piątek, 27 lutego 2015

Alien 5 nadchodzi!

Wytwórnia FOX oficjalnie potwierdziła bardzo dobrą wiadomość - otóż po roku rozmów, dogadali się z pewnym jegomościem, którego możecie kojarzyć z dwóch rzeczy - z dziwnego w wymowie nazwiska, oraz z doskonałego filmu "District 9". Neill Blomkamp (reżyser Dystryktu 9 i Elysium) kręci Aliena 5, producentem jest Ridley Scott. Info potwierdzone przez wytwórnię FOX. Zagra Sigourney Weaver, też już potwierdzone. Akcja będzie dziać się po "Aliens", a część trzecia i czwarta pójdą w zapomnienie (Michael Biehn/Hicks na grafice koncepcyjnej) - też już zaklepane. No cholera, żyć nie umierać i czekać! Poniżej grafiki koncepcyjne, co ciekawe - narysowane przez samego Blomkampa, ma facet talent i jak widać czuje się w klimatach Obcych jak w domu. Premiera: 2017
Sigourney Weaver (Ripley) i Michael Biehn (Hicks) - OH YEAHHHH!!!!! Kupuję w ciemno.









sobota, 1 listopada 2014

Kobiety Jacka Bauera

Z góry zaznaczam, że tekst będzie pełny spojlerów, więc jeśli ktoś nie oglądał wszystkich 9 sezonów "24", niech nie czyta, bo popsuje sobie zabawę.

Co mnie skłoniło do napisania tego artykułu? Ano kilka spraw - pierwsza: zrobiłem sobie niezły maraton oglądając wszystkie 9 sezonów po kolei, a trzeba zaznaczyć, że każdy sezon składa się z 24 odcinków (poza ostatnim, który "trwa" 12 godzin). Suma godzin spędzonych z tym filmem więc jest dośc imponująca, bo wychodzi mi, że spędziłem ponad 150 godzin na oglądaniu Jacka Bauera w akcji.

A kim jest Jack Bauer? W skrócie - to jednoosobowy oddział komandosów. John McClane, James Bond, Jason Bourne i MacGyver razem wzięci plus jeszcze coś innego, czego nie znajdziecie w innych filmach - dramatyzm. Dokładnie - dramatyzm - bo Bauer to nie mięśniak pokroju Schwarzeneggera, nie cwaniak pokroju Willisa i nie przystojniak pokroju Bonda. To postać tragiczna. I to między innymi mnie w tym serialu tak bardzo urzekło. Jack Bauer to jednoosobowe komando, ale jednocześnie człowiek z  krwi i kości, który jest zwyczajnie LUDZKI. Jackowi na ekranie nie kibicuje się dlatego, że jest niesamowicie wyszkolonym byłym komandosem, lecz dlatego, że jest to normalny facet, któremu przytrafiają się dziwne, zazwyczaj tragiczne rzeczy.



Przyznam się bez bicia, że nie obejrzałem ani jednego odcinka "24" w czasie, gdy leciał on w TV. Czekałem aż do teraz, żeby odpalić sobie całóść, od początku do końca. I odpaliłem. Szczerze mówiąc, tak mnie to wciągnęło, że nie widziałem świata poza tym serialem. Żyłem tym przez długi czas, a postać Jacka sprawiła, że uzyskałem nowego idola, co nie zdarzyło mi się chyba od ponad 20 lat. Przyznam się też bez tortur, że było mi naprawdę smutno, gdy cała ta przygoda się skończyła i obejrzałem ostatni odcinek ostatniego sezonu. Nie dlatego, że był zły, bo przeciwnie, lecz dlatego, że to już koniec. Przykro mi się zrobiło na myśl, że to koniec historii. Po ponad 150 godzinnym seansie filmowym człowiek jednak utożsamia się z bohaterem. I choć niektóre serie przyprawiały o WTF na ustach, to jednak oglądałem to z niesamowitą pasją, bo po prostu pokochałem postać jaką stworzył Sutherland. Może to brzmi gejowsko, ale taka jest prawda - zwyczajnie uwielbiam tego faceta. Ale nie o facetach to artykuł, lecz o kobietach, więc zaczynamy.

Oglądając "24" sezon po sezonie na oczy rzuca się pewna przypadłość, w którą poszli scenarzyści.
Mianowicie - kobiety. Bo kobiety w tym filmie dzielą się na dwa obozy. Pierwszym obozem są kobiety, które Jack kocha i które zazwyczaj kończą marnie. Drugim - zdrajczynie. Oglądając "24" człowiek nie może oprzeć się wrażeniu, iż to właśnie kobiety pełnią w tym filmie głowną rolę - niestety negatywną. Pomijając prezydenta Logana i agenta FBI z ostatniego sezony - to właśnie kobiety stoją w tym serialu za wszelakim złem. Dla mnie jako faceta, jest to fakt dość przerażający, bo owe postacie zostały zagrane wręcz koncertowo i od strony psychologicznej wręcz prawie idealnie (pomijając parę faktów). I o tych właśnie kobietach chciałbym napisać:

Nina Myers
Jak dla mnie postać numer 1 w tym serialu. To co zrobiła ta aktorka zasługuje na najwyższe uznanie. Wiele filmów w życiu widziałem, ale takiego czarnego charakteru w wykonaniu kobiety jeszcze nie widziałem. Nina to zło w najczystrzej postaci, demon w sukience, megainteligentna maszyna ubrana w ładną buźkę. Postać Niny jest dla mnie filmowym fenomenem, czymś co naprawdę po części na chwilę potrafiło zaorać mi psychikę. Gdy ta kobieta pojawiała się na ekranie, to cały ekran był praktycznie jej własnością. Postać przerażająca, ale i tak niesamowicie fascynująca, że klękam zarówno przed scenarzystami jak i przed nią samą. Prawdziwy fenomen jak dla mnie jeśli chodzi o kobiece czarne charaktery w filmach. Za każdym razem, gdy Nina pojawiała się na ekranie, tuż po pierwszym sezonie, ja dosłownie zamierałem na chwilę. Wielkie brawa dla scenarzystów i dla samej Sarah Clarke, bo przeszła samą siebie na ekranie! To chyba jedyna filmowa kobieca postać, której autentycznie życzyłem bolesnej śmierci na ekranie za to co zrobiła w ostatnim odcinku 1 sezonu.


Dana Walsh
To zupełnie inna postać. Nie do końca zła, powiedziałbym bardziej, że zagubiona. Uśpiona agentka rosyjskiego wywiadu, ale nie taka do końca zła. Nie zrobiła na mnie jednak wrażenia, tak jak Nina. Była zbyt prosta psychologicznie, w przeciwieństwie do Niny. I nie wydaje mi się, żeby zasługiwała na więcej tekstu. Szczerze mówiąc, mało ta aktorka, odgrywająca tą postać do mnie przemówiła, a może to dlatego, że bardziej kojarzę ją z "Bękartów wojny". Miała kilka fajnych momentów, które zagrała koncertowo, ale do postaci Niny nawet nie ma startu.

Audrey Heller
Ta postać jest za to czymś innym. To najbardziej pozytywna osoba jaka przewija się przez ten serial. Postać Audrey jest tak można rzeć "anielska" jak tylko może być. Audrey to anioł w kobiecej skórze i było mi cholernie przykro, gdy ta niewinna dziewczyna umarła w ostatnim odcinku. Prawie się popłakałem, gdy ona umarła. Tak bardzo mocno zżyłem się z tym serialem. Jedynym pozytywem jej śmierci była jednak vendetta Jacka, który gdy się o tym dowiedział, to zamienił się przez moment w maszynę do zabijania. Fajnie było zobaczyć takiego Jacka, zdesperowanego, tak jak w pierwszym sezonie, w ostatnim odcinku, gdy oszukany przez Ninę wkroczył do akcji mająć świadomość, że zabili jego córkę. W dodatku Kim Raver, która grała tą postać jest niesamowicie przepiękną kobiętą, przynajmniej jak dla mnie. 

Chloe O'Brian
Z tą postacią mam ciekawą sprawę. Otóż, na początku jej totalnie nie lubiłem. A z każdym kolejnym odcinkiem to "nielubienie" przechodziło w coraz to większą sympatię. Bardzo fajna postać, niesamowicie pozytywna no i jakby nie patrzeć - jedyna osoba, której Bauer mógł w tym filmie ufać. Najbardziej "nieskażona przez system" w tym filmie. Trochę rozśmieszyła mnie w ostatnim sezonie, gdy była ucharakteryzowana ala "Dziewczyna z tatuażem", ale i tak ją lubię.

I na tym zakończę, choć chciałbym się rozpisać.
I tak łagodnie to opisałem, dałem pół-na-pół - podsumowałem dwie złe femme-fatale i dwie dobre, żeby była równowaga.
Tak, czy siak, jeśli ktoś nie oglądał jeszcze "24" to polecam gorąco, szczególnie pierwszy sezon, gdy można zapoznać się z Niną. Ten serial, pomijając idiotyzmy, typu "hackowanie na ekranie" jest jak dla mnie serialem idealnym i kawałkiem naprawdę dobrego kina. Kto nie oglądał - zazdroszczę, bo osobiście chciałbym to wszystko obejrzeć znowu od początku, nie mając w pamięci faktu, że już to oglądałem.

Tym razem nie oceniam, bo skali mi brakuje. Tak kapitalny jest to serial.
A Keifer Sutherland już na amen jest u mnie zaszufladkowany jako Jack Bauer. Tak dobra to była rola. "24 godziny" to nie film/serial akcji, to dramat opowiadający o jednym człowieku. Akcja w tym serialu jest jedynie spoiwem. W rzeczywistości ten film jest o zupełnie czymś innym.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Makabryczne zabójstwo Sharon Tate

Za miesiąc - 9 sierpnia będzie 45 rocznica masakrycznego zabójstwa byłej żony Romana Polańskiego - zabójstwa, które pod koniec lat 60-tych wstrząsnęło Ameryką i całym Hollywood.
Sharon Tate, 1967r

Dokładnie 9 sierpnia 1969 roku banda maniakalnego Charlesa Mansona wtargnęła do rezydencji Romana Polańskiego znajdującej się w Beverly Hills w stanie Kalifornia. Tego feralnego dnia Tate miała spotkanie w gronie przyjaciół, natomiast jej mąż przebywał w tym czasie w Londynie. Po wieczorze spędzonym w klubie, wszyscy przyjaciele postanowili wrócić do rezydencji Tate i Polańskiego, aby tam dokończyć imprezę.

Była to ich ostatnia w życiu impreza.
Wszyscy oni nie wiedzieli wtedy jednak jeszcze, że tej nocy czeka na nich najprawdziwszy horror.


Około północy - grupa dowodzona przez niejakiego Charlesa Mansona postanowiła urządzić sobie zbiorowy mord - na celownik padła niefortunnie willa Polańskiego.

Sharon Tate, 1967r
w filmie "Dolina lalek"
Prawdopodobnie pierwszą ofiarą był przyjaciel Sharon - niejaki Steven Parent, którego zwłoki zostały znalezione w samochodzie stojącym na podjeździe do rezydencji. Został zastrzelony. Przed domem znaleziono również kolejne dwa ciała - wspólnego przyjaciela Tate i Polańskiego - niejakiego Wojciecha Frykowskiego, oraz zwłoki jej dobrej przyjaciółki - Abigail Folger. Oba ciała z ranami kłutymi pochodzącymi od noża. Zostali zarżnięci. Największa makabra czekała jednak w murach rezydencji. Zwłoki Sharon zostały odkryte przez pokojówkę, która następnego dnia, niczego nie świadoma przyszła do pracy.

Ciała Tate i jej kolegi - Jaya Sebringa znaleziono powieszone w środku domu. Oboje mieli przewiązany przez szyje długi sznur zarzucony na wiszącą wysoko belkę. Ciała były zmasakrowane. To była rzeź. Tate była dosłownie rozpruta - w jej ciele znaleziono aż szesnaście ran kłutych, z czego wg koronera pięć było śmiertelnych. 

Sharon Tate, 1966r
Tate była wtedy w zaawansowanej ciąży - do porodu dzieliły ją niespełna 2 tygodnie. Jak można sobie wyobrazić, zginęli wtedy zarówno Sharon jak i jej nienarodzone jeszcze dziecko. Całe to niesamowicie brutalne morderstwo wstrząsneło wtedy całą opinią publiczną Ameryki i jak można się domyślić - samym Polańskim, który długo po tym mordzie dochodził do siebie psychicznie. Pierwotnie o mord policja podejrzewała zarządcę rezydencji, w której Tate mieszkała z Polańskim. On jako jedyny uszedł wtedy z życiem. Po przesłuchaniu okazało się jednak, że domek w którym mieszkał znajdował się w miejscu oddalonym od miejsca zbrodni i po sprawdzeniu jego wiarygodności za pomocą wariografu został on zwolniony z podejrzeń. W Hollywood zapadła groza - jak można przeczytać w źródłach wiele osób wyprowadziło się z dzielnicy, a ci którzy pozostali zostali ogarnięci przez ogromny strach. Sam Polański przyznawał, że nigdy nie poczuje się spokojnie, zanim sprawcy nie zostaną ujęci.


Sharon Tate, 1967r
Samych sprawców udało się ująć przypadkiem. Niejaka Susan Atkins, odsiadująca karę więzienia za kradzieże samochodów oraz podejrzana o udział w sekcie Mansona i o zabójstwo niejakiego Garyego Hinmana zwierzyła się sąsiadce z celi, że brała udział w zabójstwie Sharon. Wsypała też wszystkich wspólników, czego wynikiem było postawienie całej grupy w stan oskarżenia. Jak się okazało, dzień po zabójstwie Tate grupa Mansona dokonała jeszcze jednego, podobnego mordu w niedalekiej okolicy. To jednak nie ona "wsypała" Mansona, gdyż przed sądem wycofała swoje zeznania. Zeznania obciążające Mansona i innych członków złożyła inna członkini sekty - niejaka Lindy Kasabian. Dzięki jej zeznaniom skazano wszystkich członków grupy - Charlesa Mansona, Charlesa Watsona, Patricię Krenwinkiel oraz Susan Atkins - na wyroki kary śmierci. Kar tych nie wykonano, gdyż wyrokiem Sądu Najwyższego zostały one zamienione na kary dożywotniego więzienia.


Sharon Tate, 1967r w filmie
"Nieustraszeni pogromcy wampirów"
Romana Polańskiego
Jak pisze Wikipedia:
"Zeznania Kasabian i Atkins po raz pierwszy ukazały opinii publicznej w pełnym wymiarze makabryczne wypadki tamtej nocy. Przedostawszy się przez okalające posesję ogrodzenie, napastnicy natknęli się na Stevena Parenta, który w swoim samochodzie zmierzał do bramy wyjazdowej. Watson ruszył w stronę nadjeżdżającego pojazdu i polecił mu się zatrzymać. Parent usiłował prosić, by Watson nie robił mu krzywdy, zapewniając, że nic nikomu nie powie, ten zaś w odpowiedzi ciął go nożem i czterokrotnie strzelił do niego z rewolweru. Następnie Watson kazał Kasabian pozostać na zewnątrz i pilnować, podczas gdy reszta grupy wtargnęła do domu. Czworo znajdujących się wewnątrz osób zostało zgromadzonych razem w pokoju gościnnym, gdzie, zastraszeni bronią, dali się częściowo związać razem jednym sznurem. Kiedy Watson zarządził, żeby położyli się wszyscy na brzuchu, Jay Sebring zaczął domagać się od napastników, aby mieli wzgląd na brzemienność Tate i nie robili jej krzywdy, w reakcji na co Watson strzelił do niego z rewolweru. W powstałym zamieszaniu Wojciechowi Frykowskiemu i Abigail Folger udało się wyzwolić i każde z nich z osobna rzuciło się do ucieczki. Wcześniej ranieni, oboje zostali jednak prędko doścignięci i zabici przez Watsona i Krenwinkel na trawniku przed domem.

Tate błagała o ocalenie jej dziecka: próbowała uprosić prześladowców, by zabrali ją ze sobą i odczekali z zabiciem do czasu, aż urodzi. Atkins miała jej wówczas oznajmić, iż nie ma dla niej żadnej litości. Następnie, wedle jednej z wersji zeznań Atkins, ona i Watson wespół zadźgali Tate na śmierć nożami. Na końcowym etapie procesu, Atkins zeznała, że zaczęła dźgać Tate, bo miała dość dalszego wysłuchiwania jej powtarzanych w kółko i bez przerwy próśb i błagań. Zgodnie jednak z opisem wydarzeń przedstawionym przez nią we wcześniejszych zeznaniach przed wielką ławą przysięgłych, Atkins miała jedynie przytrzymywać Tate, zaś wszystkie rany zadać miał jej Watson; w późniejszym okresie, już po wyroku, zarówno Atkins jak Watson tę wersję określali jako prawdziwą.

Na koniec, umaczanym we krwi aktorki ręcznikiem Atkins napisała na drzwiach wejściowych słowo „PIG” („świnia”: pogardliwe, slangowe określenie ludzi bogatych zamożnych i ustosunkowanych; stały element języka ekstremistycznych ruchów czarnoskórych). Cała banda opuściła posesję po północy i udała się w drogę powrotną na ranczo Spahna."


Charles Manson, 1971r w więzieniu w San Quentin


Cała ta okrutna zbrodnia była czymś co na zawsze zmieniło Amerykę. Makabryzm tego co się wtedy tam wydarzyło wciąż powraca w szeroko rozumianej popkulturze, a postać Mansona praktycznie obrosła kultem. Przerażająca zbrodnia stała się obiektem kultu...i na tym zakończę, resztę dopowiedzcie sobie sami.

Tate i Polański w 1967r.

niedziela, 29 czerwca 2014

Na skraju jutra - Edge Of Tomorrow - recenzja


Co by się stało, gdyby połączyć koncepcję z "Dnia Świstaka" z kinem science-fiction? Powstałby właśnie film, którego dotyczy ta recenzja. A czy takie połączenie by się udało?

Sexi jej w egzoszkielecie
Mamy więc oto w kinach nowy film z niezawodnym jak zawsze Tomem Cruisem oraz śliczną Emily Blunt, zahaczający o koncepcję podróży w czasie (a właściwie ciągłej pętli czasowej, przez którą nasz bohater przeżywa w kółko ten sam dzień) połączoną z wizją inwazji Obcych na naszą planetę - a wszystko to w wojennych klimatach i z mechami w roli głównej - oraz okraszoną hektolitrami niepisanej chemii pomiędzy bohaterami. Mieszanka wybuchowa? O, tak! Dosłownie i w przenośni!

Więc o czym film jest? Ano o tym, że na naszej planecie źle się dzieje. Naprawdę źle. Ziemia padła ofiarą inwazji Obcych - nie wiadomo skąd, nie wiadomo po co, wiadomo jedynie, że chcą doprowadzić do eksterminacji ludzkości i przejąć naszą matczyną planetę. Kimże jednak byśmy byli, gdybyśmy nie próbowali się bronić? Poddać się bez walki? No way! Jak przystało na dzielnych homo sapiens postanowiliśmy więc walczyć i nie dać za wygraną. Jak to jednak na wojnach bywa, bardzo ważny jest czynnik psychologiczny, gdyż słabe morale u żołnierzy to raczej niepożądana rzecz. A jakie morale mają mieć żołnierze, gdy przychodzi walczyć z obcą cywilizacją, która nie dość, że jest nam obca, to w dodatku o wiele bardziej (choć inaczej) rozwinięta niż my? Ano słabe są to wtedy morale, gdy wiadomo, że na wygraną większych szans nie ma.

A świstak siedzi i...czeka na Toma
I tutaj właśnie poznajemy oficera Cage'a (Tom Cruise), który jednak czapkę oficerską nosi niejako przypadkiem, gdyż do prawdziwego żołnierza mu troszkę daleko. Cage jest specem od "marketingu wojskowego", o ile można to tak nazwać, a wojnę zna jedynie z przekazów i plakatów, które sam tworzy. Nasz bohater jest bowiem medialnym marketingowcem, który za zadanie ma podnoszenie morale żołnierzy, poprzez wymyślanie coraz to nowszych historii, o tym jacy to dzielni nie są nasi bohaterscy wojacy i ile bitew wygrywają. Jedną z tych historii jest historia o bitwie pod Verden, której główną bohaterką jest niejaka Rita - niepokonana wojowniczka, wokół której obrosły legendy. Plakaty z dzielną Ritą, odzianą w mechaniczny egzoszkielet są wszędzie i zna ją każdy. Wizerunek Rity buduje morale - Rita jest legendą,  jest bohaterką - która jako jedyna zmasakrowała Obcych podczas jednej z bitew.

Pieprzyć koty! Mam respawny bez limitu
I tutaj zaczyna się cała historia. W skutek niefortunnej wizyty u przełożonego Cage zostaje aresztowany i przymusowo wcielony "w kamasze". Po kłótni z generałem zostaje oficjalnie uznany za dezertera i odesłany na front. Od tej pory Cage będzie musiał walczyć. Problem tylko w tym, że walczyć nie potrafi, bo wojnę widział jedynie zza swojego biurka. Przerażony i niepotrafiący poradzić sobie z nową sytuacją, a co najgorsze totalnie niedoświadczony - szybko polega na polu bitwy. Jego śmierć jest jednak dopiero początkiem jego drogi, gdyż zamiast trafić do aniołków - budzi się z powrotem, tyle że dnia poprzedniego. Dzień Świstaka jak się patrzy - tyle tylko, że tutaj zamiast budzić się w nudnym miasteczku, bohater rozpoczyna dzień od świadomości, że dnia następnego rozpocznie się rzeź i apokalipsa.

Motywacja level 999999
Zaskoczony faktem, że "przecież ten dzień już był" postanawia zgłębić tajemnicę tego co tak naprawdę się stało i jak to możliwe, że po śmierci, zamiast umrzeć naprawdę, cofa się w czasie o jeden dzień. W rozwiązaniu tego dziwnego fenomenu pomoże mu...wspomniana wcześniej Rita, która jak się okaże, też ma za sobą pewne dziwne wydarzenia, które sprawiły, że bitwa którą wygrała wygraną została. Losy naszych bohaterów od tej pory splątają się, a relacja pomiędzy nimi będzie przedmiotem dalszej części filmu i zabawą w odkrywanie tajemnicy, co się tak naprawdę z naszym bohaterem dzieje. A dzieje się z nim bardzo ciekawa rzecz, o czym nasz bohater dowie się w odpowiednim ku temu czasie. A gdy już się dowie, postanowi swoją przypadłość wykorzystać.

W moim kościele wiedzieli, że w końcu przybędziecie!
Tyle w skrócie o fabule, więc teraz może o samych bohaterach, bo ci są naprawdę ciekawi.
Tom Cruise w roli Cage'a jest fenomenalny, co zresztą nie dziwne, gdyż facet ma niezłego nosa do wybieranych ról i nie ukrywajmy - ma talent aktorski, co już niejednokrotnie udowadniał. Tak też jest i tutaj - postać przez niego stworzona jest zagrana koncertowo. Z początku zagubiony żółtodziub, który potrafi jedynie wzbudzić politowanie i wręcz irytować, z czasem staje się żołnierzem z krwi i kości, a jego psychika ewoluuje. Ta postać naprawdę przechodzi na ekranie niemałą przemianę, co zagrane zostało przez Toma naprawdę bardzo dobrze. Największą przemianę przejdzie ona jednak później, gdy...i tutaj nie napiszę, bo zdradziłbym część fabuły.

Again!
Przeciwieństwem Cage'a już od samego początku jest Rita - zagrana przez śliczną i fenomenalnie prezentującą się w pancerzu Emily Blunt. Nigdy jakoś nie czułem większej chemii do tej aktorki, ale tutaj zagrała koncertowo. To jak ona się porusza, jak walczy i jak wygląda jest cudowne. Blunt stworzyła postać intrygującą, tajemniczą i silną, ale też i w głębi duszy wrażliwą i ciepłą. Nie lada to sztuka, zwłaszcza, gdy przez połowę filmu trzeba biegać po polu bitwy w ważącym tonę pancerzu. A jeśli już o pancerzu mowa - wyglądała w nim po prostu epicko. To co jest jednak najlepsze, to chemia pomiędzy jej postacią, a postacią Cage'a - ta chemia jest i nie jest udawana. Wielkie brawa dla Toma i Emily za stworzenie na ekranie naprawdę ciekawego duetu.

Znowu trzeba dokopać Obcym
Postacie drugoplanowe nie są warte rozpisywania się o nich - gdyż po prostu są, bez rewelacji, ale na osobny akapit zasługuje natomiast sierżant Farell, którego koncertowo zagrał przezabawny tutaj Bill Paxton. Gdy Paxton pojawia się na ekranie morda sama zaczyna się śmiać. Stworzył postać bardzo podobną do postaci Hudsona z "Aliens" i wyszło mu to rewelacyjnie. Rola sierżanta w jego wykonaniu to takie malutkie drugoplanowe arcydzieło. Brendan Glesson wypadł również dobrze - rola zapyziałego, gburowatego generała wyszła mu co najmniej poprawnie. Paxton jednak rządzi - ten wąsik, ton, akcent i żołnierska, jajcarska buta - wypisz wymaluj szeregowy Hudson z drugiego "Obcego". Swoją drogą zastanawiam się, czy Paxton na planie nie śmiał się z samego siebie, że znowu w filmie idzie mu walczyć z Obcymi :) Doskonała rola, idealnie pasująca do Billa, myślę, że zapisze się ludziom w pamięci. Naprawdę - ogółem wszyscy spisali się bardzo dobrze - pomimo mało jakoś wybitnie rozpisanego scenariusza - cała trójka: Cruise, Blunt i Paxton sprawiła, że w tych postaciach czuć ducha.

Widok kobiety robiącej pompki - poezja
Od strony technicznej jest bardzo dobrze. Na szczególną uwagę zasługują mechaniczne pancerze wspomagane, w które wyposażeni są żołnierze. Robi to niesamowite wrażenie, gdyż na ekranie naprawdę czuć jest moc i ciężar tych egzoszkieletów. Nie wygląda to w żaden sposób sztucznie, a wręcz przeciwnie - bardzo realnie, a postacie poruszają się w nich bardzo fajnie. Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, że to jedne z najlepszych tego typu pancerzy jakie widziałem w filmach, a już na pewno w żadnym innym filmie żadna inna kobieta nie wyglądała tak wojowniczo i seksownie zarazem jak Emily Blunt tutaj (no może poza Ellen Ripley w ładowarce w "Aliens" :). Wizualnie jest bardzo dobrze, nie ma tutaj nic przełomowego (poza pancerzami), ale jest po protu poprawnie, tak jak być powinno. Również design Obcych jest niczego sobie, a kilka scen z nimi potrafi zrobić wrażenie.

Teraz cię zabiję, jutro (wczoraj?) się pogodzimy
Podsumowując - film jest świetny - nie jest to arcydzieło, ale zabawa na nim jest naprawdę przednia. Na szczególną uwagę zasługują inteligentne, śmieszne sytuacje związane z przeżywaniem tego samego dnia przez naszego bohatera, co jest miłą odskocznią od poważnego tematu. Trzeba to po prostu zobaczyć samemu. Więc jak? Mamy ciekawy temat, niebanalny pomysł, chemię pomiędzy postaciami, Obcych, egzoszkielety i wojnę - czego chcieć więcej? Mi wystarczy i z czystym sumieniem polecam ten film każdemu wystawiając mu od siebie solidne 8.5/10.
Do kina marsz!





X-Men: Days Of Future Past - 15min. kompilacja

Postanowiłem zrobić kompilację najlepszych scen z "X-Men: Days Of Future Past" - chronologicznie, tak jak były w filmie. Oczywiście tylko kilka, bo gdybym dał wszystkie, to wyszedłby godzinny klip. Okraszone klimatyczną muzyczką. Dwa dni to montowałem. Polecam obejrzeć całość - ale uwaga! Jeśli ktoś nie oglądał jeszcze filmu, niech nie włącza, bo to jeden wielki spojler! 


X-Men: Days Of Future Past - 15 min of epic scenes - compilation from szczyglis on Vimeo.

środa, 25 czerwca 2014

Homeland - przegenialny serial



Rzadko oglądam seriale, bo zwyczajnie nie mam na to czasu, ale jeden ostatnio szczególnie mnie wciągnął - na tyle, że przez jedną noc obejrzałem z marszu cały pierwszy sezon. Mowa tutaj o "Homeland". Dużo dobrego o tym serialu się naczytałem i postanowiłem spróbować. Wiele prestiżowych nagród owy serial dostał, więc poleciałem w ciemno, mając jedynie szczątkowe info o fabule. I co? I szczęka mi opadła.

O czym "Homeland" jest? Ano fabuła jest dość ciekawa. Sierżant marines - Nicholas Brody zostaje po 8 latach znaleziony w Iraku jako zakładnik i odbity do kraju. Wszyscy się cieszą, poza jedną osobą - agentką CIA - Carrie Mathison, która podejrzewa, że Brody mógł przez ten czas przejść na stronę wroga. W roli Carrie przegenialna, śliczna Claire Danes, a w roli Brody'ego nie mniej genialny Damian Lewis, który moim zdaniem ma przed sobą niemałą karierę, bo to co pokazał w tym serialu to mistrzostwo.

Claire gra tutaj nie do końca radzącą sobie psychicznie agentkę CIA, która jednak ma nosa i czuje, że coś jest nie tak. Gra w sposób koncertowy, bo to co ona tutaj pokazała na ekranie to coś po prostu pięknego. Zawsze ją lubiłem i uważałem, że poza urodą ma również niesamowity talent, ale to co tutaj pokazała to arcydzieło sztuki aktorskiej. Przeszła samą siebie. Postać jaką stworzyła, te wszystkie emocje, mimika, nawet płacz i złość - w jej wykonaniu wyszło to epicko. Damian Lewis wcale nie wyszedł gorzej w roli Brody'ego. Niesamowicie udało mu się zagrać dwuznaczność swojej postaci. Obsada tego serialu to absolutny strzał w dziesiątkę. Dwie osoby, dwie postaci i psychologiczna walka pomiędzy nimi.

Fabuła opiera się więc na spotkaniu dwóch tych postaci i na grze pomiędzy nimi. To co jest najgenialniejsze w tym, to niepewność - czy Brody naprawdę przeszedł na stronę terrorystów? A jeśli tak, to po co? Dawno już żaden serial mnie tak nie wciągnął. Szczerze mówiąc ostatnim dobrym serialem, który urzekł mnie scenariuszowo był "True Detective". Homeland jest jeszcze lepszy. Genialna gra pomiędzy dwiema osobami, zagrana koncertowo. 10/10 w mojej ocenie.






poniedziałek, 16 czerwca 2014

Afera taśmowa w PL rządzie - całość rozmowy - Sienkiewicz i Belka

Jak wiadomo - tygodnik Wprost udostępnił szokującą rozmowę nagraną potajemnie podczas spotkania Bartłomieja Sienkiewicza i Marka Belki. Szczerze mówiąc, postawiłem, aż oczy, gdy to usłyszałem. Rozmowa naprawdę ciekawa - pokazuje jakie układy i układziki oraz jaka kultura istnieje tam "na górze". Zapodaję to tutaj, żeby to nie zaginęło w akcji, niech każdy Polak się o tym dowie. To tak na wypadek, gdyby chciano to zamiatać pod dywan, co już powoli ma miejsce.




Jako ciekawostka - przepowiednia Krzysztofa Jackowskiego.
Rozmowa przeprowadzona przez Roberta Bernatowicza - prezesa Fundacji Nautilus:

czwartek, 5 czerwca 2014

Richard Kuklinski - Iceman - historia pewnego seryjnego mordercy

Artykuł jest wstępem do materiałów, które do obejrzenia są na dole artykułu.


Richard Kuklinski to jedna z najniebezpieczniejszych osób jakie stąpały po tej planecie, a zarazem fascynująca persona. Zbrodnie popełnione przez urodzonego w 1935 roku Amerykanina o polskich korzeniach w latach 80-tych wstrząsneły opinią publiczną nie tylko w USA, ale i na całym świecie. Iceman, bo taki przydomek został mu nadany ze względu na fakt, że zamrażał ciała swoich ofiar, aby zmylić śledczych przeszedł do historii jako jeden z najciekawszych i najbardziej bezwzględnych seryjnych, a następnie płatnych zabójców w dziejach USA. Jego historia, osobowość oraz zbrodnie były tematem badań wielu psychologów i śledczych. Powstało na jego temat wiele publikacji i wywiadów, a on sam stał się postacią wręcz kultową, jeśli chodzi o sylwetki seryjnych morderców. Powstał również film fabularny oparty na historii jego życia, o czym napiszę na samym końcu. Na początek jednak chciałbym Wam zaprezentować dwa doskonałe wywiady, jakie zostały z nim przeprowadzone podczas jego pobytu w więzieniu stanowym w Trenton w New Jersey. To co uderza w tych wywiadach, to sama postać Kuklinskiego, sylwetka przerażająca, gdyż opowiadająca o swoich zbrodniach ze stoickim wręcz spokojem i wręcz dumą.

Jak sam o sobie mówił - zabicie człowieka nie wywoływało w nim absolutnie żadnych emocji. Zabójstwo było dla niego czynnością tak prostą, jak spuszczenie wody w kiblu - nie była to ani czynność negatywna, ani przynosząca mu satysfakcji. Zabijał bez uczuć, bez emocji i bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia, co podkreślał na każdym kroku w wywiadach, które zamieszczam poniżej. Szacuje się, że zabił w życiu ponad 100 ludzi, choć on sam w jednym z wywiadów przyznaje, że liczba ta mogła być dwa razy większa. Liczba jego ofiar nigdy nie została do końca potwierdzona, gdyż w wielu sprawach wciąż toczą się śledztwa, a wielu ciał do dziś nigdy nie odnaleziono. 
Dlaczego zabijał i jak to wszystko się zaczęło? Nad tym pytaniem głowiło się wielu psychologów, którzy mieli okazję badać jego osobowość podczas spotkań w wiezięniu, w którym odsiadywał dwukrotne dożywocie i w którym to w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł w 2006 roku. Zacznijmy może więc od początku - Iceman urodził się w 1935 roku jako dziecko Stanleya i Anny Kuklinskich. Nie była to kochająca się rodzina - jak sam Kukliński przyznawał - nienawidził zarówno ojca, jak i matki, którzy to rodzice jak podaje - znęcali się nad nim zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Patologiczne dzieciństwo najprawdopodobniej wpłynęło na jego późniejsze czyny, oraz jego psychikę, w której jak sam powiedział - wszelkie pozytywne uczucia zostały zamienione na jedno wielkie uczucie nienawiści.

Ojciec odszedł od rodziny, gdy Kuklinski miał 11 lat i jak przyznaje on sam - wylądował on wtedy na ulicy, gdzie zmierzyć się musiał z brutalnymi regułami życia. Początkowo gnębiony przez rówieśników zauważył, że na przemoc odpowiedzieć można jedynie przemocą, co też następnie stało się jego receptą na życie. Jak wspominał - zabijanie rozpoczął od mordowania zwierząt - ze szczegółami opowiadał o sposobach, za pomocą których je zabijał, m.in. o paleniu kotów żywcem w piecu, czy o wleczeniu ich za samochodem. Po zwierzętach przyszła kolej na ludzi - jak wspomina - zabijał nawet "za krzywe spojrzenie". O jednej ze swoich ofiar opowiadał, że tak naprawdę zabił wtedy człowieka, gdyż ten zwyczajnie mu się nie spodobał. Śledził wtedy grupkę ludzi, która szła w kierunku baru, po czym, gdy jedna z osób została na dworze za potrzebą - podszedł do niej od tyłu i za pomocą linki zwyczajnie ją udusił, po czym odszedł. 

Zabijał na najróżniejsze sposoby - zarówno nożem, jak i bronią, a nawet za pomocą trucizn. Taka różnorodność sposobów uśmiercania pozwalała mu zmylić śledczych, gdyż ciężko było dzięki temu powiązać zabójstwa ze sobą i przypisać je jednej osobie. Był bardzo metodyczny i niebywale sprytny w swoich zbrodniach - przez wiele długich lat udawało mu się wodzić za nos policję i FBI. Jak sam wspominał - zabójstwo człowieka nie miało dla niego znaczenia, robił to mechanicznie, bez najmniejszych emocji i bez mrugnięcia okiem. Przerażające są jego opowieści, gdy opowiada o swoich zbrodniach, tak jakby to było coś absolutnie normalnego - jak wypicie porannej kawy. W Kuklinskim było totalne zero człowieczeństwa i zero jakichkolwiek emocji i uczuć. Jedyne uczucie - jak wspominał - żywił do żony i swoich dzieci, gdyż jak twierdził - rodzina była jedyną pozytywną rzeczą w jego życiu. Z żoną i dziećmi wiąże się również dalsza jego historia.

Jak przyznaje w wywiadach - dom był jedynym miejscem, w którym czuł się dobrze. Mając na utrzymaniu żonę, jak i dzieci zaczął więc pracować dla lokalnej mafii, aby zarobić na godziwy byt. Początkowo były to przekręty i handel nielegalnymi rzeczami, czy kopiowanie pornografii. Z czasem jednak mafia dostrzegła w nim potencjał, jeśli chodzi o jego brak emocji i mając na względzie jego poprzednie "dokonania" związane z zabijaniem - "awansowano go"  na stanowisko płatnego zabójcy. Praca ta okazała się dla Kuklinskiego doskonale rentowna, gdyż na płatnych morderstwach dorobił się całkiem pokaźnych pieniędzy. Zabijał głównie dłużników i przeciwników w interesach, na których wyroki wydawała mafia. Jak sam opowiadał - zabójstwa te przebiegały w bardzo wymyślne sposoby. Szczególnie wymowna jest jego opowieść o specjalnej mordowni, w której ciała ćwiartował i pakował w worki. Przerażenie może też wywołać jego opowieść o szczególnych zleceniach, co do których mocodawcy mieli specjalne wymogi, takie jak to, żeby ofiara przed śmiercią jeszcze pocierpiała. Jednym z takich szczególnych sposobów na zadawanie śmierci ze szczególnym okrucieństwem był jego patent na związywanie i zamykanie ofiary w jaskini, gdzie delikwent w męczarniach zostawał żywcem pożerany przez głodne szczury. Te opowieści naprawdę robią wrażenie, dlatego polecam obejrzeć oba załączone wywiady w całości. W wywiadach tych najbardziej przerażające nie jest to o czym opowiada, ale to w jaki sposób o tym opowiada, co zresztą sami zobaczycie.

Wracając do jego historii - Kuklinski pracował dla mafii przez bardzo długi czas - przez okres ten wysłał na tamten świat całą masę ludzi i dorobił się za wykonywane zlecenia bardzo dużych pieniędzy. Dla mafii był killerem doskonałym - pozbawionym emocji, strachu i wyrzutów sumienia - był dla nich niczym niezawodna maszyna do zabijania, co zresztą sam o sobie powtarzał. Był ostrożny i metodyczny - jak wspomina - ciała ofiar członkował i ukrywał w najróżniejszych miejscach, czasami w beczkach, czasami wyrzucając za miastem, a czasami wyrzucając w parku. Jak przyznaje w jednym wywiadzie - wiele z ciał jego ofiar nigdy nie odnaleziono i już się nie odnajdzie. Wiele z pociętych ofiar mroził również w specjalnej chłodni, tak aby wyrzucić je dopiero po pewnym czasie i zmylić śledczych co do prawdziwego czasu śmierci nieszczęśnika. To właśnie poprzez ten proceder z czasem przyklejono mu ksywkę "Iceman", czyli "lodowy człowiek".

Przez cały okres wykonywania zabójstw był ostrożny i prowadził rozdzielone, podwójne życie - w domu jako przykładny mąż i ojciec, a poza domem jako bezwzględny, zawodowy hitman - niczym dr Jekyll i Mr. Hide - jak to siebie samego określił w jednym z wywiadów. Jak opowiada w jednym momencie - potrafił bez problemu wyjść na szybką robotę podczas rodzinnej, wigilijnej kolacji, wykonać zlecenie, po czym spokojnie wrócić na kolację i rozpakowywać z dziećmi prezenty spod choinki. Te relacje są naprawdę wstrząsające, więc zachęcam jeszcze raz do obejrzenia całości materiału.

Jak więc to wszystko się skończyło?
Z czasem Kuklinski zaczął być coraz mniej ostrożny, a pazerność na pieniądze sprawiła, że zaczął popełniać błędy. Po brutalnych zabójstwach swoich biznesowych partnerów policja zaczęła kojarzyć ze sobą fakty i padły na niego pierwsze podejrzenia. Nie mając jednak wystarczających dowodów, aby go aresztować, postanowiono podstawić mu tajnego agenta, który miał za zadanie zagrać rolę innego płatnego zabójcy i wyciągnąć od Kuklinskiego zeznania. Zadanie to udało się. Kuklinski wpadł i został postawiony przed sądem. Dwa lata później został skazany na podwójne dożywocie i osadzony w więzieniu o zaostrzonym rygorze w Trenton w New Jersey. W 2006r. w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach zmarł. Oficjalnie przyczyną śmierci był zgon naturalny, nieoficjalnie zatrucie, a wg jeszcze innej wersji był to wyrok wydany na niego, ze względu na jego wiedzę dotyczącą struktur mafijnych, dla których zlecenia wykonywał przez ponad 20 lat.

Niewątpliwie była to postać przerażająca, ale też i na swój sposób fascynująca. Jego brak jakichkolwiek ludzkich odruchów i uczuć tak jak napisałem był tematem badań wielu uznanych psychiatrów i kryminologów. Ta krótka historia, którą tutaj opisałem nie oddaje, ani trochę tego kim Iceman był - po więcej zapraszam do doskonałej książki, pt. "Iceman", na której podstawie został również w 2012 roku nakręcony film, oraz przede wszystkim na początek - do obejrzenia obu wywiadów z Kuklinskim, jakie zamieszczam poniżej.
Emocje gwarantowane, ale uwaga - to bardzo mocne materiały.
Poniżej dwa wywiady, na koniec film "Iceman".
Wszystkie materiały są po polsku.

Oba wywiady to naprawdę niesamowita i fascynująca, a zarazem przerażająca podróż po umyśle jednego z największych psychopatów w historii, prawdziwego diabła w ludzkiej skórze.




Wywiad #1 - Wyznania mordercy - Richard Kuklinski


Wywiad #2 - Richard Kuklinski - Iceman Tapes (5 części, playlista)


BONUS - A na koniec w całości film "Iceman" z 2012 roku, po polsku z lektorem:


Artykuł został opublikowany również na portalu Sadistic: http://www.sadistic.pl/richard-kuklinski-iceman-vt297693.htm