praktyka pokazuje, że na proces podejmowania decyzji traci się najwięcej wysokości. Jest kilka powodów takiej sytuacji: obawa przed użyciem spadochronu, lęk przed nieznanym, próba rozwiązania problemu w inny sposób - pilot myśli, że jeszcze coś „ugra”. Dlatego warto jest zdefiniować takie „fuck upy”, dla których użycie paki jest konieczne. W ten sposób zyskacie cenne sekundy w krytycznej sytuacji. Do takich czarnych scenariuszy należą między innymi: pozrywane linki paralotni, gdy staje się ona niesterowna, albo odejście taśmy nośnej z powodu źle zapiętego karabinka, mega krawat nie dający nadziei na usunięcie go, skręcenie w linkach, gdy paralotnia już rozpędza się do spirali. Są to sytuacje  nienaprawialne - ”czarne”

W tym miejscu trzeba sobie zdać sprawę jeszcze z pojęcia „Hard Deck”. Jest to wysokość, od której bezwzględnie rzucamy paczkę. Tu proces podjęcia decyzji musi być skrócony do minimum. Dla skoczków spadochronowych „Hard Deck” jest na 400 m!!! Znaczy to, że poniżej tej wysokości nie robią oni już nic innego , żadnego wypinania się z czaszy itp., tylko od razu uruchamiają spadochron zapasowy. W paralotniarstwie „Hard Deck” należy ustawić na wysokości 100 - 150 m, przy założeniu, że pilot ma przetrenowane chwytanie za „klamkę”. Jeśli nie, to „Hard Deck” powinien być jeszcze wyżej. Oczywiście jest to sprawa indywidualna, a także zależy od sytuacji. W tym miejscu trzeba jeszcze wspomnieć o różnym znaczeniu pojęcia wysokość. W górach np. będziemy rozumieli ją albo jako wysokość rzeczywista, albo wysokość do zbocza. Oczywiście przy ustalaniu wysokości „Hard Deck” należy uwzględnić tę drugą. Moment podjęcia decyzji o użyciu zapasu uwalnia całą kaskadę zdarzeń:

„T” to tunelowe postrzeganie, a ściślej świadomość musi pracować tunelowo. Gdy przełączamy się w ten tryb, to przestaje istnieć cokolwiek poza „klamką”. Cała świadomość musi skoncentrować się wyłącznie na tym jednym elemencie naszego ekwipunku. Włączenie tunelowej świadomości determinuje kolejny punkt procedury.

„S” jak sterówki. Przestają one być istotne, więc puszczamy je. Ten gest uwalnia psychikę i pozwala bardzo precyzyjnie skorzystać z pamięci mięśniowej. Skoro zapadła decyzja, to nic już nie ugramy i sterówki przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.

Następny etap to co prawda tylko jeden ruch, ale musi on realizować aż trzy cele. To ZŁAP-WYCIĄGNIJ-ZOBACZ (ZWZ). Na tym etapie zdarzają się bardzo poważne błędy, zostaną one omówione na seminarium. To właśnie te błędy wymusiły konieczność postępowania wg ZWZ. Podpunkt „ZOBACZ” nie jest stratą czasu, wręcz przeciwnie, paradoksalnie skraca on poprawne wykonanie całej procedury. Uniesienie spadochronu przed twarz, na wysokość wzroku jest jednocześnie zamachem do rzutu! Do wdrożenia ZWZ zmusza jeszcze fakt, że w głębokim stresie mózg inaczej funkcjonuje, te wszystkie zagadnienia zostaną omówione na seminarium, włącznie z pojęciem paniki biernej.

„Rz” czyli RZUT jest logiczną konsekwencją wszystkiego co wydarzyło się wcześniej. Oczywiście nie kończy on całej procedury, doprowadza jednak do momentu, gdzie jesteśmy względnie bezpieczni.

Procedura do tego miejsca ma więc skrót: T-D-T-S-ZWZ-Rz.

Kolejne etapy poparte licznymi przykładami wynikającymi nie tylko z wiedzy ale i z doświadczenia zostaną omówione na seminarium. Odbędzie się ono w drugiej połowie lipca w sali seminaryjnej na terenie AWF w Warszawie (Bielany). Jeśli zabierzecie ze sobą uprząż z zapasem, to będziecie mogli przetrenować rzut własnym zapasem, który oczywiście zostanie potem Wam złożony, potraktujcie to więc jako przełożenie zapasu. Dodatkową atrakcję będzie możliwość obejrzenia napędu Scout (karbonowy kosz, kompensatory ciągu, system „safe start”). Byłoby nam bardzo miło, gdyby osoby, które chcą wziąć udział w tym seminarium, wsparły nasz projekt.

Chęć wzięcia udziału w seminarium prosimy zgłaszać pod numerem telefonu 519-688-089 lub na adres: j[email protected] //

/tekst na podstawie rozmowy z Wojtkiem Pierzyńskim/

Łatwo nas znaleźć, chętnie odpowiemy na wszelkie pytania:

Jaccek Kurzątkowski - tel. 519-688-089, [email protected] // , Jacek na Facebooku

Wojtek Pierzyński - tel. 602-794-966, [email protected] // , Wojtek na Facebooku

Termin i miejsce realizacji nagród

Nagrody nie związane z lataniem będą realizowane natychmiast po zakończeniu projektu, na pewno do końca września. Około dwóch tygodni potrzebujemy na prace inżynierskie i potem wyciągarka będzie do Waszej dyspozycji. Ponieważ zdobywanie funduszy będzie trwało do drugiej połowy sierpnia, więc z lataniem wystartujemy 5 września. Miejsce, w którym będziemy latać, będzie w bezpośredniej bliskości Warszawy (okolice Kołbieli, Łomianek lub Zalewu Zegrzyńskiego). Oczywiście wszyscy rozumiemy, że latanie na paralotniach jest zależne od pogody, liczymy jednak na piękną, złotą, polską jesień.

Model finansowania: "wszystko albo nic"

Aby otrzymać środki, projekt musi osiągnąć minimum 100% finansowania do 21.08.2015 23:11